5 superbroni, które zepsuli Sowieci

5 superbroni, które zepsuli Sowieci
Źródło zdjęć: © Wikipedia

25.10.2011 | aktual.: 29.12.2016 08:20

5 superbroni, które zepsuli Sowieci

Po zakończeniu II Wojny Światowej rozpoczął się wyścig zbrojeń pomiędzy mocarstwami bloku wschodniego a znienawidzonym "zachodem". W tej pogoni za coraz nowszymi technologiami ogromną rolę odgrywało… kopiowanie pomysłów. Tak się jakoś złożyło, że to zazwyczaj Sowieci kopiowali od Amerykanów - z różnym skutkiem.

Na początku lat 40. Amerykanie wprowadzili na pola bitew Gąsienicowy pojazd amfibijny (ang. LVT). Był to opancerzony transporter piechoty, który pozwalał na dokonywanie desantu z wody. Dodatkowo wyposażano go w różnego rodzaju uzbrojenie, od karabinów maszynowych, po siejące postrach miotacze ognia. Odporne na ostrzał z broni maszynowej, chroniące przewożony oddział przed granatami, LVT zostały wręcz znienawidzone przez japońskich żołnierzy.

1 / 9

Sowiecka kopia – BTR-60P

Obraz
© Wikipedia

Jak można się domyślić, każdy chciał mieć taką "zabawkę" jak LVT, również Sowieci. W ten sposób powstał BTR-60P – wschodni odpowiednik amerykańskiego pojazdu desantowego. Wiele elementów udało się świetnie skopiować, pojazd był amfibią, więc umożliwiał poruszanie się po wodzie, mógł przewozić żołnierzy i zapewniał ochronę przed ogniem maszynowym. BTR-60P miał tylko jedną wadę – nie posiadał dachu. Wystarczyło, że przeciwnik wrzucił granat do środka, aby skutecznie pozbyć się pojazdu i wszystkich transportowanych przez niego żołnierzy. Radzieccy inżynierowie zaproponowali jednak rozwiązanie tego problemu... Przykrycie pojazdu wodoodporną plandeką. Dobrze czytacie, nie kuloodporną tylko wodoodporną. Przynajmniej deszcz przestał być problemem dla wojaków.

2 / 9

Atomowy okręt podwodny Nautilus

Obraz
© Wikipedia

Pierwszym atomowym okrętem podwodnym świata był amerykański Nautilus. Główną zaletą tego typu jednostek była możliwość pozostawania pod wodą nawet przez cztery miesiące. Bardzo istotna była również możliwość przepłynięcia pod biegunem północnym i operowania na terytorium wroga. Mówiąc o wrogu… Sowieci nie mogli pozwolić Amerykanom na taką dominację.

3 / 9

Sowiecka kopia – Projekt 627

Obraz
© Wikipedia - Bellona Foundation

Radziecki odpowiednik atomowych okrętów podwodnych stanowiły jednostki określane jako Projekt 627, przez NATO nazywane okrętami klasy listopad. Jednymi z pierwszych jednostek tego typu były K-3 oraz K-8. Ich możliwości były równie imponujące, co amerykańskich odpowiedników… Z jednym małym wyjątkiem – na pokładzie wybuchały pożary. 8 września 1967 roku na pokładzie okrętu K-3 pojawił się ogień. Na szczęście, albo raczej nieszczęście załogi, uruchomił się system przeciwpożarowy, który zdusił niebezpieczeństwo za pomocą dwutlenku węgla. System pozwolił opanować ogień, ale pozbawił również życia 37 członków załogi - wielu z nich nie znajdowało się nawet w pobliżu ognia. Zaledwie trzy lata później, pożar wybuchł na okręcie K-8, czyniąc go pierwszym zatopionym sowieckim atomowym okrętem podwodnym.

4 / 9

Działo atomowe - M65

Obraz
© Wikipedia

Konstrukcję działa oparto na niemieckim dziale kolejowym K5. Zachowując kaliber i konstrukcję łoża osadzono je na dwóch ciągnikach siodłowych znajdujących się na końcach działa. Przed strzałem ciągniki były odłączane, a działo osadzane na ziemi. Przeznaczony dla nowego działa ładunek atomowy o mocy 15 kiloton został skonstruowany przez zespół kierowany przez Roberta Schwartza, a kompletny granat opracowano w Picatinny Arsenal wykorzystując odpowiednio powiększoną skorupę granatu burzącego kalibru 240 mm. Działo M65 zostało wprowadzone do uzbrojenia w 1952 roku. 25 maja 1953 roku o godzinie 8:30 czasu lokalnego, na amerykańskim poligonie atomowym Nevada Test Site z działa M65 po raz pierwszy wystrzelono pocisk atomowy.

