Czy po ataku drona Arka nad Czarnobylem nadal nas chroni? Ekspert ocenia
Zniszczony w 1986 r. reaktor elektrowni jądrowej w Czarnobylu został blisko dekadę temu zabezpieczony przez nową barierę - Arkę, która miała go izolować przez następne 100 lat. W lutym uderzył w nią dron, naruszając konstrukcję. Ekspert w rozmowie z Wirtualną Polską przedstawia kulisy sprawy.
Katastrofa elektrowni jądrowej w Czarnobylu była największym wypadkiem nuklearnym w historii. Chmura radioaktywnego pyłu zalała całą Europę. Do tej pory dokładna liczba ofiar śmiertelnych pozostaje nieznana - szacunki mówią o 4 tys. do nawet miliona osób. Całe miejsce zostało szczelnie przykryte Sarkofagiem, nad którym w 2016 r. stanęła jeszcze Arka. Osłona miała chronić radioaktywny teren elektrowni przez kolejne 100 lat. Z 13 na 14 lutego 2025 r. w osłonę nad Czarnobylem uderzył dron i - jak orzekła międzynarodowa delegacja - zewnętrzna konstrukcja została naruszona.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Dochodziło do interakcji cząstek promieniotwórczych ze środowiskiem"
Sarkofag to konstrukcja zawierająca 400 tys. metrów sześciennych betonu i 7 tys. ton stali. Powstał zaraz po katastrofie. Jak relacjonował w listopadzie 2016 r. z Czarnobyla korespondent "Gazety Wyborczej", specjaliści pracujący na terenie elektrowni zapewniali, że choć Sarkofag wciąż spełnia swoje zadanie, to czasem dochodzi do "pewnych interakcji cząstek promieniotwórczych ze środowiskiem".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Stąd potrzeba powstania kolejnej ochronnej bariery – Arki. Była budowana ok. 250 m od zniszczonego reaktora, następnie wjechała nad Sarkofag na torach i przykryła miejsce eksplozji z 1986 r. Gdy "Nowa Bezpieczna Powłoka" (Arka) była stawiana niemal dekadę temu, już wtedy było wiadomo, że nie rozwiązuje to problemu raz na zawsze. Brakowało i nadal brakuje rozwiązań technologicznych, by bezpiecznie zdemontować i wywieźć elementy roztopionego reaktora, które nadal będą groźne przez kolejne tysiąc lat.
Rosyjski dron nad Arką
Sprawa drona, który w lutym uderzył w Arkę, nie jest tak oczywista. Fizyk jądrowy, dr hab. inż. Marek Rabiński, który wielokrotnie bywał na miejscu, w rozmowie z WP Tech uspokaja, że nie ma żadnego zagrożenia. Choć Arka została naruszona, cała konstrukcja nadal chroni świat przed skażeniem radiologicznym.
- Nie ulega wątpliwości, że był to rosyjski dron Geran-2, ale lecący od strony Białorusi. Został ogłupiony przez zakłócające ukraińskie systemy przeciwlotniczej obrony radioelektronicznej, które (bez jakichkolwiek złych intencji) przypadkowo przekierowały go w kierunku Arkady (nowej osłony nad Sarkofagiem nad zniszczonym w 1986 roku reaktorem nr 4)
"Stary Sarkofag nadal spełnią swoją rolę"
Jak dodaje ekspert, dron uderzył nie w Sarkofag, tylko w Arkę, stanowiącą nową konstrukcję, wzniesioną nad starą poradziecką. Mówi także, że na miejscu od lat na stałe czuwa delegacja Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej z Wiednia. Ostatnio miejsce wizytują też grupy ekspertów z wielu organizacji międzynarodowych.
– W trakcie gaszenia pożaru tlącej się wykładziny termicznej w warstwie między dwiema powłokami Arkady (zewnętrznej i wewnętrznej) musiano w kilku dodatkowych miejscach uszkodzić te powierzchnie, ale nie ma to wpływu na uwalnianie jakichkolwiek substancji promieniotwórczych, stary Sarkofag ciągle wypełnia swoją ochronną rolę - potwierdza ekspert.
Część powłoki została jednak naruszona. - W miejscu trafienia drona w powierzchnię Arkady powstał otwór o powierzchni około 5 metrów kwadratowych (średnicy ponad 2 metrów). Powłoka jest naruszona, w środku Sarkofag, znajdujący się bezpośrednio nad reaktorem, pozostaje nietknięty – informuje prof. Rabiński.
Dezinformacja o "zarażaniu promieniowaniem"
Czy samo naruszanie Arki, która chroni Sarkofag, jest już jakimś powodem do niepokoju?
- Nie ma powodu do niepokoju. Gdy tylko Rosjanie wycofali się z okupowania terenów wokół Czarnobyla, czyli już prawie trzy lata temu, była rozpowszechniana informacja, że każdy żołnierz rosyjski, który tam stacjonował, nie dość, że sam umrze, to jeszcze rodzinę "zarazi promieniowaniem". To mówiąc wprost, jest głupotą i dezinformacją. Na Ukrainie poziom naturalnego tła promieniowania jest o jedną trzecią niższy niż w Polsce, bo gleba jest mniej kamienista i mniej radonu wydziela się z kamieni - wyjaśnia ekspert.
