Aleksandr Bogdanow. Rosyjski naukowiec, który chciał zatrzymać starzenie
Aleksandr Bogdanow wierzył, że człowiek może być wiecznie piękny i młody - a co za tym idzie, w końcu stanie się nieśmiertelny. Wystarczy tylko transfuzja krwi. Pomysł rodem z książek science-fiction doprowadził go do śmierci.
04.01.2019 | aktual.: 06.01.2019 16:56
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Inspirację literaturą science-fiction należy w tym przypadku traktować dosłownie. Aleksandr Bogdanow - a właściwie Aleksandr Malinowski, urodzony w 1873 roku w należącej dziś do Polski Sokółce - był nie tylko politykiem, filozofem, lekarzem, ale też autorem utopijnych powieści. W 1908 roku wydał nieprzetłumaczoną nigdy na język polski książkę "Czerwona gwiazda".
W niej Marsa zamieszkują Marsjanie o bolszewickich poglądach. Kosmici są rozwiniętą cywilizacją, w której jednostka nie istnieje. "Marsjanie są podobni do siebie, trudno rozróżnić ich płeć i określić wiek" - pisała o bohaterach książki Katarzyna Sobijanek. Chodzą nawet w tych samych strojach, a nikomu nie przychodzi do głowy, aby się wyróżnić. Przedstawiciel Ziemi, główny bohater Lenni, zachwyca się komunistyczną, marsjańską społecznością, której rozwój technologii pozwala z przyjemnością pracować po 15 godzin dziennie.
O ile 15-godzinnej pracy trudno zazdrościć, tak jedna cecha Marsjan z 1908 nawet dzisiaj może wzbudzać swego rodzaju zaciekawienie. Wymiana krwi pomiędzy jednostkami pozwalała im wyrównywać umiejętności i różnice pomiędzy płcią, a przy tym wydłużała ich życie. Science-fiction? Nie dla Bogdanowa.
Przyjaciel Lenina
"Lenin i Bogdanow byli najbliższymi współpracownikami, a w trójkę, z żoną Lenina Nadieżdą Krupską, tworzyli zdawałoby się nierozerwalną grupę przyjaciół" - tak Simon Ings w książce "Stalin i naukowcy" opisywał relację naukowca z przyszłym przywódcą radzieckiej Rosji. Po upadku rewolucji w 1905 roku Bogdanow razem z Leninem przebywali w Finlandii. Jak pisze Ings, urodzony w Sokółce naukowiec był świetny w pozyskiwaniu funduszy, które przez lata pozwalały funkcjonować bolszewikom. Ale z czasem poglądy jego i Lenina zaczynały się znacząco różnić. Poskutkowało to wydaleniem Bogdanowa z partii w 1909 roku. Wcześniej przyjaciele próbowali pogodzić ich, organizując towarzyską potyczkę w szachy. Lenin przegrał, a wygrana jego przeciwnika jeszcze bardziej go rozjuszyła.
W 1921 roku Bogdanow wyjechał do Wielkiej Brytanii, gdzie w jego ręce trafiła książka Geoffreya Keynesa o wiele mówiącym tytule: "Transfuzja krwi". Utopijne wizje pisarza-Bogdanowa mogły stać się realne za sprawą Bogdanowa-naukowca. W swoim prywatnym laboratorium przez dwa lata przeprowadzał eksperymenty związane z transfuzją. A kiedy Leonid Krasin, za sprawą którego Bogdanow trafił do Wielkiej Brytanii, zachorował, naukowiec od razu wiedział, jak mu pomóc.
Szalona metoda zadziałała. Terapia wykorzystująca transfuzję krwi sprawiła, że pacjent bardzo szybko poczuł się lepiej. Jako że Krasin był rosyjskim ambasadorem w Wielkiej Brytanii, wieści o cudownym wyzdrowieniu trafiały do najważniejszych osób. W tym - do samego Józefa Stalina, ówczesnego sekretarza generalnego Partii Komunistycznej, z którym Bogdanow się spotkał. To właśnie dzięki niezwykłej kuracji Bogdanow mógł stanąć na czele pierwszego na świecie Instytutu Transfuzji Krwi, założonego w Moskwie w 1926 roku.
Sposób na nieśmiertelność
Bogdanow naprawdę wierzył, że transfuzja krwi sprawi, że ludzie staną się zdrowsi i przede wszystkim młodsi. Miała nie tylko powstrzymać starzenie, ale też być lekiem na wszystko - bezsenność, łysinę, problemy ze skórą czy pogarszający się wzrok. Chociaż w instytucie niektórzy pacjenci zarażali się syfilisem, to Bogdanow był ciągle pewny swojej metody. "Braterstwo krwi" miało stać się faktem. "Znieść podział na uczonych i nieuczonych, na rządzących i rządzonych, na organizatorów i organizowanych, na psychiczny i fizyczny wymiar człowieka, na świadomość i byt, na poznanie i działanie" - wierzył Bogdanow.
Bogdanow nigdy przedstawił żadnych prac naukowych, które mogłyby być zrecenzowane przez innych naukowców. "Swoje twierdzenia opierał na ryzykownych porównaniach, hipotezy traktował jak fakty i – co może najbardziej znamienne – nigdy nie udostępnił wyników swoich badań w celu ich naukowej recenzji. Tak naprawdę nigdy nie napisał żadnej prawdziwej rozprawy naukowej – wszystko było w zasadzie propagandą skierowaną do prasy popularnej" - pisał Simon Ings.
11 skutecznych transfuzji
Co tam naukowe pisma! Ja jestem żywym dowodem na to, że metoda działa - zdawał się twierdzić Bogdanow. Na sobie przeprowadził aż 11 wymian, które rzekomo polepszały jego stan zdrowia. Do czasu. 12 transfuzja była jego ostatnią. Mając 54-lata, wymienił się krwią z ochotnikiem w wieku 21-lat. Bogdanow wierzył, że w ten sposób przejmie zdrowie chłopaka, ten zaś zyska np. jego wiedzę i doświadczenie. Skończyło się tragedią.
Najprawdopodobniej doszło wstrząsu hemolitycznego, spowodowanego osłabieniem organizmu po wcześniejszych transfuzjach. Inne źródła podają, że 21-latek był chory na gruźlicę i malarię. Mimo leczenia Bogdanow zmarł dwa tygodnie po swoim zabiegu.
Dziś o rosyjskim naukowcu wciąż można znaleźć informacje na internetowych stronach Sokółki. Choć piszący o nim artykuły Edward Horsztyński przyznaje, że ze względu na poglądy Bogdanowa może być dla mieszkańców co najwyżej "lokalną ciekawostką historyczną", a nie powodem do dumy.