"Blood and Truth". Playstation z hukiem otwiera nową erę rozrywki
PlayStation wyznacza nowy standard elektronicznej rozrywki. Inwestując w tytuł "Blood and Truth" pokazuje, że era wirtualna rzeczywistość nie umarła, a dopiero zaczyna nabierać rozpędu. Wszystko to wśród huku strzałów i eksplozji w pełnej akcji produkcji. Jest wybuchowo, ale zdarzają się niewypały.
28.05.2019 | aktual.: 31.05.2019 17:04
"Blood and Truth" to zapowiadana od długiego czasu gra akcji w wirtualnej rzeczywistości. Do gry potrzebny jest specjalny zestaw gogli i kontrolerów PlayStation VR dzięki, którym gracz przenosi się do wirtualnego Londynu pieczołowicie stworzonego przez artystów i programistów z PlayStation London Studio.
Oczekiwania co do tytułu były ogromne. "Blood and Truth" jest bowiem pierwszą grą o tak dużym budżecie na systemy wirtualnej rzeczywistości. PlayStation podjęło ryzyko i zainwestowało czas, ludzi i pieniądze. Rezultatem jest tytuł, który może dać "kopa na rozpęd" całej branży VR.
"Blood and Truth". Rozgrywka inna niż wszystkie
"Blood and Truth" to shooter widziany z pierwszej osoby. Tym co go wyróżnia od innych tytułów, to rozgrywka dopracowana do perfekcji. Esencją gry jest strzelanie. Jej twórcy zadbali o to, aby było ono jednocześnie autentyczne (brytyjscy ex-komandosi wspierali London Studio w roli doradców) ale też po prostu kozackie.
Dzięki takiemu podejściu broń w grze wygląda pięknie i realistycznie, ale amunicja w niej nie kończy się tak szybko jak w prawdziwym świecie. Strzelając ogniem ciągłym z karabinu maszynowego doświadczymy odrzutu, ale nie będzie on tak mocny jak podczas strzelania z prawdziwego kałasznikowa. Celowanie będzie wyzwaniem, ale nie przeszkodzi to pluć do przeciwników ołowiem z dwóch obrzynów trzymanych w obu rękach.
Gracz obsługuje broń za pomocą trzymanych w dłoniach kontrolerów, które przekazują jego ruchy do świata gry. Każdy ruch dłoni odwzorowywany jest w wirtualnym świecie. Oznacza, to zupełnie nowe wyzwania podczas strzelania z broni, a przede wszystkim podczas celowania. Ten element jest najbardziej zbieżny z celowaniem w prawdziwym życiu.
Broń, jak prawdziwa
Wielu weteranów strzelanek, dopiero w "Blood and Truth" przekona się, że to niezwykle trudna umiejętność i nie ma nic wspólnego z celowaniem myszką lub padem, do których przyzwyczaiły ich lata gier. Nawet delikatny ruch dłoni (lub jej drżenie) sprawia, że linia celowania (prosta pomiędzy okiem, muszką i szczerbinką) zostanie załamana, a wystrzelone pociski zamiast do celu lecą gdzie chcą. W tym sensie strzelanie w grze "Blood and Truth" jest niezwykle realistyczne i pokuszę się nawet o stwierdzenie, że może być skutecznym elementem treningu strzeleckiego.
Chociaż amunicja w broni nie kończy się w grze tak szybko, jak w prawdziwym świecie, to nie jest nieskończona. Wymaga to od gracza regularnego wymieniania magazynków, które znajdują się na klatce piersiowej (zawsze będzie tam amunicja do akurat trzymanej broni). Nowy magazynek wymienia się niczym prawdziwy komandos lub antyterrorysta szybkim ruchem sięgając do klatki piersiowej, a następnie do broni. Ale ostrzegam, w prawdziwym świecie nie jest to aż tak łatwe.
Wystrzel bębenek i zakręć rewolwerem na palcu
Producenci przygotowali mnóstwo detali i niespodzianek, aby korzystanie z broni było ciekawe. Broń krótką, typu pistolety można trzymać jedną dłonią lub oburącz, co wzmacnia stabilność. Pistolety, karabinki i strzelby można też trzymać po jednym w każdej dłoni. Chociaż nie ma to nic wspólnego z realizmem, to daje wyjątkowe poczucie "epickości".
Z rewolweru można strzelać klasycznie lub z biodra drugą dłonią odciągając kurek niczym kowboj podczas rozróby w saloonie na dzikim zachodzie. Technika jest mało celna, ale za to zwiększa szybkostrzelność. Natomiast przeładowanie rewolweru można przyśpieszyć o ułamek sekundy poprzez "machnięcie" nim tak, aby szybciej się zamknął – a podczas potyczki ułamki sekundy przesądzają o życiu i śmierci.
"Jednoręki bandyta". Druga ręka może przeszkadzać
Niestety w tym idealnie dopracowanym elemencie gry pojawił się tez jeden problem. Ma on związek z bronią długą taką jak karabiny. Te można złapać drugą dłonią z przodu, co zapewnia większą stabilność podczas strzelania. Niestety system PS VR nie jest najlepiej przystosowany do takiego ułożenia dłoni z kontrolerami. Te bowiem mają na sobie świecące kulki, które są "widziane" przez kamerę, która na tej podstawie przenosi ruch dłoni do komputera. Jeśli jedna ręka znajduje się przed drugą (tak jak podczas trzymania broni), to także kontrolery znajdują się jeden za drugim i zasłaniają się nawzajem. Skutkuje to niekontrolowanym "przeskakiwaniem" broni w grze i eliminuje ten sposób strzelania.
