Czemu nigdy nie będzie polskiego iPhona? Brakuje nam rozmachu i odwagi. No i pieniędzy

Polska to elektroniczna pustynia. Mamy genialnych inżynierów i programistów, ale prawie w ogóle nie buduje się u nas sprzętu. Czy faktycznie jesteśmy pod tym względem tak zacofani, że nie możemy konkurować z Zachodem i Azją? Eksperci stawiają sprawę jasno.

Czemu nigdy nie będzie polskiego iPhona? Brakuje nam rozmachu i odwagi. No i pieniędzy
Źródło zdjęć: © WP.PL
Bolesław Breczko

23.02.2018 | aktual.: 25.02.2018 13:35

Mobile World Congress, które co roku odbywają się w Barcelonie, to największe targi poświęcone produktom mobilnym: telefonom, gadżetom, nowym technologiom. Tutaj Samsung zaprezentuje wyczekiwanego Galaxy S9, Sony pokaże nowego flagowca, świat zobaczy kolejną Nokię, a dziesiątki średnich i setki drobnych producentów będą walczyć o uwagę klienta.

Czy doczekamy się polskiego smartfona na miarę iPhone'a?

Na tym tle Polska prezentuje się niezwykle biednie. Mimo że mamy w Barcelonie aż 34 naszych wystawców, to tych z najbardziej elektryzującej branży - elektroniki użytkowej - jest trzech. I powiedzmy sobie szczerze, na ich produkty świat raczej nie czeka z zapartym tchem niczym na nowego iPhone'a. Albo chociaż nowe Xiaomi. Wrocławska spółka MP Tech jedzie do Barcelony ze swoimi markami myPhone oraz Hammer - przedstawicielami najtańszych na rynku smartfonów. Podobnie tyski Max Com, którego oferta to głównie telefony z klawiaturą dla seniorów. Jest jeszcze Fibaro - ciesząca się coraz większym zainteresowaniem marka z jednak i dość wąskiego segmentu, jakim jest smart home.

Co stoi na przeszkodzie, abyśmy konkurowali chociażby ze średnimi producentami? Brak talentu? Bynajmniej. Polscy informatycy i - co ważniejsze - inżynierowie są wśród najlepszych na świecie. Najlepszym na to dowodem jest to, że tacy giganci jak Samsung czy Intel mają centra R&D (badań i rozwoju) właśnie w Polsce. Może to w takim razie brak chęci i odwagi? Możliwe. Mentalność polskich przedsiębiorców cały czas każe im skupiać się przede wszystkim na rynku polskim. Ale jest jeden ważniejszy powód:

- Kapitał - mówi WP Tech Michał Kreczmar, dyrektor w zespole ds. transformacji cyfrowej w PwC. - Do tego, aby stworzyć silną markę w branży elektroniki użytkowej, potrzebny jest ogromny kapitał idący w miliardy dolarów. Same badania i stworzenie prototypu mogą być akurat najmniejszym kosztem całego przedsięwzięcia. Ale taki przykładowy smartfon trzeba jeszcze masowo wyprodukować i przede wszystkim zareklamować.

Musimy mierzyć niżej

Huawei, jedyna marka topowych smartfonów, której udało zbliżyć się do duopolu Apple-Samsung, przez dziesięć lat pompowała miliony dolarów w marketing, aby dotrzeć do świadomości Zachodniego konsumenta. Polskie firmy, często rodzinne i lokalne, nie mają takich możliwości. mPTech, właściciel marek myPhone i Hammer, celowo postawił na najniższą półkę smartfonów. Dzięki temu jest w stanie sprzedać milion sztuk rocznie.

- Nie mielibyśmy większych problemów z wyprodukowaniem droższego i zdecydowanie mocniejszego smartfona - mówi w rozmowie z WP Tech Radosław Trzeba, członek zarządu mPTech. - Mamy dostęp do tych samych podzespołów co Samsung, Huawei i inni. Jednak w segmencie premium koszty marketingu są wyższe niż koszty samych urządzeń i ich produkcji. A nie sztuką jest zrobić droższy sprzęt. Sztuką jest zrobić urządzenia o optymalnym stosunku jakości do ceny i jeszcze na nich zarobić. Dlatego trzymamy się swojej ścieżki, która okazała się sukcesem.

