Aluminium, autyzm i gorące debaty. Badanie eksperta budzi wątpliwości
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Na zaproszenie parlamentarnego zespołu do sejmu przybył prof. Christopher Exley. W swoim artykule naukowym łączył występowanie zaburzeń ze spektrum autyzmu z występowaniem aluminium w mózgu. Lekarze są jednak sceptyczni co do tych rewelacji.
Wykład odbył się w ramach działań Parlamentarnego Zespołu ds. Bezpieczeństwa Programu Szczepień Ochronnych Dzieci i Dorosłych. Ponad godzinna prezentacja profesora Exleya dotyczyła tego, co sam bada od 1984 roku. Czyli co robi aluminium z żywymi organizmami. Od 2009 roku adiuwanty są w centrum zainteresowania prowadzonej przez niego grupy badawczej. To spotkanie było podsumowaniem trwających prawie dekadę badań. Profesor sam podkreślił, że nie pracuje nad autyzmem czy szczepionkami. Pracuje nad samym wpływem.
- Dawanie leku człowiekowi wymaga potwierdzenia jego bezpieczeństwa. Jak widać, nie jest tak. W szczepionkach testuje się całość substancji, nie jej pojedyncze komponenty. Te testy muszą być wyjątkowo rygorystyczne – podkreślał Exley.
Czemu aluminium?
Jak twierdzi brytyjski profesor, adiuwanty w szczepionkach są wykorzystywane jako placebo w testach bezpieczeństwa. Aluminium jest bowiem toksyczne, nie ma żadnych pozytywnych efektów dla zdrowia. Stąd zdziwienie, że używa się go jako środka bezpieczeństwa - dla przykładu w szczepionkach na HPV.
- Wiele razy pytałem firm farmaceutycznych o próbkę adiuwanta do testów. Dostawałem odpowiedź odmowną. Efekt placebo oznacza brak szkody. Testowaliśmy je w wielu lekach, ale nie mogliśmy w szczepionkach. Osoba w wieku od 0 do 18 lat, otrzymała coś, co nie jest placebo, opisane jako placebo. 2.5 proc. zaszczepionych na HVP zapada na chorobę właśnie przez występowanie aluminium w szczepionce. Dlatego przeprowadzamy badania. Chcemy zrozumieć, jak adiuwanty działają, dlaczego są w szczepionce i jak możemy usprawnić jej formułę - podkreślił.
Co się dzieje z adiuwantem po wstrzyknięciu? Wiadomo, że jest to tylko miligram aluminium. Ale koncentracja przy wstrzyknięciu to 0,07 milimoli. A 0,01 milimola aluminium zabija łososia w 48 godzin, podkreślił. Tak działają adiuwanty – są toksyczne w momencie wstrzyknięcia.
Exley opisał również swoje najważniejsze badanie. Polegało ono na mierzeniu poziomu aluminium w mózgach osób z autyzmem, które zmarły. Była to grupa nastoletnich, anonimowych osób. Poziom aluminium był u nich bardzo wysoki lub wysoki (10/12/15ppm). Exley nie łączył tego bezpośrednio ze szczepionkami, co zresztą kilkukrotnie podkreślił. Zauważył jednak, że poziom ten powinien wzbudzić obawy i być przyczynkiem do kolejnych badań nad autyzmem, a poziomem aluminium w mózgu.
Metodologia i wątpliwości
Całą polemikę oraz dyskusję z argumentami profesora można przeczytać w naszej relacji z transmisjiParlamentarnego Zespołu ds. Bezpieczeństwa Programu Szczepień Ochronnych Dzieci i Dorosłych. Udział w niej wzięła Anna Rahnama. Lekarka często angażuje się w tłumaczenie procesu szczepień, zabierała również głoś w naszym artykule na temat szkodliwych skutków przebytej odry. W komentarzu dla WP Tech opowiada o swoich wrażeniach ze spotkanie.
- Dyskusja była interesująca. Uważam, że warto rozmawiać niezależnie od poczucia, czy przekonaliśmy drugą osobę, czy nie. W mojej opinii argumenty oraz tezy profesora Exleya z artykułu zostały bardzo dobrze zbite. Profesor kilka razy podkreślał, że nie zajmuje się autyzmem, więc dlaczego napisał artykuł naukowy na temat autyzmu? – pyta.
Jak mówi Rahnama, samo badanie jest również niemiarodajne.
- Badanie ilościowe aluminium w mózgu pięciu osób, bez żadnej grupy kontrolnej – to zdecydowanie za mało, żeby stawiać tezy łączące ten pierwiastek z występowaniem zaburzeń ze spektrum autyzmu. Nie wiadomo też, jak dawcy tych organów zmarli, kim byli, jaki prowadzili tryb życia. Te wyniki nie wytrzymują zestawienia z metaanalizami na temat zaburzeń ze spektrum autyzmu, które przeprowadzano na milionach osób i na kilku kontynentach. Nie wykryto tam związków zaburzeń ze spektrum autyzmu i aluminium - podkreśla.
- Debatę oceniam na plus. Eksperci bardzo dobrze poradzili sobie z argumentami strony przeciwników obowiązkowych szczepień. Na szczęście zabrakło, szkodliwej moim zdaniem, formy debaty w postaci matka dzieci bez kierunkowego wykształcenia, kontra lekarz, które często kończyły się po środku. W tym przypadku widać było, że rację mają osoby zajmujące się zawodowo szczepieniami i wykształcone kierunkowo - skonkludowała.