Alarm w nocy? Głupia zabawa hakerów
To co zdarzyło się w Dallas to dowód na kiepskie zabezpieczenie miasta, a przy okazji bardzo niebezbieczny atak hakerski. Efekt "zabawy" w mógł mieć poważne konsekwencje.
W nocy z piątku na sobotę syreny alarmowe w Dallas wybrzmiewały aż piętnastokrotnie. Za każdym razem po 90 sekund. Wojna? Katastrofa? Nadciągający kataklizm? Nie - po prostu hakerski wybryk.
Miasto nie podaje szczegółów ataku hakerskiego, ale według portalu niebezpiecznik.pl radiooperator po prostu nadał sygnały, aktywujące poszczególne syreny. Musiał znać odpowiednią częstotliwość, sposób kodowania oraz 8-znakowy pin dla każdej ze 156 syren. Nie wiadomo, czy to głupi żart jednego z pracowników, czy może doszło do wycieku poufnych danych.
Skalę ataku pokazuje mapa - właśnie te syreny wyły w nocy:
Zwykle syreny alarmowe ostrzegają przed tornadem. Pogoda tamtej nocy była jednak dobra, więc mieszkańcy nie mieli pojęcia, o co chodzi. Niektórzy podejrzewali więc atak odwetowy, związany z inwazją Stanów Zjednoczonych na Syrię.
Odczuły to służby ratunkowe. “Z udostępnionych statystyk wynika, że pomiędzy 23 a 3 rano numer alarmowy 911 (odpowiednik naszego 112) odebrał 4400 połączeń, czyli dwa razy tyle, ile zazwyczaj przez całą weekendową noc (od 23 do 7)” - pisze Niebezpiecznik.
Zamiast czekać na połączenie 10 sekund, czas oczekiwania wynosił… 6 minut.
Głupi żart, obnażający słabość systemów zabezpieczających, mógł więc skończyć się tragicznie. Problemy mieszkańców ze snem to tylko drobniutki problem...
“Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło” - i w tym przypadku to powiedzenie ma sens. Amerykańskie miasta chcą dokładnie sprawdzić, czy do podobnego ataku mogłoby dojść i u nich. Z kolei władze Dallas zapewniają, że nowe zabezpieczenia skuteczniej poradzą sobie z tego typu incydentami.