Człowiek kontra wielka korporacja. Nie jesteśmy skazani na porażkę

Człowiek kontra wielka korporacja. Nie jesteśmy skazani na porażkę
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Adam Bednarek

10.01.2018 15:39, aktual.: 10.01.2018 16:34

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Niedawne wpadki Apple'a czy Intela mogą sugerować, że użytkownicy są bez szans - gdy poważna awaria uszkodzi sprzęt, jedynym wyjściem będzie kupienie nowego modelu. Czyli ponowne sięgnięcie do portfela. Na szczęście czasami nawet globalne korporacje stać na dobry gest.

Klienci powiedzieli dość. Intelowi nie uszła na sucho luka w zabezpieczeniach procesorów, przez którą możliwa była kradzież danych, a aktualizacje wydane przez producentów mogą zmniejszyć wydajność komputerów i telefonów. Apple z kolei na raziło się na gniew fanów, bo starsze iPhone’y z zużytymi bateriami mogą zostać spowolnione. W Stanach Zjednoczonych sprawy trafiły do sądu. Tylko czy jakakolwiek próba pojedynku z wielką korporacją jest możliwa? Nie da się ukryć, że starcie przypomina walkę Dawida z Goliatem. Historia pokazuje jednak, że nie ma sensu z góry skazywać mniejszego na porażkę.

Zresztą Apple już się ugięło. Firma obniżyła cenę wymiany baterii. Problem w tym, że w Polsce choć doszło do obniżki, to i tak była mniejsza niż w Stanach Zjednoczonych. I musieliśmy płacić więcej niż Amerykanie. Na szczęście doszło do jeszcze jednego cięcia, przez co wymiana baterii będzie kosztować do końca 2018 roku 129 zł, a nie tak jak wcześniej - 369 zł.

Oczywiście znajdą się tacy, którzy oczekiwaliby wymiany za darmo - jak ci, którzy w Stanach Zjednoczonych pozwali firmę do sądu - ale zawsze jest to jakiś gest na zgodę. Co pokazuje, że prędzej czy później nawet wielka korporacja będzie szukała porozumienia.

Obraz
© Materiały prasowe

Gdy płonące baterie w Samsungach Galaxy Note 7 okazały się nierzadkimi incydentami, a problemem występującym często na całym świecie, wielu sądziło, że firma już się po takiej wpadce nie podniesie. Tymczasem dziś o wybuchających akumulatorach mało kto pamięta, ludzie wypatrują kolejnych modeli ich smartfonów. Choć i w tym przypadku sprawa trafiła do sądów, to Samsung starał się udobruchać klientów. Zagrożone awarią smartfony można było wymienić na nowe samsungi S7 Edge, a także liczyć na vouchery o łącznej wartości 1000 zł, które dało się wykorzystać w sklepach producenta.

Aż 10 tys dol. otrzymała Amerykanka, której komputer wymusił aktualizację Windowsa 10, mimo że użytkowniczka nie miała zamiaru instalować łatki. I słusznie, bo poprawki zamiast naprawiać, to uszkodziły komputer właścicielki biura podróży, utrudniając przy tym prowadzenie biznesu. Sąd zgodził się z argumentami powódki i kazał zapłacić Microsoftowi odszkodowanie.

Zresztą Microsoft już w przeszłości musiał płacić za oprogramowanie, które zepsuło sprawny sprzęt. Tak było w przypadku konsoli Xbox 360. Po wgraniu aktualizacji u niektórych graczy urządzenie przestało uruchamiać oryginalne gry. Osoby, u których problem występował, mogły liczyć na nową wersję konsoli.

Nie tylko Microsoft dawał coś w zamian za awarię. W listopadzie 2016 roku firma GoPro musiała wycofać z rynku swojego drona Karma ze względu na problemy z zasilaniem. Użytkownicy skarżyli się, że Karma traci zasilanie podczas lotu. 2500 sztuk Karmy musiało wrócić do producenta. Żeby nie stracić dobrego wizerunku, GoPro oprócz pieniędzy dodawało kamerkę Hero 5 wszystkim, którzy zwrócili Karmę.

Obraz
© WP.PL

To oczywiście bardzo skrajne przykłady - wybuch baterii czy psujące oprogramowanie sprawia, że ze sprzętu nie da się korzystać. Oczywistym jest, że producent nie może zostawić takich klientów na pastwę losu, bo to będzie wizerunkowe samobójstwo. Czasami jednak ofiarą są nie tylko użytkownicy, ale i sama firma. A mimo to również wtedy korporacja stara się wynagrodzić klientom trudy.

Tak było, gdy PlayStation Network, sieciowa usługa Sony działająca na konsolach PlayStation, padła ofiarą hakerów. W związku z tym granie w sieci było przez kilka godzin niemożliwe. Sony, po uporaniu się z problemami, przedłużyło wszystkim użytkownikom PlayStation Plus - czyli płatnej usługi, pozwalającej na sieciową rozgrywkę - o jeden dzień. Niby niewiele, ale przecież hakerzy popsuli serwis tylko na kilka godzin, a nie całą dobę. A poza tym nie każdy był ofiarą występku cyberprzestępców. Można więc nawet powiedzieć, że większość na ataku paradoksalnie skorzystała.

Nie ma co się oszukiwać. To niekoniecznie dobra wola i złote serce prezesów sprawia, że firmy uderzają się w pierś, a do obietnicy poprawy dorzucają fanty. Inaczej klienci odwrócili by się od nich plecami. Nie zmienia to jednak faktu, że użytkownicy mogą pocieszać się, że gdy coś pójdzie nie tak, to nie zostaną z niczym. A na pewno w sytuacjach, gdy problem jest poważny i dotknie większą liczbę osób. Mimo wszystko obawiam się, że jednostka przy drobniejszych, mniej sensacyjnych awariach mogłaby takiego szczęścia nie mieć.