Absurdalne prawo UE. Linie lotnicze "muszą" latać bez pasażerów
08.01.2022 18:51, aktual.: 24.02.2022 15:40
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Pandemia koronawirusa SARS-CoV-2 wciąż trwa i ujawnia nowe absurdy. Tym razem chodzi o międzynarodowe prawo obowiązujące na terenie Unii Europejskiej. Według niego samoloty muszą wykonywać co najmniej 50 proc. planowych lotów, by zachować swoje prawa do startów i lądowań w przyszłości.
Jak donosi The Bulletin, Brussels Airlines musi wykonać 3000 lotów bez pasażerów lub tylko z kilkoma osobami. Lufthansa zaś ma na celowniku znacznie większy ruch – łącznie to aż 18 tys. lotów, by utrzymać dotychczas zarezerwowane dla linii miejsca na lotniskach. Czy Unia Europejska bierze pod uwagę ciężkie realia branży podróżniczej spowodowanymi nie tylko zimą, ale też pandemią COVID-19? Jasne, ale nie tak, jak powinna.
Na początku pandemii, linie lotnicze nie musiały wykonywać żadnych lotów swoją flotą, by zachować wolne sloty startów i lądowań. Przewozy były po prosty wstrzymane. Z czasem regulacje Unii Europejskiej rosły, aż osiągnęły pułap 50 proc. regularnych lotów. Operatorzy mówią jednogłośnie – to za dużo i nawet w sezonie trudno zrealizować plan, a co dopiero teraz. Dla porównania, w czasach przed pandemią wymogiem była realizacja 80 proc. regularnego ruchu.
Wraz z rosnącymi słupkami zakażeń, odwoływane są kolejne loty. Do końca marca 2022 roku, Lufthansa ma w planach odwołanie nawet 33 tys. operacji. Wraz z rozprzestrzenianiem się w Europie wariantu Omnikron, coraz więcej linii rezygnuje z lotów – po prostu nie mają dla kogo ich organizować.
Poza tym, z każdym pustym przelotem wiążą się koszty, jak też emisja zanieczyszczeń do atmosfery, co jest kolejnym absurdem unijnego prawa. Co chwilę przecież słyszymy o tym jak ważne jest zmniejszanie śladu węglowego, a sama UE nakazuje jego bezsensowne generowanie. Podobnie jest z kosztami – pojawiają się kolejne pomysły na pomoc przedsiębiorcom na terenie Unii, a prawo skazuje ich na wyrzucanie pieniędzy w błoto.
Pierwszy z powyższych powodów wzbudził poważne obawy belgijskiego ministra transportu Georgesa Gilkineta, jak podaje Metro. Polityk zwrócił się do Komisji Europejskiej o poluzowanie wymogów, bo obecne działania są sprzeczne z ambicjami Unii Europejskiej w kwestii neutralności węglowej. Poruszył również temat kosztów, co jawnie skazuje linie lotnicze na generowanie strat.
Jeśli linie lotnicze nie będą realizowały założeń prawa UE, mogą im zostać odebrane przypisane sloty startów i lądowań, w związku z czym nie będą mogły rozwijać swoich usług.