Dane syryjskich opozycjonistów wykradzione przez czat erotyczny
Zajmująca się cyberbezpieczeństwem firma FireEye opublikowała raport na temat hakerskiej akcji przeciwko syryjskim opozycjonistom. W jej wyniku wykradziono szereg poufnych danych z komputerów i smartfonów żołnierzy, walczących z reżimem prezydenta Bashara Al-Assada. Zakres uzyskanych w ten sposób informacji jest bardzo bogaty – od raportów, przez plany bitew, aż po logi rozmów ze Skype'a. Wszystko to udało się nieznanym włamywaczom uzyskać w banalnie prosty sposób.
04.02.2015 | aktual.: 04.02.2015 14:05
Badacze z FireEye trafili na ślady opisywanej operacji całkowicie przypadkiem. Jak zazwyczaj, podążali śladem odkrytego w sieci złośliwego oprogramowania. Doprowadził on ich do niemieckiego serwera, na którym nieoczekiwanie odkryli dużą bazę danych na temat syryjskich opozycjonistów. Dużo bardziej od samych danych zaintrygował ich jednak sposób, w jaki włamywaczom udało się je pozyskać.
Okazuje się, że metoda działania hakerów nie wymagała jakiejś nadzwyczajnej wiedzy, dostępów do chronionych komputerów uzyskanych z pomocą sprytnych szpiegów czy elektronicznych gadżetów. Wystarczyło proste narzędzie, połączone z odrobiną sprytu i pewną dawką naiwności z drugiej strony. Trojana, który ze smartfona, tabletu czy komputera opozycjonisty wykradał zapisane na nim dane, żołnierze instalowali sobie sami. Atakujący skłaniali ich do tego, podszywając się pod kobiety i angażując się w niezobowiązujące rozmowy. Nie musieli się nawet szczególnie starać.
W jednym z opisanych przypadków wystarczyło przesłanie zainfekowanego pliku z nazwą, sugerującą, że jest to zdjęcie dziewczyny. Żołnierz nawet usłużnie odpowiedział wcześniej na pytanie, z jakiego systemu operacyjnego korzysta, co pozwoliło na przygotowanie odpowiedniej wersji trojana (na Androida lub Windowsa) W innych przypadkach hakerzy nęcili perspektywą erotycznego czatu. Ten odbyć miał się na specjalnym wideokomunikatorze ooVoo. Atakowani otrzymywali oczywiście odpowiedni odnośnik, pozwalający na jego zainstalowanie – rzecz jasna z trojanem w pakiecie.
Hakerom udało się również uzyskać dostęp do Facebookowych profili buntowników. Tutaj, znów, jako wabik posłużyły obietnice kontaktów erotycznych. Najpierw kierowani byli oni na fałszywe serwisy randkowe, które wymagały zalogowania się przez Facebooka. W tym momencie serwowano im spreparowaną stronę portalu, gdzie wpisywali dane nawet mimo tego, że jej adres nawet nie przypominał oryginalnej domeny.
W ten sposób hakerzy z dużą pomocą samych atakowanych zdobywali dostęp do danych wielu z nich naraz. Na jednym tablecie czy komputerze znaleźć można było loginy i zapisane informacje licznych opozycjonistów, korzystających z tego samego urządzenia. Dostęp do elektroniki jest im mocno ograniczany ze względów bezpieczeństwa.
Po raz kolejny sprawdzają się dwie prawdy. Pierwsza – należy zawsze uważać na to, co instaluje się na swoim komputerze, szczególnie, jeżeli pochodzi z nieznanego źródła. Druga – nigdy nie wiadomo, kto siedzi po drugiej stronie. Szczególnie, jeżeli podaje się za piękną kobietę.
_ DG _