Atomowa zagłada. Tajemnica zatonięcia okrętu podwodnego K‑8
Służba na pierwszych okrętach podwodnych z napędem jądrowym przypominała sport ekstremalny, czego dowodem są burzliwe losy okrętu K-8. Jego służbę zakończyła katastrofa – w 1970 roku wynurzony i uszkodzony pożarami okręt zatonął w Zatoce Biskajskiej wraz z połową załogi. Jak do tego doszło?
Radziecki okręt K-8 był przedstawicielem Projektu 627 (kod NATO: November) - pierwszej w ZSRR serii okrętów podwodnych z napędem jądrowym. Przy 107 metrach długości wypierał w zanurzeniu ponad 4,7 tys. ton, mieszcząc na swoim pokładzie 104 osoby załogi. Jednak to nie rozmiary, ale wyposażenie okrętu stanowiło o jego wyjątkowości.
K-8 był napędzany przez 2 70-megawatowe reaktory, a jego uzbrojenie stanowiły torpedy, uzbrojone w głowice jądrowe – idealna broń, by niszczyć szczególnie ważne, morskie cele, jak wrogie lotniskowce czy zgrupowania okrętów.
Problem polegał na tym, że K-8 od początku trapiły różne awarie i problemy techniczne Doszło nawet do tego, że okręt, który został wytypowany do zdobycia pod wodą bieguna północnego, musiał zostać wycofany z prestiżowej misji i zastąpiony inną jednostką.
Na okręcie doszło także do incydentu bezpieczeństwa, podczas którego napromieniowana została część załogi. Na domiar złego podczas kontroli po jednym z remontów odkryto, że otwór w kadłubie został przez lekkomyślnych stoczniowców... zaklejony drewnianym korkiem, który następnie dla niepoznaki zamalowano.
Nie przeszkadzało to jednak w wyznaczeniu go do uczestnictwa w wielkich, oceanicznych manewrach Okiean-70.
Manewry Okiean-70
Związek Radziecki przez całą swoją historię nie dysponował flotą na miarę swojej mocarstwowości. Położenie i uwarunkowania historyczne sprawiały, że sowiecka flota miała charakter przybrzeżny – mogła wspierać działania na lądzie czy działać na niewielkich akwenach, ale dominacja na oceanach była poza jej zasięgiem.
Sytuację tę zmieniły częściowo nowoczesne okręty podwodne, intensywnie rozwijane przez Rosjan, a wielkie manewry Okiean-70 (Ocean-70) miały udowodnić, że Związek Radziecki jest zdolny do działania z dala od własnych baz i zaplecza, także na odległych akwenach.
O znaczeniu manewrów dobitnie świadczy liczba zaangażowanych w nie okrętów, przekraczająca 200 na- i podwodnych jednostek, a wśród nich także K-8.
Zagłada okrętu podwodnego
Po 52 dniach patrolu, podczas którego K-8 przekradł się przez Cieśninę Gibraltarska, a następnie "bawił się" w kotka i myszkę z amerykańskimi jednostkami na Morzu Śródziemnym, okręt był w drodze powrotnej do macierzystego portu.
Podczas przepływania Zatoki Biskajskiej wybuchła na nim seria pożarów, która pozbawiła okręt napędu, a także zniszczyła systemy łączności. Udokumentowana, bohaterska postawa załogi, z narażeniem życia podejmującej próby przywrócenia sprawności okrętu, przyniosła tylko rosnącą liczbę ofiar śmiertelnych.
Warta wspomnienia jest m.in. postawa lekarza pokładowego, który w odciętym czasowo i pozbawionym tlenu przedziale okrętu oddał swój aparat tlenowy jednemu z pozostających pod jego opieką rekonwalescentów.
Radzieckie jednostki, które przybyły na pomoc, podjęły wprawdzie na pokład poszkodowaną część załogi, ale kapitan okrętu wraz z kilkoma śmiałkami do końca usiłował go ratować, podejmując m.in. próby przyjęcia holu.
Ostatecznie w nocy 12 kwietnia 1970 roku okręt zatonął wraz z 22 członkami załogi. W sumie, na różnych etapach katastrofy K-8, ze 104-osobowej załogi zginęły 52 osoby. Podczas przeprowadzonego po katastrofie śledztwa winą za zatonięcie okrętu obarczono załogę, pomijając liczne wady konstrukcyjne.
Tajemnica Victora
Zatonięciu K-8, choć na pozór wygląda na zwykłą katastrofę, jakich wiele wydarzyło się we flotach podwodnych, towarzyszy jednak niewyjaśniona tajemnica.
Jedną z nich są dwa zdania, jakie znalazły się we wspomnieniach dowódcy radzieckiego okrętu podwodnego K-38 (Projekt 671, w kodzie NATO: Victor). E. D. Czernow wspomina, że jego okręt podczas manewrów współdziałał z K-8 i po zarejestrowaniu awarii mógł być przy jego burcie w czasie krótszym, niż godzina.
Oznacza to, że radzieckie dowództwo mając na szali życie załogi K-8 i ujawnienie istnienia "myśliwskiego" K-38 - jednego z najnowocześniejszych okrętów swojej floty podwodnej - zdecydowało się poświęcić ludzi, byle tylko utrzymać istnienie nowego okrętu w sekrecie.
Przypomina to nieco inną katastrofę radzieckiego okrętu podwodnego. Gdy 7 kwietnia 1989 roku tonął K-278 Komsomolec, śmierć poniosło 39 osób z 69-osobowej załogi, ponieważ dowództwo odmówiło przyjęcia pomocy od znajdujących się w pobliżu, norweskich jednostek.
Stawianie sprzętu ponad życie załóg nie jest jednak wyłącznie sowiecką specjalnością. Podobną w skutkach decyzję podjęła niegdyś brytyjska Admiralicja, godząc się na śmierć 99 marynarzy tylko dlatego, by nie naruszyć kadłuba okrętu podwodnego HMS "Thetis", który następnie podniesiono z dna, wyremontowano i przywrócono do służby.
Atomowe pole minowe
Drugim z sekretów K-8 jest udział okrętu w rzekomym postawieniu atomowego pola minowego na Morzu Śródziemnym, w pobliżu Neapolu, będącego portem macierzystym bazującej w tym rejonie świata amerykańskiej VI Floty. Brakuje informacji na temat szczegółów technicznych tego przedsięwzięcia, a pomysł ten mógłby zostać zaliczony do zupełnie fantastycznych, gdyby nie źródło, które opublikowało raport na ten temat.
Na możliwość postawienia przez K-8 atomowego pola minowego w rejonie portu w Neapolu zwracał uwagę m.in. brytyjski dziennik "Independent", powołując się na włoskiego eksperta do spraw bezpieczeństwa, Mario Scaramellę. Rewelacje te zostały skomentowane m.in. przez przedstawicieli włoskiej floty, którzy możliwość taką uznali za ekstremalnie mało prawdopodobną.