Bezdomni jako hotspoty - "odczłowieczenie"?
W Austin w Teksasie odbyły się ostatnio targi SXSW, na których największą atrakcją nie były prezentowane technologie, a bezdomni, którzy występowali na nich w roli mobilnych hotspotów.
Zaczęło się od tego, że agencja reklamowa wpadła na nowy pomysł pomocy bezdomnym, na którym zyskaliby również marketingowcy. Wymyślili więc sposób, dzięki któremu obie strony były zadowolone i uzyskały realny profit. Trzynastu bezdomnych ochotników otrzymywało 2. dolarów dziennie oraz wszystko to, co zarobili na udostępnianiu internetu. Agencja zyskała rozgłos... choć w ostateczności nie taki, na jaki liczyła.
Początkowo wszyscy podchodzili do tego nowatorskiego rozwiązania z entuzjazmem. Jednak kiedy sprawa zyskała rozgłos w internecie, na firmę spadła fala krytyki: "odczłowieczający", "uwłaczający", "ordynarny" - tak powszechnie określano jej pomysł.
Agencja broni się, że nie ma przecież różnicy pomiędzy zatrudnianiem bezdomnych do kolportażu prasy czy roznoszenia ulotek (co jest powszechną praktyką w USA) a płaceniem im za krążenie po targach z urządzeniem Wi-Fi. Tym bardziej, że sami zainteresowani bronią swojego pracodawcę: - _ Kocham rozmawiać z ludźmi i jednak jest to prawdziwa praca. _ - mówi jeden z bezdomnych, pan Clarence Jones. - _ Zaoferowano nam uczciwy dzień pracy i godną płacę _ - dodaje.
Nie bez znaczenia jest też wpływ tego eksperymentu na relacje bezdomnych ze społeczeństwem. Ci pierwsi mają okazję znowu uczestniczyć w normalnym codziennym życiu, ci drudzy oswajają się z ludźmi, którzy często nie ze swojej winy wylądowali na ulicy (pan Jones stracił swój nowoorleański dom podczas przejścia huraganu Katrina), a są traktowani jak trędowaci.
Wiele kontrowersji wywołała też forma, w jakiej akcja została przeprowadzona. Oprócz urządzenia Wi-Fi (a w zasadzie MiFi) rozprowadzającego internet z sieci 4G, które bezdomni nosili przy sobie, zostali także ubrani w firmowe koszulki, na których głównym elementem był duży napis: "Jestem Clarence, jestem hotspotem 4G". Między innymi to wywołało tak ostry przeciw internautów. Czy słuszny? Cóż, jeśli sami zainteresowani z oddaniem bronią pomysłu, dzięki któremu chociaż przez chwilę mieli poczucie bycia potrzebnymi i bycia częścią społeczeństwa - chyba nie mamy moralnego prawa, aby komukolwiek zabraniać tego typu akcji w przyszłości.
jg/sw/sw