5 / 9

Sowiecka kopia – 2B1 Oka

Obraz
© Wikipedia

Cztery lata zajęło Sowietom skopiowanie amerykańskiego pomysłu. Eksperymentalne działo miało lufę o długości 20 m i strzelało pociskami o wadze 750 kg na odległość do 45 km. Broń miała jednak dwie wady. Długi czas przeładowania, powodował, że można było oddać teoretycznie jeden strzał co pięć minut. Zauważyliście w poprzednim zdaniu określenie "teoretycznie"? No właśnie, drugą wadą było uszkadzanie mechanizmów działa przy wystrzale, co sprawiało, że można było oddać tylko jedną salwę. Projekt porzucono w 1960 roku, na rzecz pocisków balistycznych.

6 / 9

Krążownik Raimondo Montecuccoli

Obraz
© Wikipedia

Włoski krążownik Raimondo Montecuccoli powstał w 1931 roku i okazał się całkiem sprawnym okrętem, który w czasie służby pokonał kilka amerykańskich i brytyjskich jednostek. Krążownik przetrwał wojnę, służąc włoskiej Marynarce Wojennej do 1964 roku.

7 / 9

Sowiecka kopia – Kirov

Obraz
© Wikipedia

Kopią włoskiego krążownika był radziecki Kirov. W tej chwili spodziewacie się pewnie, że okręt zatonął zaraz po wodowaniu, albo zaczęła go zżerać rdza. Nic z tych rzeczy, w rzeczywistości było dużo gorzej. Kirov co prawda nie zatonął, ale został trafiony torpedą – własną. Wystrzelony podczas testów pocisk, zawrócił i zniszczył silniki okrętu. Jakby tego było mało, okazało się, że strzelanie z dział umieszczonych na pokładzie powoduje rozpadanie się elementów okrętu. Niezrażeni Sowieci postanowili nie zauważać tych problemów i powstało jeszcze pięć okrętów tego typu. Co ciekawe, żaden z krążowników nie został zatopiony. Pewnie wrogowie zostawili je w spokoju w nadziei, że same się unicestwią.

8 / 9

Myśliwiec Harrier

Obraz
© Wikipedia

W 1969 roku Brytyjczycy wprowadzili do służby myśliwiec pionowego startu i lądowania – Harrier. Samolot nie tylko mógł startować bez rozbiegu na pasie, ale był również zabójczą maszyną do walki powietrznej. W konflikcie o Falklandy, myśliwce Harrier zanotowały wynik zestrzeleń 22 do 0 przeciwko przeważającemu liczebnie lotnictwu Argentyny.

9 / 9

Sowiecka kopia – Yak-38

Obraz
© Wikipedia

Tworząc Yaka 38, Sowietom udało się z powodzeniem skopiować system pionowego startu i lądowania. To właściwie wszystko co udało im się skopiować z brytyjskiego Harriera. Radziecki myśliwiec nie dawał się uruchomić przy zbyt wysokiej temperaturze lub zbyt dużej wilgotności. Prawdziwe kłopoty zaczynały się jednak dopiero, gdy udało się szczęśliwie wystartować. Silniki samolotu miały tendencję do gaśnięcia, co oczywiście powodowało rozbicie się maszyny. Co więcej, jeśli silnik nie zgasł w trakcie misji, trzeba go było wymienić na nowy co 22 godziny lotu. Zakładając, że jakimś cudem Yak-38 dotarł w rejon walk, pilot mógł się tylko modlić, gdyż samolot mógł przenosić bardzo mało uzbrojenia (około dziesięciokrotnie mniej niż myśliwiec F-15). Choć nawet gdyby miał pokaźny arsenał, nie grałoby to większej roli, gdyż maszyna nie była wyposażona w radar do namierzania jednostek wroga.

GB/SW/SW

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (376)