Był bezdomnym, teraz wynajął ekskluzywny apartament. Uważaj na nową propozycję "biznesu"
"Był bezdomny do lipca. W sierpniu zarobił 132,560 euro" - czytam w mailu. I już mi się oczy zaświeciły. Skoro bezdomny w tak krótkim czasie doszedł do niezłych pieniędzy, to mając dostęp do sieci na pewno poradzę sobie lepiej. Tym bardziej że i ja okazałem się szczęśliwcem, skoro dostałem wiadomość.
10.09.2018 | aktual.: 10.09.2018 13:45
Uwierzcie mi. Nie znacie bardziej pechowego człowieka od niego. Bezdomność to kropla w morzu jego nieszczęść. "Przeszedł przez rozwód, załamanie psychiczne, alkoholizm, a ostatecznie bezdomność" - dowiaduję się z maila. Miał jednak szczęście, że na ulicach Krakowa podzielił się swoją historią z pewnym jegomościem. Los uśmiechnął się do niego na początku letnich wakacji. Na ich koniec uśmiechnął się i do mnie, bo osoba, która odmieniła życie krakowskiego bezdomnego, skontaktowała się ze mną.
"Usiedliśmy oboje w kawiarni i zarejestrowałem jego konto na stronie. Nie wierzył w żadne słowo które do niego powiedziałem. Tylko dlatego, że dałem mu gwarancję - 'Jeśli to nie wyjdzie, jutro przekażę Ci 500 euro w gotówce' - pozwolił mi na to" - pisze cudotwórca.
500 euro bezdomny nie zobaczył. Nie, nie dlatego, że ktoś wykorzystał biednego, niewinnego człowieka. Po 24 godzinach panowie spotkali się ponownie, a na koncie już czekała ładna sumka: 2,932 euro.
"Od tego momentu życie Toma zmieniło się diametralnie! Wynajął ekskluzywny apartament i poświęca się swoim pasjom które kiedyś dawały mu wiele radości" - kończy się historia byłego bezdomnego, który dziś pewnie już puka na listę 100 najbogatszych Polaków. A przecież, jak dodaje ktoś, kto odmienił jego życie - był laikiem w temacie:
"Tomek [hm, a jeszcze przed chwilą był Tomkiem - rzeczywiście dużo zmian w jego życiu! - dop. red.] nie znał się kompletnie na inwestowaniu, a tym bardziej nie rozumiał jak działają automatyczne skrypty handlowe, które mogą przez całą dobę handlować pomiędzy kryptowalutami i przynosić olbrzymie dochody".
Jak widać, cała sprawa różni się nieco od interesów z nigeryjskim księciem. Wzruszająca historia wprawdzie jest, duże sumy także, ale nikt nie wspomina o tym, że trzeba najpierw zapłacić. Wystarczy więc założyć konto i… czekać? Nie do końca. Wchodzę na stronę, która odmieniła życie "bezdomnego". Okazuje się, że podobnych szczęśliwych historii jest więcej.
Ludomiła Lato zrobiła selfie z nowym samochodem. Stefan Zjawinska (tak się nazywa, czego dowodem jest screen z komunikatora) wysyła fotkę apartamentu. Fryderyk Kicylo chwalił się wakacjami na Hawajach. Wszyscy oni polecają bitcoinowe inwestycje, na których dorobili się majątku.
Tylko jak to zrobili? Na stronie jest promocyjny filmik, który przedstawia zasady "pewnej" inwestycji. A przynajmniej miałem nadzieję, że to zrobi. Dowiedziałem się z niego, że bitcoin to żyła złota, że jeszcze parę lat temu nikt nie wiedział o Uberze czy Airbnb, że gdybym kilkanaście lat temu zainwestował w Google'a, to byłbym milionerem. Ale teraz mogę naprawić błąd i postawić na bitcoina. Czyli tak naprawdę zero konkretów, za to bardzo kuszące obietnice.
Haczyków nie ma. A przynajmniej tak twierdzą autorzy tego biznesu. "Wystarczy się zarejestrować, wpłacić początkową kwotę w wysokości 250 euro, a my zajmiemy się resztą" - piszą na stronie, a ja już wiem, że inaczej rozumiem definicję "haczyk".
"Wszyscy inwestujemy w bitcoina. Dlatego wiemy, że im więcej ludzi do nas dołączy, tym bardziej bitcoin urośnie. (...) umożliwiamy łatwy handel bitcoinem z użyciem prawdziwej gotówki. Mamy też najnowocześniejszą platformę, dzięki której handel jest łatwiejszy niż kiedykolwiek wcześniej (...) Sekretem jest to, że nie ma sekretu" - czytamy na stronie zachęcającej do inwestycji.
Autorzy wyjaśniają, że choć wahania kursów kryptowalut są, to jednak "zawsze po spadku następuje rekordowy wzrost. To dlatego, że bitcoin ciągle rośnie". To też ma być gwarancją pewnych zysków.
Mało szczegółowy opis całego przedsięwzięcia, dużo frazesów, opinie ludzi, których nazwiska sugerują, że zostały zmyślone, brak zakładki kontakt. Nie wiemy jak, ale zarobimy - tak można podsumować cały interes.
Może i opisywany biznes nie jest typowym oszustwem, jak wspomniany wcześniej nigeryjski przekręt, to i tak wpłacanie pieniędzy wydaje się ryzykownym przedsięwzięciem.
Twórcy biznesu twierdzą, że zysk jest niemal pewny - przecież tyle osób odmieniło dzięki temu swoje życie - a ryzyko minimalne. Tymczasem przed wahaniami kursów ostrzegali nie tylko bitcoinowi eksperci, ale także rządowe instytucje, jak Narodowy Bank Polski i Komisja Nadzoru Finansowego. "Niektóre formy inwestowania w 'waluty' wirtualne mogą mieć charakter piramidy finansowej” - dodawały w swoim komunikacie NBP i KNF.
Dlaczego takie "biznesowe propozycje" mogą pozwolić zarobić, ale tylko tym, którzy je wymyślają? Zdaniem prof. Jemielniaka, który w rozmowie z WP Tech tłumaczył przyczynę sukcesu nigeryjskiego spamu, chodzi o to, żeby od razu zidentyfikować wyjątkowo naiwne osoby. Oznacza to, że zapewne uwierzą we wszystko i być może ostatecznie będą gotowe przelać pieniądze nawet więcej niż raz. Podobnie sytuację ocenili eksperci Microsoftu, według których celem oszustów nie są przeciętni internauci, ale wyjątkowi naiwniacy.
- Przestępcy stają się coraz bardziej wyrafinowani – mówił mecenas Zbigniew Krüger z kancelarii prawnej Krüger & Partnerzy. - Choć mechanizm jest podobny: wykorzystać chęć łatwego zysku za pomocą socjotechniki, to nie zawsze chodzi już o bezpośrednią wpłatę pieniędzy. Obecnie sprawcy będą próbować skłonić ofiarę do kontaktu telefonicznego z płatnymi numerami telefonów, próbować wyłudzić dane osobowe czy umożliwić zainstalowanie złośliwego oprogramowania i przejęcia kontroli nad komputerem - przestrzegał ekspert.
Właśnie dlatego inwestycje z nieznanymi podmiotami, które obiecują wiele, a zdradzają niewiele, to nie najlepszy pomysł.