Cała Statua Wolności weszłaby pod Arkę nad elektrownią w Czarnobylu
Sama Arka imponuje swoim rozmiarem. - Ta konstrukcja jest ogromna, dla wyobrażenia jej skali dodam, że wewnątrz zmieściłaby się Statua Wolności, co świadczy o wymiarach. To największy w ogóle tego typu obiekt, kosztował ok. 1,6 miliarda euro [zostały uzyskane od 40 państw donatorów, w tym Polski - przyp. red.]. Mniej więcej, jedna szósta konstrukcji przeszła przez polskie ręce – przypomina Rabiński. M.in. Polacy częściowo wykonali powłokę, także tylny komin wentylacyjny był składany w Krakowie.
Zagrożenie nadal pozostaje, tylko skryte pod kopułą. - W tym wszystkim zadziwia fakt, że tak łatwo niesłychanie tani dron uszkodził niezwykle wyrafinowaną konstrukcję. Dron wygląda dosłownie jak deska surfingowa z silnikiem od motocykla czy łodzi wędkarskiej. Przez to, że jest tak tani, jest używany w ogromnej liczbie, głównie po to, by wyczuć, w którym miejscu ukraińska obrona przeciwlotnicza jest słabsza. Jest bardzo kosztowny pod względem trudności zestrzelenia, ale po przechwyceniu jego system sterowania daje się zakłócić radiowo - tłumaczy ekspert.
Sama konstrukcja w obecnym stanie nie wywołuje niebezpieczeństwa. - Zewnętrzna struktura została naruszona, podtrzymywane było wewnątrz podciśnienie, by w razie jakiejkolwiek penetracji, powietrze z zewnątrz było zasysane do środka, a nie na odwrót - uspokaja ekspert.
Choć poziom promieniowania wokół obiektu jest wyższy niż w Polsce, to samo postawienie tej konstrukcji przyniosło wyraźny spadek poziomu w bezpośrednim sąsiedztwie obiektu.
- Przedtem były jakieś 3 µSv/h (mikroSiwerty na godzinę), a w tej chwili spadło do poziomu zaledwie kilkakrotnie wyższego niż w Warszawie - wyjaśnia profesor. - To, że coś wydobywa się szkodliwego spod powłoki, jest plotką i dezinformacją. Cała operacja gaszenia tlącej się izolacji termicznej trwała dwa tygodnie, ale wynikało to z tego, że po uderzeniu drona, warstwa tliła się w paru miejscach i był kłopot, by w ogóle się tam dostać. Aktualne, międzynarodowe pomiary potwierdzają, że to nie stanowi żadnego zagrożenia - informuje Marek Rabiński.
Ekspert przypomina też, że wewnętrzny Sarkofag ma zostać w przyszłości rozebrany. Zajmie się tym globalne konsorcjum pod przewodnictwem firmy Bechtel. W tej chwili parlament Ukrainy oraz międzynarodowe fundusze przeznaczyły środki na prowizoryczne zabezpieczenie obiektu oraz na wykonanie ekspertyzy, co do dalszego postępowania.
Państwowa Agencja Atomistyki: Nie ma żadnych niepokojących wskazań
Polska jest w stałym kontakcie z zagranicznymi przedstawicielami dozorów jądrowych oraz Międzynarodową Agencją Energii Atomowej (IAEA).
Sytuacja radiacyjna na miejscu pozostaje w normie. Do PAA nie wpłynęła żadna informacja o potencjalnym zagrożeniu spowodowanym utratą przez Nowy Sarkofag swojej funkcjonalności. W trakcie pożaru, jego ugaszania jak i obecnie dane pomiarowe z Ukrainy spływają regularnie i mieszczą się w zakresie wyników pomiarowych rejestrowanych w sytuacji normalnej. Nie odnotowujemy żadnych niepokojących wskazań aparatury pomiarowej – obecnie sytuacja radiacyjna w Polsce jest w normie.
"Sytuacja jest nadal niepewna"
Jak wygląda zabezpieczenie jądrowe na Ukrainie w czasie konfliktu zbrojnego? Czuwa nad nim Międzynarodowa Agencja Atomistyczna (IAEA), która codziennie obserwuje sytuację na Ukrainie i jest "skoncentrowana na pomaganiu w zapobieganiu awarii jądrowej podczas tej niszczycielskiej wojny". IAEA monitoruje pięć głównych ukraińskich elektrowni jądrowych, dostarczając niezbędny sprzęt i wsparcie techniczne, w tym pomoc medyczną.
"W wyniku trwających działań wojennych, alarmy przeciwlotnicze i eksplozje w pobliżu tych obiektów stały się codziennością. Sytuacja bezpieczeństwa jądrowego w Ukrainie pozostaje niepewna, co potwierdzają codzienne raporty zespołów IAEA na miejscu" - pisze w ostatnim komunikacie z 16 kwietnia 2025 r. dyrektor generalny IAEA Rafael Mariano Grossi.