Bednarek: Mam dość. Przestańmy oskarżać się nawzajem o zatruwanie planety
Gigantyczna elektrownia? Olbrzymia fabryka? Nie - w miniony weekend za największych trucicieli "uznano" uczestników wrocławskiego półmaratonu. Wszystko przez plastikowe kubki. Daliśmy sobie wmówić, że to pojedynczy ludzie są odpowiedzialni za wyrządzone planecie szkody.
"Boli mnie ten widok. Tak po prostu" - napisał autor zdjęcia, Oleś Kulczewicz. Fotografia zrobiona w trakcie wrocławskiego nocnego półmaratonu przedstawia zaśmieconą plastikowymi jednorazowymi kubeczkami ulicę.
Dbający o środowisko od razu się oburzyli. Mamy przecież w pamięci wody pełne plastiku, żółwie duszące się foliówkami czy wieloryba, w którego wnętrznościach znaleziono kilogramy śmieci. Liczby zapewne nie kłamią - do 2050 r. będziemy mieli więcej odpadów plastikowych niż ryb. Coś chcemy z tym zrobić, rezygnujemy ze słomek i jednorazowych sztućców, a wszystko jak krew w piach. Przyszli biegacze i nabrudzilI!
Setki udostępnień, tysiące komentarzy. Wśród nich kilka w kontrze. Że punktów rozdawania wody było raptem trzy, śmieci nie ciągnęły się po całej trasie. Że organizatorzy na pewno zadbają i posprzątają ulicę. Oburzonych było jednak więcej - jednorazowy plastik to zło, a biegacze to egoiści, którzy za nic mają naszą ukochaną cierpiącą planetę!
Biegacze - wróg numer jeden
Reakcja na zdjęcie mnie przeraziła. Pokrętna troska o środowisko sprawiła, że dzisiaj wrogiem numer nie jest zła korporacja, która zatruwa, ale Jan Kowalski, który ośmielił się napić z plastikowego kubka. A w kawiarni poprosił o słomkę. "Wielcy biegacze", "sport to zdrowie", pisane z przekąsem "ważne, że są fit", a nawet "świnie" - tak komentujący oceniają uczestników biegu.
Z jednej stronę się nie dziwię. Bałagan zawsze robi negatywne wrażenie. Z drugiej strony poraz kolejny tworzy się aura kłótni o kilka worków śmieci, jakby to one odpowiadały za topnienie lodowców. Sam staram się ograniczyć plastik. Zabieram ze sobą torbę na zakupy, piję filtrowaną wodę kranową zamiast butelkowanej, a bananów czy ziemniaków nie chowam w foliowej reklamówce. Mam jednak jednak dosyć zrzucania winy i brania na siebie odpowiedzialności za całe zło wyrządzone klimatowi, podczas gdy prawdziwi szkodnicy trują dalej.
Z opublikowanego w 2017 roku raportu Carbon Disclosure Project wynikało, że tylko 100 firm odpowiada za aż 71 proc. emisji gazów cieplarnianych na świecie. To przede wszystkim państwowe i prywatne konsorcja paliwowe, które wydobywają, przetwarzają i sprzedają ropę, gaz oraz węgiel. Z innych wyliczeń wynika, że wśród największych trucicieli jest przewoźnik morski wożący ludzi, amerykańska sieć supermarketów, a nawet branża finansowa, która także odpowiada za zatrucie środowiska.
Z danych Greenpeace wynika, że 350 kg plastikowych odpadów jednorazowego użytku Nestlé produkuje w ciągu 5 sekund. Ale nie - serce się kraje, gdy widzimy kilka kilo śmieci zostawionych przez biegających półmaratończyków.
Słomka - nieistotny ułamek światowego plastiku
Marcin Napiórkowski w tekście "Słomkowy zapał" cytował Adama Mintera, autora książki "Junkyard Planet" o globalnym krążeniu śmieci. Z jego obserwacji wynika, że "słomki stanowią zaledwie nieistotny ułamek światowego plastiku", a większym zagrożeniem dla oceanicznych stworzeń są odpady pochodzące ze sprzętu do połowów. Jakoś nie słyszałem, by protesty przeciwko łowieniu były tak głośne, jak kolejne ogłoszenia celebrytów czy znanych miejscówek o tym, że kończą ze słomkami i plastikowymi sztućcami. Gdyby firmy zajmujące się połowem ryb zobaczyły, jak w Polsce odbiera się biednych półmaratończyków i jakie określenia w ich kierunku padają, padliby ze śmiechu.
Owszem, zmiana nawyków jest bardzo ważna. Problem w tym, że daliśmy sobie wmówić, że to wszystko nasza wina. Świat wygląda jak wygląda, bo zachciało nam się słomek i tanich koszulek. Winny jesteś ty i ja, a nie politycy, którzy mają w nosie ostrzeżenia naukowców czy korporacje, które nie wprowadzają ograniczeń, bo bardziej im się to opłaca.
Mało tego. Nie są źli ci, którzy mają w swojej ofercie szkodliwe produkty - plastikowe, bawełniane czy zatruwające środowisko - ale ci, którzy je kupują. Od nas wymaga się bycia "świadomymi konsumentami". Ale już sklepy nie muszą być "świadomymi sprzedawcami".
Rozumiem, że potrzebujemy mieć wrażenie, że możemy zmienić świat - stąd pozytywna moda na to, by rezygnować z jednorazowych plastikowych produkt ów. Chcemy się nawzajem mobilizować, widząc pierwsze efekty zmian. Tylko że w tym wszystkim powoli niektórzy się zapędzają - łatwo oskarżają innych o brak troski i zrzucają odpowiedzialność nie na tych, których trzeba.
Dzisiaj dla komentujacych bardziej eko może być sklep, który ma pełno plastikowych i szkodliwych przedmiotów na półkach, w tym jednorazowe foliówki, ale za to wprowadzi do sprzedaży jeden biodegradowalny zestaw. Za to Jan Kowalski, który weźmie udział w zawodach, zostanie okrzyknięty trucicielem planety. Absurd.