B‑21 Raider – nowa wersja najpotężniejszego bombowca świata
21.02.2017 | aktual.: 21.02.2017 12:32
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Armia USA postanowiła rozpocząć proces wymiany floty swoich bombowców strategicznych. Modelem, który niebawem wejdzie na stan uzbrojenia, będzie samolot B-21 Raider. To znacznie ulepszona wersja B-2 Spirit, do której nowa maszyna jest łudząco podobna. Choć zdecydowana większość parametrów technicznych jest tajna, to jednak coś już wiemy. Ten samolot będzie bardzo groźny.
Armia USA podjęła decyzję o wymianie swojej floty bombowców B-1, B-2 i B-52. Średni wiek maszyn B-1 i B-2 sięga 27 lat, a B-52 to ponad 50 lat. Ta ostatnia maszyna znajduje się na stanie wojska od roku 1955, a to oznacza, że jest już wyjątkowo przestarzała. Planowane wycofanie ich ze służby ma nastąpić na początku lat 40. XXI wieku. To właśnie z tego powodu dostawy najnowszego samolotu mają rozpocząć się już w roku 2020 i trwać sukcesywnie do roku 2040. Wojsko planuje zakupić początkowo od 80 do 100 maszyn, w dostawach podzielonych na pięć transz. Docelowo mówi się jednak o nawet 175-200 egzemplarzach mających wejść do czynnej służby.
Bombowce wciąż są potrzebne
Czy w dobie zaawansowanych dronów, rakiet balistycznych i pocisków kierowanych potrzebne są jeszcze bombowce? Siły powietrzne twierdzą, że tak. Drony wciąż mają zbyt mały udźwig i nie nadają się do wykonywania nalotów bombowych. Użycie rakiet jest natomiast zbyt drogie, aby poświęcać drogi sprzęt do zbombardowania np. dużych obszarów miejskich. Stąd właśnie decyzja Pentagonu o zakupie zupełnie nowych maszyn.
Co będzie potrafiła nowa maszyna?
B-21 Raider kształtem przypomina znany większości osób bombowiec B-2. Konstrukcja latającego skrzydła z ukrytymi w kadłubie silnikami znacząco zmniejsza echo radarowe i podnosi właściwości Stealth maszyny. Jest to jednak konstrukcja, która jest bardzo trudna w pilotażu. Lotem obecnie użytkowanych B-2 steruje praktycznie w całości komputer, bez którego maszyny nie byłyby w stanie utrzymać kierunku lotu czy manewrować. Eksperci oceniają zatem, że wzrost mocy obliczeniowej procesorów przełoży się na to, iż przynajmniej część nowych bombowców będzie mogła działać całkowicie autonomicznie, tak jak obecnie drony Predator. Przedstawiciele armii zaprzeczają jednak tym doniesieniom twierdząc, że chcą, aby na pokładzie zawsze znajdował się człowiek. Z drugiej strony chwalą się, że maszyna będzie w pełni dostosowana do współpracy z systemami bezzałogowymi. Generał Robin Rand w wywiadzie dla „Defensetech” stwierdził enigmatycznie, że nawet jeśli B-21 będzie w przyszłości zdolny do samodzielnych akcji, to i tak lepiej, aby na jego pokładzie wciąż znajdował się pilot.
Dotrze do dowolnego miejsca na świecie
Zasięg samolotu ma wynosić przynajmniej 10.000 km, a możliwość tankowania w powietrzu ma pozwolić na dotarcie z terytorium USA do dowolnego miejsca na świecie. Co ciekawe, maszyna ma być ekstremalnie szybka – czas dotarcia do celu oddalonego o kilkanaście tysięcy kilometrów ma być nie dłuższy niż 2 godziny. Maszyna imponuje jednak nie tylko osiągami. Kluczem do sukcesu maszyny ma być zdolność do przedarcia się przez wszystkie obecnie znane systemy obrony przeciwlotniczej i zdolność do operowania nad jego terytorium całkowicie niezauważonym.
Samolot jako centrum dowodzenia dronami
B-21 ma być nieco mniejszy od swojego pierwowzoru B-2, jednak będzie przystosowany do przenoszenia najnowszego uzbrojenia USA – od bomb z głowicami jądrowymi, poprzez bomby elektromagnetyczne, a na działach laserowych kończąc. Samolot będzie też mógł pełnić rolę centrum walki elektronicznej, a także stanowić swoistego rodzaju centrum dowodzenia dronami. Armia planuje także wykorzystywać maszynę jako swoje „oczy i uszy” nad terytorium wroga. B-21 będzie zdolny wlecieć niezauważony nad strategiczne cele rozmieszczone głęboko wewnątrz kraju przeciwnika i przekazywać niezbędne dane oraz transmitować wideo w czasie rzeczywistym.
Astronomiczna cena
Wojsko musi się jednak liczyć z kosztami. Cena jednego egzemplarza wynosi astronomiczne 511 mln USD. Jednym z warunków kontraktu pomiędzy Pentagonem a producentem (Northrop Grumman) było maksymalne wykorzystanie istniejących już technologii. Wszystko po to, aby cena nie wzrosła jeszcze bardziej.