Obraz
© WP.PL

Problemów oczywiście jest więcej. Jeśli nawet przyjmiemy, że polskiemu start-upowi udałoby się złożyć oryginalny smartfon, to tak jak w większości przypadków jego produkcja zostałaby zlecona chińskiej firmie. W Polsce nie mamy wyspecjalizowanych fabryk, a koszty ustawienia linii produkcyjnej to miliony dolarów. Natomiast zlecając produkcję Chińczykom można od razu pożegnać się z własnością intelektualną i tylko czekać, aż podobny produkt, ale za to tańszy, wypłynie pod tamtejszą marką.

- Moglibyśmy zaoszczędzić znaczną część kosztów i zlecić produkcję azjatyckiej fabryce – mówi w rozmowie z WP Tech Krzysztof Banasiak, wiceprezes Fibaro, marki inteligentnych czujników i urządzeń smart home. – Wtedy jednak musielibyśmy liczyć się z tym, że po tygodniu na rynku mogłyby się pojawić identyczne do naszych produkty, ale już z innym logo. Decydując się na produkcję w Polsce, możemy lepiej kontrolować nie tylko własność intelektualną, ale także jakość produktów. Wiadomo, że z tym w Azji często jest problem.

Obraz
© WP.PL

Kluczem do sukcesu jest znalezienie niszy

Poznańska firma jest jedną z niewielu w Polsce, która wykonuje wszystko w kraju - od stworzenia pojedynczego modelu do masowej produkcji. Chociaż muszą liczyć się przez to z większymi kosztami, to zyski jakie z tego płyną widocznie je przewyższają. Dzięki temu, że działy projektowe i produkcyjne znajdują się prawie że obok siebie, to daje im to ogromną elastyczność. Wysłanie próbki z chińskiej fabryki to czasem kilka tygodni. Po drugie mają cały czas pod kontrolą jakość swoich produktów.

- Stosujemy podwójną kontrolę jakości. Podzespoły sprawdzane są przy wejściu na linie montażową, a gotowe produkty po zejściu z niej – mówi WP Tech Krzysztof Banasiak.
Jednak prawdopodobnie największa przewagą nad resztą konkurencji jest mentalność szefostwa Fibaro. Banasiak mówi mi, że już na początku postanowili nie ograniczać się do polskiego rynku i działać globalnie. Wiązało się to z koniecznością uzyskiwania certyfikatów w EU i w Stanach Zjednoczonych, ale się opłaciło. Dzięki temu Fibaro jest teraz rozpoznawalne na całym świecie. Ich produkty wspierają systemy Apple czy Amazona.

- Widziałem mnóstwo świetnych prototypów stworzonych przez polskie start-upy, które nigdy nie osiągnęły sukcesu - mówi w rozmowie z WP Tech Aleksander Wasiukiewicz z Uniwersyteckiego Ośrodka Transferu Technologii Uniwersytetu Warszawskiego. - Polakom nie brakuje kreatywności, ale czasem brakuje po prostu odwagi do tego, aby działać z rozmachem.

Może jest to kwestia polskiego myślenia? Moi rozmówcy z inkubatorów technologicznych i start-upów często podkreślają, że w polskich szkołach i uczelniach cały czas zdecydowanie za mało promuje się pomysłowości i przedsiębiorczości. Nie oznacza to jednak, że z produkcją elektroniki konsumenckiej jest w Polsce beznadziejnie.

Przykładem jest choćby wspominane Fibaro. Ale są to także firmy budujące np. wysokiej klasy sprzęty audiofilskie jak Stx, Sundecco czy Tonsil oraz oświetleniowe jak XP Distribution, LUG czy S-System. Są to też coraz popularniejsze start-upy z dziedziny monitorowania stanu zdrowia. Nie mamy może tak seksownych gadżetów jakie ma Apple czy Samsung, ale potrafimy znaleźć swoje nisze i skutecznie się w nich rozepchać.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (64)