Zwiedza miejsca, które opuścili dawno temu. Urban Exploring to alternatywa dla wycieczki do parku
Pustostany, skłoty, opuszczone budynki, stare pałacyki i instytucje. Niektórych straszą, jeszcze więcej osób się nimi nie interesuje, ale jest grupa ludzi, którzy uwielbiają odkrywać pozostawione samym sobie budowle. To miejscy eksploratorzy. Rozmawialiśmy z jednym z nich.
12.10.2018 | aktual.: 14.10.2018 13:08
Według ostatnich danych Eurostatu - z początku bieżącej dekady - tylko 2,5 proc. mieszkań dostosowanych do całorocznego pobytu było niezamieszkanych. Pomimo dużego wzrostu od początku tego wieku (między 2002 a 2011 rokiem przybyło 200 tys. pustostanów) i obaw, że przyszłość Polski może stać pod znakiem hulającego po korytarzach budynków wiatru, temat nie budzi dużych społecznych kontrowersji.
Poniżej medialnego radaru przemykają więc ludzie, którzy jeżdżą po mieście lub poza miasto i szukają pozostawionych samym sobie znaków czasu z cegły lub betonu. Znajdują przedwojenne fabryki, opuszczone szpitale z okresu dwudziestolecia czy wielkie huty budowane za czasów słusznie minionych.
Zwiedzanie poza biurem podróży
30-letni Łukasz prowadzi swój fanpage na Facebooku, gdzie można śledzić jego kolejne odkrycia. A w rozmowie z WP Tech przybliża, jak wygląda jego hobby.
- Zaczęło się jakieś 3 lata temu. Najpierw od oglądania filmów takich youtuberów jak Sietra Urbex czy History Urbex Polska. Aż kiedyś wpadłem na pomysł żeby spróbować samemu – wspomina. - Na początku jeździłem tylko po najbliższej okolicy, ale zaczęło brakować miejsc, które można by pokazać innym, więc zacząłem wyruszać coraz dalej i mimo połowy dnia za kierownicą, zawsze wracałem zadowolony z takich wypraw.
Zobacz Też: Nasza wycieczka po Czarnobylu
W wyprawach stara się powrócić do swoich młodych lat. Do tych, jak mówi, zapomnianych pięknych rzeczy, stylu, architektury. Ale nie tak łatwo jest je znaleźć. Jazda z nadzieją, że akurat na coś trafimy, jest złudna. Dlatego trzeba się odpowiednio przygotować.
- Jest kilka źródeł, gdzie można odnaleźć informacje o opuszczonych miejscach. Najprostszym jest zwyczajna wyszukiwarka. Ale i tak może minąć kilka godzin, zanim coś godnego uwagi się znajdzie – zaznacza. - Kolejnym mogą być osoby, które się tym zajmują tak jak ja. Choć wielu z nich informacje o lokalizacji opuszczonego miejsca zostawia dla siebie, co jest w sumie prawidłowe. Popieram to, gdyż im więcej osób wie o danym miejscu, tym szybciej popadnie ono w ruinę. Ale czasem jakąś informację uda się w taki sposób zdobyć – zaznacza Łukasz.
Kolejnym źródłem są grupy na Facebooku i sam YouTube. Czasami ktoś jawnie poda informacje, gdzie znajduje się jakieś opuszczone miejsce. Jest też strona forgotten.pl. - Znalezienie opuszczonego miejsca nie będącego ruiną nie jest takie łatwe – podkreśla nasz rozmówca.
Opuszczony szpital
Czy jednak zwiedzanie rozpadających się budynków nie niesie za sobą zagrożenia? Zdaniem Łukasza najważniejsze to zachować rozsądek, mierzyć siły na zamiary i nie "cudować". Tyczy się to zwłaszcza Youtuberów, którzy chcą "dokręcić" efektowność swojego wideo.
- Co do zagrożeń to zaliczyłbym głównie stan techniczny obiektów, ochronę, złomiarzy, psy – wylicza Łukasz. - Kilkukrotnie spotkałem bezdomnych w takich miejscach, lecz absolutnie nie byli wrogo nastawieni. Jakiś czas temu eksplorowałem opuszczony hotel Legii Warszawa. Chodząc od pokoju do pokoju zdziwiło mnie, że w jednym były zamknięte drzwi. Jednak po otwarciu zobaczyłem młodego chłopaka, prawdopodobnie bezdomnego, czytającego książkę. To było dziwne. Kilka chwil później w hotelu zjawił się drugi bezdomny, ale ten już trochę głośniej manifestował swoją obecność. Jak dotąd nic złego mnie nie spotkało – mówi.
Ludzie na odludziu
Nie zmienia to faktu, że sytuacje stresujące się zdarzają.
- Pierwsza miała miejsce w polskich górach. Otrzymałem informacje o opuszczonym domu wczasowym. Wyjazd o trzeciej rano, 180 kilometrów drogi. Wczesnym rankiem jestem na miejscu. Mając informacje, gdzie znajduje się wejście do budynku, od razu się tam wybieram. To okienko w piwnicy. Już schylam się do wejścia, a tam jacyś ludzie. Szybko oddaliłem się za ogrodzenie budynku. Jak się później okazało, byli to inni eksploratorzy – wspomina.
Warto przeczytać: Budynki Polaków mogą uratować świat
Druga sytuacja też zdarzyła się w górach. To był opuszczony dom wczasowy. Łukasz zdobył informacje, że trzeba być bardzo ostrożnym i uważać na sąsiadów. W sobotę rano jest już na miejscu. Podążając górską drogą wśród górskich zabudowań stara się być jak cień. Nagle okazuje się, że w każdym domu zaczyna na cały głos ujadać pies. Odebrało mu to trochę pewność, ale jakoś wszedł do budynku. Było to w lesie.
Po skończonej eksploracji opuszcza dom wczasowy. Nagle w lesie, z niewiadomego kierunku, słyszy głosy mężczyzn. Znowu stres, że ktoś go widział. Wracając do auta, już czuje na sobie wzrok sąsiadów patrzących z okien. Odjeżdża tak szybko, jak się da.
Kolejnym razem Łukasz wynajduje na Google Maps jeszcze inny dom wczasowy. – Był "w likwidacji'' i znajdował się niedaleko mojego domu. Składał się z dwóch budynków. Zwiedziłem pierwszy, więc idę do drugiego. Zaniepokoiło mnie jednak pranie wiszące na zewnątrz – wspomina. - Pomyślałem, że to pewnie właścicielka. Nagle ze środka wyleciały 2 średniej wielkości psy. Trochę się przestraszyłem, zrobiły taki hałas, że na pewno właścicielka mnie widziała.
Pytam go, czy ma jakieś porady dla osób, które chciałyby rozpocząć przygodę z eksploracją starych budynków.
- Na pewno nie robić tego z myślą, że zostanie się sławnym – podkreśla. - Internet jest zapchany "urbexem" i trudno jest się przebić. Trzeba pamiętać, że początkujący ma ciężko. Powiem więcej, to nie jest przyjazne środowisko. Istnieje na FB grupa ludzi, którzy będą cię gnoić za wszystko i będą cię chcieli zniszczyć. A jak zobaczą, że radzisz sobie coraz lepiej, zrobią to z podwójną siłą. Dlatego wielu nie wytrzymuje presji tych osób. Zaczynając, trzeba być twardym, odpornym i cierpliwym w dążeniu do celu. I oczywiście patrzeć pod nogi podczas eksploracji – konkluduje.