Amerykanie chcą wrócić na Księżyc. Śpieszy im się, bo czują presję

Amerykanie chcą wrócić na Księżyc. Śpieszy im się, bo czują presję

Amerykanie chcą wrócić na Księżyc. Śpieszy im się, bo czują presję
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons CC BY | NASA
Grzegorz Burtan
27.03.2019 13:39, aktualizacja: 27.03.2019 17:23

- Wracamy na Księżyc – zapowiedział wiceprezydent Mike Pence. W ciągu pięciu lat Amerykanie znowu postawią stopę na Księżycu. Najwyższy czas, można by rzec. Ale powodem tak mocnych deklaracji nie jest dobro świata nauki, a konkurencja z Chinami.

Podczas obrad Narodowej Rady do spraw kosmosu wiceprezydent USA podkreślił, że jego kraj musi być pionierem badań kosmicznych.

- Ustalmy jedno: pierwsza kobieta i następny mężczyzna na Księżycu będą amerykańskimi astronautami, wysłanymi amerykańską rakietą z amerykańskiej ziemi – podkreślił.

Grunt się pali

Co ciekawe, w razie jakichkolwiek trudności z realizacją misji prezydent Donald Trump nie będzie zmieniał jej celów, a raczej organizację. Czyli NASA. Początkowo Amerykanie mieli wrócić na Księżyc do 2028 roku. Jednak Pence uznał ten termin za niewystarczająco dobry. Podkreślił, że adwersarze USA – Rosja i Chiny, również zbroją się w tym kosmicznym wyścigu. Trzeba przyznać, że język jest godny ostatniej załogowej misji na Księżyc, która miała miejsce w 1972 roku w ramach misji Apollo 17.

- Ogłaszać może każdy, bo każdy z dużych graczy chce znaleźć się na Księżycu – komentuje dla WP Tech Kamil Muzyka, ekspert prawa kosmicznego. – Stanom może się to udać. Pod warunkiem że znajdą na to środki oraz podwykonawców – dodaje.

Problemem dla USA są też Chiny. Państwo Środka to duże wyzwanie dla Stanów, bo nie tylko inwestuje w przemysł kosmiczny jak szalone, ale jak zauważa ekspert, podejmuje się projektów, które USA wcześniej zarzuciło.

- Chiny chcą wrócić do programu elektrowni słonecznych, zapomnianego pomysłu z USA. Byłyby to elektrownie orbitalne, zbudowane z surowców z Księżyca. Przesyłałyby zebraną za pomocą paneli energię słoneczną mikrofalami na Ziemię. Amerykanie polegli na tym pomyśle – głównie z powodów budżetu oraz braku odpowiedniej bazy przemysłowej. Brakowało pojazdów wynoszących LEO, pojazdów transferu orbitalnego i księżycowych, górnictwa i przetwórstwa księżycowego, katapulty lub innych środków przenoszenia materiałów księżycowych, fabryk na orbicie i jednostek składających takie konstrukcje – opisuje Muzyka.

Program powstawał przed satelitowym boomem, w okolicach lat 90. Teraz jednak Chiny zamierzają powrócić do tej koncepcji, jako niewyczerpanego źródła czystej energii.

Jak się za to zapłaci?

Zejdźmy jednak na ziemię i powróćmy do kwestii Amerykanów na Księżycu. Problemem jest oczywiście budżet. Misje Apollo kosztowały w przybliżeniu 120 miliardów dolarów. Współcześnie wysłanie człowieka na Księżyc wyniesie około 135 miliardów dolarów. A budżet NASA na 2019 rok to 21,5 miliarda dolarów.

Łukasz Wilczyński z Europejskiej Agencji Kosmicznej tłumaczy, na co powinno się zwrócić uwagę.

- Wystąpienie wiceprezydenta Mike’a Pence’a o powrocie Amerykanów na Księżyc odbiło się szerokim echem w mediach międzynarodowych. Moim zdaniem mamy tu do czynienia z dwiema kwestiami – mówi WP Tech. - Pierwsza to trwająca wciąż dyskusja publiczna nad budżetem NASA na kolejny rok fiskalny, co wiąże się z aktywnym lobbyingiem administracji kosmicznej o przyznanie większej kwoty. Druga to przypadająca w tym roku okrągła, 50-ta rocznica pierwszego lądowania człowieka na Księżycu, amerykańskiej misji Apollo 11 – opisuje.

Dlatego należy nieco ostrożnie podchodzić do tych zapowiedzi, uważa ekspert. Szczególnie, że wciąż mamy do czynienia z dalszymi opóźnieniami potężnej rakiety SLS i brak obecnie wyraźnie zarysowanego programu owej obecności na Srebrnym Globie. Od wielu lat NASA oponuje za stałą bazą a nie kolejnymi wysoko kosztowymi misjami w stylu Apollo.

- Powiedzmy sobie więc szczerze, Pence to nie Kennedy bo i czasy mamy nieco inne. Wtedy liczyło się zdobycie Księżyca za wszelką cenę i "do końca dekady". Teraz eksploracja Księżyca musi mieć mocne podwaliny ekonomiczne, co zaczynają pokazywać np. plany europejskie czy chińskie. Do tego mamy cały wianuszek prywatnych inicjatyw, które także obrały sobie na cel misje księżycowe. No i pozostaje w takim razie pytanie, co dalej z Marsem? Bowiem po udanej misji Curiosity i nadchodzącej Mars 2020, brakuje zaakceptowanych kolejnych – przestrzega Wilczyński.

Szykuje się wejście na nowy bieg w programie kosmicznym. Kosmiczny wyścig nabiera rozpędu.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (182)