Bajka o dilerach takich, co przytarli nosa operatorom

30.11.2007 18:35

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

„Duży może więcej” – przekonywało nas kilka lat temu w swoich reklamach PZU. Ale są też bajki o Dawidzie, który pokonał Goliata, czy Szewczyku Dratewce – pogromcy smoka wawelskiego (a może Smoka Wawelskiego? Nie, to chyba jednak nie było imię i nazwisko). Czasami jednak bajka potrafi przybrać całkiem realne kształty.

„Duży może więcej”. – przekonywało nas kilka lat temu w swoich reklamach PZU. Ale są też bajki o Dawidzie, który pokonał Goliata, czy Szewczyku Dratewce – pogromcy smoka wawelskiego (a może Smoka Wawelskiego? Nie, to chyba jednak nie było imię i nazwisko). Czasami jednak bajka potrafi przybrać całkiem realne kształty. Czy diler sieci komórkowej potrafi przytrzeć nosa potężnej sieci komórkowej, posiadającej 1/3 rynku i dysponującej niemal nieograniczonymi możliwościami dobierania sobie partnerów? Bajka. A jeśli wszystkim trzem na raz? Megabajka? Tym razem to jednak prawda. Z tych najprawdziwszych.

Ale zacznijmy bajkę nie od końca, a od początku. Jeszcze kilka lat temu układ (choć dziś może bezpieczniej będzie napisać zasady współpracy) był jasny. Jeśli prywatna firma chciała założyć sieć punktów handlujących poza telefonami komórkowymi także ofertą operatorską musiała sobie wybrać jednego z trzech (Play wtedy jeszcze nie działał). I nie było mowy o współdziałaniu z konkurencyjnym telekomem. To groziło natychmiastowym wypowiedzeniem umowy. Mobilnym operatorom wyraźnie pasowała sytuacja, że dilerzy ich sieci oferują wyłącznie ich ofertę.

I sielanka trwała. Wiadomo było, że jak się wejdzie do salonu Liberty, czy mPunktu, to można kupić telefon w sieci Plus, w Germanosie Ere, zaś w Tellu, czy GTI Ideę (obecnie Orange)
itd.

Zupełnie inaczej sytuację widzieli dilerzy. Im to, co narzucili operatorzy (trzej na raz to samo? jakoś bez porozumienia się ze sobą?) była zupełnie nie w smak. Przekonywali, że co innego salony firmowe operatorów –. tu oczywiście telekom prezentuje własną ofertę. Ale diler to firma prywatna, a nie własność operatora. Ten ostatni nie będzie jej dotował, gdy sprzedaż nie będzie szła. Szefowie przekonywali, że prywatne sieci dilerskie powinny sprzedawać oferty wszystkich operatorów. Chętni do zakupu mogliby w jednym miejscu porównać sobie aktualne propozycje telekomów, przemyśleć zakup, a nie biegać z wywieszonym językiem od salonu do salonu. A ostatecznie i tak decyzja zostanie podjęta za namową znajomych, bądź pod wpływem reklamy. Operatorzy w ogóle nie słuchali tej argumentacji. Odpowiedź byłataka sama – jeden diler to jeden operator i basta.

Ale diler coraz mniej chciał „panów”. operatorów słuchać. Najgłośniej – zapewne z racji swojej wielkości (największa w Polsce sieć salonów, działalność w kilku krajach Europy, stabilny właściciel zagraniczny) pomruki wydawał Germanos. Grecy (bo wbrew skojarzeniom z nazwą Germanos nie jest firmą niemiecką) nie mogli pojąć dlaczego mają być dilerem wyłącznie jednego operatora. Pokazywali swój wzorcowy salon w Atenach, gdzie obok ofert wszystkich działających w Grecji operatorów można było kupić także sprzęt audio-wideo. Diler rodem z Hellady pomrukiwał, pomrukiwał, aż w końcu zagrzmiał.

Nagle pojawiła się informacja Germanos (diler Ery) został właścicielem GTI (diler Idei). Operatorzy przez moment zgłupieli. Sytuacja dla nich była niespotykana –. diler śmiał się postawić. Nie bardzo wiedzieli co dalej. Grozili wypowiedzeniem umowy, potem się z tego wycofywali i rozeszło się po kościach. Tym zaniechaniem operatorzy wbili sobie gwóźdź do własnej trumny.

Gdy pojawił się Play Germanos wypowiedział umowę Erze i związał się z Play (teraz salony działają pod marką PlayGermanos). Jeszcze nie wszyscy dobrze zrozumieli co jest grane, a przedstawiciele Germanosa oświadczyli, że tak naprawdę to są cały czas gotowi …. dalej współpracować z Erą. Drugim odważnym, o którym było głośno był Tell. Ten diler Idei/Orange wchodząc na giełdę nie ukrywał, że ma w planie posiadać w sieci swoich salonów oferty wszystkich operatorów (czyli stać się tzw. multidilerem). Tym, którzy śmiali się z tych obietnic mina zrzedła bardzo szybko. W minionym tygodniu Tell poinformował, że chce do końca roku mieć w swoich salonach posiadać ofertę Plusa, bo … tę Orange, Erę i Play już ma. Stało się jasne, że już nie ma odwrotu. Za nimi albo idą, albo lada chwila pójdą kolejni. Przyszłość to multidilerzy, którzy współpracują ze wszystkimi operatorami i pod własnym dachem mają oferty każdego z nich. I w tym kierunku pójdą teraz zmiany.

I to już koniec bajki. A skoro koniec, to i morał. A ten będzie może i banalny, ale jak najbardziej oddający rzeczywistość. Wszystko to wyjdzie nam –. użytkownikom telefonów komórkowych tylko na zdrowie. Skończy się bieganie niezdecydowanych od salonu do salonu. Będzie wszystko w jednym. Tak jak na świecie. A operatorzy? Cóż, muszą przełknąć fakt, że duży nie zawsze może więcej.

Marcin Kwaśniak

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także