Facebook. Mark Zuckerberg w Izbie Reprezentantów: Staramy się, jak możemy

Facebook. Mark Zuckerberg w Izbie Reprezentantów: Staramy się, jak możemy

Facebook. Mark Zuckerberg w Izbie Reprezentantów: Staramy się, jak możemy
Źródło zdjęć: © getty
Bolesław Breczko
23.10.2019 20:39, aktualizacja: 24.10.2019 07:44

Mark Zuckerberg po raz kolejny jest przesłuchiwany przez członków Izby Reprezentantów. Tym razem powodem wezwania go jest Libra, czy wirtualna waluta, którą Facebook chciałby wprowadzić. Tak jak i podczas poprzednich przesłuchań Zuckerberg mówi głównie jedno: staramy się.

Libra to wirtualna waluta, którą Facebook chciałby w przyszłości wprowadzić. Serwis chce pośredniczyć w jej wydawaniu i przesyłaniu pomiędzy użytkownikami. Na początku tego roku Facebook wraz z 27 globalnymi firmami powołał Libra Association - niezależny organ, który ma opracować model działania i wprowadzić cyfrową walutę. Sam Facebook pracuje natomiast nad wirtualnym portfelem - Colibra, który będzie służył do korzystania z pieniędzy.

Zuckerberg na przesłuchaniu

Pomysł szybko skrytykowały organizacje nadzoru finansowego, w tym te amerykańskie. Powód jest prosty. Wirtualna waluta, która powstanie przy wsparciu Facebooka może zaburzyć globalne status quo i dominację dolara jako podstawowej waluty dla międzynarodowych transakcji. Mark Zuckerberg został wezwany do Izby Reprezentantów, aby rozwiać wątpliwości co do swojego pomysłu.

Oglądając wcześniejsze, podobne przesłuchania z udziałem szefa Facebooka, można było się spodziewać powtórki znanego spektaklu. Większość reprezentantów wykorzystuje swoje 5 minut (tyle czasu mają na zadawanie pytań), aby wygłosić własne punkty widzenia. Tylko niektórzy faktycznie decydują się zadawać pytania związane z Librą. Odpowiedzi, padające z ust Zuckerberga, brzmią w skrócie następująco:

Chiny już działają

Facebook nie będzie "właścicielem" ani nadzorcą Libry. Odpowiadać za to będzie niezależna Libra Association, której przedstawiciel Facebooka jest tylko członkiem. Dołożymy wszelkich starań, aby transakcje dokonywane przy użyciu Libry były bezpieczne i nie służyły przestępcom i terrorystom. Jeśli my tego nie zrobimy, zrobią to Chiny, które już zaczęły prace nad podobnym systemem.

Większość odpowiedzi Zuckerberga, to powtarzanie frazy "świetne pytanie pani/panie kongresmanie", zapewnienia, że bezpieczeństwo i prywatność użytkowników są dla Facebooka bardzo ważne itp. itd. Podczas jednej ze swoich "odpowiedzi" Zuckerberg tak zapędził się w opowiadanie nieistotnych historii, że... zapomniał, jakie było pytanie i musiał prosić o jego powtórzenie.

Proszę trzymać się tematu

Zuckerbergowi zadania nie utrudniają sami reprezentanci. Pytają go o sprawy niezwiązane z Librą (np. marginalizowanie ruchów antyszczepionkowych), pytają o sprawy dawno wyjaśnione (np. kontrowersyjną kwestię targetowania reklam nieruchomości lub ofert pracy tylko do białych), albo dociekają, czy Zuckerberg jest kapitalistą czy socjalistą.

W tym momencie nie wiadomo, czy Libra kiedykolwiek powstanie w takiej formie, jaką przewidział Zuckerberg. Na chwilę obecną z 28 firm zakładających Libra Association odeszło już siedem, w tym PayPAal, Visa i MasterCard. Uzyskane odpowiedzi, nawet te rzeczowe, nie muszą zatem niczego konkretnego oznaczać.

Grillowanie Zucka

Nie znaczy to jednak, że przesłuchanie przez Reprezentantów jest dla Zuckerberga bezproblemowe. Co chwilę jest stawiany pod ścianą i zmuszany do odpowiedzi na pytania jak:

Czy Twitter powinien zablokować konta organizacji terrorystycznych? (Zuckerberg nie chce wypowiadać się za inną firmę).
Co robi, aby ukrócić rozpowszechnianie dziecięcej pornografii na Facebooku? (Odpowiedział, że jest system, który wykrywa i zgłasza takie przypadki).
Czy zgodziłby się aby pracować jako weryfikator zakazanych treści na Facebooku? (Bez jednoznacznej odpowiedzi).

Przesłuchanie jednego z najbogatszych ludzi na świecie jest na pewno ciekawym przedstawieniem, jednak zmienia niewiele. Nawet jeśli od Zuckerberga uda się wyciągnąć konkretne odpowiedzi, lub zmusić go do konkretnego działania, to ten może po prostu to zignorować. Taka sytuacja wydarzyła się w Europie. Komisja Europejska nałożyła 110 mln euro grzywny za wprowadzenie regulatorów w błąd co do możliwości połączenia kont użytkowników Facebooka z kontami w aplikacji WhatsApp, którą Facebook kupił. Przed zakupem przedstawiciele portalu mówili, że coś takiego byłoby "niezwykle trudne". Półtora roku później dane użytkowników obu serwisów zostały połączone.

Kara tyle, co napiwek

A kara 110 mln euro? Dla Facebooka, który rocznie notuje przychody liczone w miliardach euro (15 mld euro w 2017 roku), to mniej niż napiwek. To tak, jakby zapłacić 10 zł kary mając w kieszeni tysiące złotych. Dopóki ktoś nie nałoży na Facebooka kary, która go zaboli (finansowej w procentach od rocznego obrotu lub więzienia dla zarządu), to portal nie musi martwić się grzywnami, ani ograniczać swoich planów.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (20)