Bolt zwiększa opłatę jeśli masz słabszą baterię? Sprawdziliśmy, o co chodzi
W sieci pojawiły się doniesienia o rzekomym podnoszeniu cen przejazdu przez Bolt, jeśli użytkownik ma mniejszy poziom naładowania baterii. Autor posta na Twitterze udowadniał to zjawisko poprzez zrzuty ekranu. Czy faktycznie nie opłaca się wsiadać do Bolta z padającą baterią?
28.11.2019 | aktual.: 29.11.2019 13:26
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W serwisie wykop.pl rozgorzała dyskusja na temat zależności cen przejazdu Bolta od poziomu naładowania baterii. Wszystko zaczęło się od posta na Twitterze, który opublikował jeden z klientów tej aplikacji. Przedstawił na nim zrzuty ekranu z dwóch różnych smartfonów.
Na pierwszym smartfonie cena za identyczny przejazd w aplikacji Bolt była delikatnie wyższa. Jedyna różnica (oprócz modelu) to poziom naładowania baterii. Pierwszy z telefonów miał 45 proc. baterii, a drugi 90 proc. Tym samym autor posta wydedukował, że aplikacja wycenia przejazd w zależności od poziomu naładowania urządzenia.
Czy to możliwe, że Bolt ma dostęp do informacji o baterii?
Każda aplikacja ma dostęp do informacji o baterii. Dostęp do tych danych nie jest objęty nawet potrzebą wyznaczenia uprawnień. To znaczy, że żadna aplikacja nie musi pytać nas o zgodę. A więc Bolt wie, ile pozostało nam procent baterii, ale czy może to wpływać na cenę przejazdu?
Nie, to niemożliwe. Sprawdziliśmy na kilku smartfonach w redakcji cenę przejazdu do tego samego miejsca docelowego. 90, 40 czy 15 proc. baterii, cena na każdym urządzeniu była zawsze taka sama, co na pozostałych. Ta kwestia nie może decydować o cenie przejazdu.
Poprosiliśmy także o komentarz firmę Bolt w tej sprawie. - Wysokość opłat za przejazd z użyciem aplikacji Bolt nie ma nic wspólnego z niskim czy wysokim poziomem naładowania baterii telefonu pasażera - mówi dla WP Tech Dominik Wolski, country manager Bolt na Polskę.
Więc o co chodzi, dlaczego cena na drugim smartfonie była niższa?
W sieci można znaleźć informacje, jakoby cena mogła zależeć od tego, jak często do danego miejsca jeździmy. Miałaby być zawyżana (w przypadku Polski) o 30-80 groszy. Postanowiliśmy zatem sprawdzić i to na własnym przykładzie.
Nie potwierdziliśmy tych informacji, a wręcz przeciwnie. Przejazd do mojego miejsca zamieszkania kosztowałby mnie 23,16 zł, a kolegę z redakcji 23,68 zł. Oczywiście obydwa startowałyby z tego samego miejsca. O co chodzi? Postanowiliśmy zapytać.
Niestety odpowiedź firmy nie jest satysfakcjonująca. - Opłata za przejazd zależna jest od czasu trwania przejazdu, pokonanej odległości oraz od terminu. Wzrost stawek w pewnych okresach, np. w godzinach szczytu, spowodowany jest zasadą popytu i podaży. Jeśli popyt jest zwiększony, cena za przejazd jest wyższa, o czym pasażer informowany jest przed rozpoczęciem przejazdu. Gdy ruch jest mniejszy, a czas przejazdu krótszy w porównaniu z godzinami szczytu i korkami (np. w nocy) - kwota za przejazd jest niższa - mówi Dominik Wolski.