"Pimp my gun"
Każdy posiadany egzemplarz broni można dostosować poprzez dodatki takie jak tłumik dźwięku, celownik laserowy i holograficzny czy przedłużone magazynki. Każdy element można też (ręcznie) pomalować. Dodatki i farby gracz odblokowuje za punkty zdobywane na misjach. Najdroższą farbą jest złoty chrom – wart wysiłku.
Produkcja 10/10
Do produkcji gry zostało zaangażowane studio PlayStation London Studio, czyli jedna z najstarszych i najbardziej doświadczonych ekip w rodzinie PlayStation. Rezultatem jest idealnie stworzony świat z autorską muzyką, animacjami motion capture i aktorskimi dialogami.
Na wysokości zadania stanęli też inżynierowie i programiści, którzy z konsoli PlayStation 4 wydobyli absolutne 100 proc. mocy. Gra działa w pełnych 60 klatkach i rozdzielczości, która z możliwie najlepszymi detalami oddaje szczegóły świata.
Narracja i tempo gry nie dorównują rozgrywce
W tej prawie idealnej produkcji pojawiły się niestety pewne niezrozumiałe decyzje, które powodują, że momentami gra jest po prostu nudna. Chodzi przerywniki filmowe i sceny, których gracz jest uczestnikiem, ale nic nie może zrobić. Tych elementów zdecydowanie za dużo, jak na grę akcji, a niektóre z nich ciągną się w ślimaczym tempie. Najgorzej jest na początku, bo w ten sposób akcja ciągnie się przez kilkanaście (!) minut w trakcie, których tylko na chwilę wchodzimy do akcji.
Przerwy i wolniejsze elementy są potrzebne, bo akcja w "Blood and Truth" jest wyczerpująca fizycznie. Niestety balans pomiędzy akcją, a spokojniejszymi elementami jest zaburzony a same sceny rozmów są nieciekawe. Dodatkowo aktorzy mają zwyczaj robienia dużych odstępów pomiędzy dialogami, co dodatkowo frustruje.
Sprawę dodatkowo pogarsza polsku dubbing. Ten jest dla mnie nie do zniesienia do tego stopnia, że po 30 minutach grania z polskimi dialogami musiałem odinstalować grę, zmienić język systemu na angielski i pobrać ją (30 GB) ponownie. Po pierwsze, dialogi są przetłumaczone bez pomysłu. Gracz wciela się w byłego komandosa, który walczy z gangsterskim półświatkiem. Można by się spodziewać, że taka osoba będzie mówiła słownikową polszczyzną, a od przekleństw będą więdły uszy. Tymczasem główny bohater raczy nas "mięsem" rodem z filmów akcji z lat 90, czyli "cholera", "dupek", 'ja pieprzę". Jednak ostatnią kroplą był dla mnie moment, gdy były komandos powiedział do swojego brata gangstera "gwoli ścisłości". Czy ktokolwiek, kiedykolwiek słyszał, aby ten zwrot został użyty podczas rozmowy dwóch kumpli? Bo ja nie.
Polska wersja osłabia grę
Kiepsko napisane dialogi są tak samo kiepsko odegrane. W brytyjskiej wersji dialogi nagrywali aktorzy, którzy jednocześnie odgrywali sceny (w technologii motion capture). Dodaje to wiarygodności i wpływa na intonację i natężenie głosu. W polskiej wersji językowej słychać, że aktorzy stoją nieruchomo w studiu nagraniowym przed mikrofonem i czytają nieznane sobie słowa. Zaryzykuje nawet stwierdzenie, że tłumacze pracujący nad dialogami nie do końca wiedzieli co tłumaczą. W jednym momencie pojawia się bowiem fraza "mocno, naprzód". Mówią to do siebie dwaj żołnierze podczas akcji. Nie mam pojęcia co to mogło znaczyć.
"Blood and Truth" ważny krok dla rozwoju wirtualnej rzeczywistości
Pomimo kiepskiej narracji i tempa gry "Blood and Truth", to świetna rozrywka, której próżno oczekiwać od innych produkcji. "Zabawa" z bronią nigdy nie była takim wyzwaniem i nie dawała takiej satysfakcji jak w tej grze. "Blood and Truth" oferuje nie tylko świetną jednorazową przygodę. Tryb wyzwań sprawia, że chętnie będę powracał do tego tytułu żeby sprawdzić się na strzelnicy czy sprawdzić, który z kumpli na imprezie zdobędzie lepszy wynik.
W wersji anglojęzycznej gra zasługuje na ocenę 8/10. Od ideału grę "Blood and Honor" dzieli nieprzemyślana narracja oraz problemy z trzymaniem broni długie w obu rękach. Chociaż ten drugi problem jest niewielki, to biorąc pod uwagę, że esencją gry jest strzelanie, to ten błąd eliminuje ważny element rozgrywki.
W polskiej wersji językowej gra traci dla mnie kolejny punkt.