Dom prawie zatonął w oceanie. Waży 40 ton, ale i tak go przeniesiono
Domek na plaży to na pewno marzenie wielu ludzi. Ale w tym nikt nie chciał zamieszkać. Nawet na weekend. I gdyby nie film z Richardem Gere, pewnie zabrałaby go Ocean Atlantycki.
To właśnie bliskość Atlantyku mogła być gwoździem do trumny tego uroczego domku. Wprawdzie kiedy był budowany w latach 80., znajdował się ponad 120 m od wody. Lata burz i huraganów sprawiły, że dystans stale się zmniejszał. Aż w końcu budowla zaczęła niemalże tonąć. Podobno mieszkańcy po każdej burzy zastanawiali się, czy budynek wciąż stoi.
Dom nazwany przez okolicznych mieszkańców “Serendipity” wystąpił nawet w filmie “Noce w Rodanthe”. Obsada nie byle jaka: Diane Lane i Richard Gere. Osoby odpowiedzialne za scenografię troszkę budynek podkręciły, dzięki czemu robił wrażenie nie tylko lokalizacją. Jednak gdy opuszczono plan, “Serendipity” znowu wyglądał jak opuszczony. Stał się też celem dla drobnych włamywaczy, którzy chcieli zdobyć jakąś pamiątkę z filmu.
Ludzie, którzy kupili w 2003 roku budynek od pierwszego właściciela za ponad 500 tys. dolarów, próbowali znaleźć kolejnego nabywcę. Bezskutecznie. I kiedy wydawało się, że “Serendipity” wchłonie ocean, rola w filmie na coś się przydała.
Sam obraz był raczej słaby (średnia ocen na portalu Metacritic to 39/100), ale dom i jego położenie zrobiły wrażenie. Nowi właściciele nie tylko wykupili posiadłość. Postanowili przenieść też całość w bezpieczne miejsce.
Zatrzymano ruch drogowy i zdjęto linie energetyczne. Wszystko po to, by ważący 40 ton budynek, o wysokości prawie 14 m przewieźć na nową działkę. Trochę dalej od oceanu, ale wciąż z widokiem na plażę i fale.
Nowi właściciele zamienili “Serendipity” na hotel. Odnowiony budynek przypomina dziś ten z filmu “Noce w Rodanthe”.
