Radzieckie, gigantyczne działo nuklearne

Radzieckie, gigantyczne działo nuklearne

Radzieckie, gigantyczne działo nuklearne
09.07.2013 10:48, aktualizacja: 09.07.2013 12:52

Na początku "zimnej wojny", w 1952 roku Amerykanie pokazali światu prawdziwie przerażające działo M65, zdolne do strzelania pociskami nuklearnymi. W odpowiedzi na tę broń Rosja zaprezentowała działo samobieżne 2A3 Kondensator 2P. Choć wiele osób twierdziło, że sowiecka armata jest tylko na pokaz, broń była jak najbardziej prawdziwa.

W 195. roku Amerykanie umieścili swoje M65 w Niemczech, niedaleko granicy ZSRR. Zgodnie z niepisanymi regułami "zimnej wojny" Sowieci musieli odpowiedzieć, i to szybko. Utworzono więc projekt o kryptonimie "Objekt 271", nad którym pracowało biuro projektowe Grabina. Miał on na celu stworzenie odpowiednio wytrzymałego i mobilnego podwozia dla nowego działa samobieżnego. Wykorzystano w tym celu podwozie czołgu T-10M, odpowiednio zmodyfikowane, by wytrzymało odrzut przy wystrzale. W 1956 roku skończono prace na radzieckim działem kalibru 406 mm zdolnym do strzelania pociskami nuklearnymi. Otrzymało ono oznaczenie 2A3. Co ciekawe, amerykańska armata M65 miała kaliber "jedynie" 280 mm. Jak się później okazało różnica w przekroju lufy nie wynikała z faktu, że Rosjanie zbudowali broń potężniejszą, a raczej z tego, że radzieccy inżynierowie nie byli w stanie wytworzyć mniejszej amunicji.

Tak wyglądał wystrzał z amerykańskiego działa M65:

Władze Związku Radzieckiego nie trzymały nowej konstrukcji w tajemnicy i już w 195. roku cały świat mógł zobaczyć absurdalnie wielkie działo podczas parady na Placu Czerwonym. Początkowo obserwatorzy spekulowali, że pokazano jedynie atrapę broni. Rosja nie miała jednak zamiaru podtrzymywać takiego przekonania i szybko potwierdzono, że działo jest jak najbardziej prawdziwe. Broń miała maksymalny zasięg 25,6 km i była przeznaczona do niszczenia strategicznych celów wroga. Celowanie w pionie odbywało się przez podnoszenie i opuszczanie lufy, zaś w poziomie przez obracanie całego pojazdu. Pocisk artyleryjski do tej broni ważył ponad pół tony (570 kg).

Wielu ekspertów wojskowych, gdy pierwszy raz zobaczyło nową radziecką broń twierdziło, że działo rozpadnie się przy pierwszym wystrzale. Wkrótce jednak przeprowadzono pierwsze, udane testy. Broń nigdy jednak nie trafiła do masowej produkcji - powstały tylko 4 sztuki. Oprócz działa 2A3. na bazie tego projektu powstała jeszcze większa, eksperymentalna artyleria samobieżna 2B1 Oka zaprezentowana w 1957 roku. Podwozie powstało w zakładach Kirowa w ramach projektu "Objekt 273". Lufa tej broni miała długość 20 m i kaliber 420 mm. Działo strzelało pociskami ważącymi 750 kg na odległość 45 km.

Dość szybko okazało się, że rozmiary obu dział - zarówno 2A3. jak i 2B1 – są ich największą wadą. Skomplikowana procedura ładowania powodowała, że można było wystrzelić zaledwie 1 pocisk na 5 minut. Co więcej, siły odrzutu po wystrzale były tak wielkie, że nie tylko powodowały cofanie całego pojazdu o kilka metrów, ale również uszkadzanie mechanizmów broni. W związku z tym armaty trzeba było przeglądać po każdym wystrzale. Na domiar złego, gigantyczne lufy sprawiały, że działa były niesamowicie niewygodne w transporcie.

Ostatecznie projekty radzieckich, gigantycznych dział samobieżnych przegrały z pociskami balistycznymi, jak 2K6 Luna, które były nie tylko poręczniejsze, ale przede wszystkim biły artylerię na głowę zasięgiem. Dziś 2A3 i 2B1 można podziwiać w muzeach w Sankt Petersburgu i Moskwie.

_ GB/SW/GB _

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (143)