Zamiast plastiku - grzyb. Polka prezentuje, jak zastąpić śmieciowe opakowania
Kombucha. Dla większości obce słowo, dla maniaków eko żywności - grzybek do tworzenia zdrowego napoju. Ale Polka ma dalece ciekawszy pomysł. Udało jej się zamienić tkankę grzyba w imitujące folię opakowanie.
08.06.2018 | aktual.: 09.06.2018 11:21
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Grzegorz Burtan, WP Tech: W czasie robienia dyplomu pracowałaś w Meksyku.
Róża Rutkowska: Zgadza się, ale pracowałam przez Skype’a. Wszystko odbywało się zdalnie, a samo doświadczenie uzmysłowiło mi, jak wiele można zrobić, pracując przez internet.
A w tym czasie dyplom robiłaś w Polsce
Studiowałam na poznańskim SWPS w dziale School of Form na kierunku Industrial Design. To wzornictwo przemysłowe, z dużym naciskiem na proces powstawania tych rzeczy.
To skąd ten Meksyk?
Szukałam praktyk w internecie. Spodobały mi się jedne tam, zadzwoniłam przez Skype'a i się dostałam. Geografia nie jest już żadnym ograniczeniem, żeby coś robić.
A skąd pomysł na design?
Z jednej strony nie daje mi on dogłębnej wiedzy, tylko małe skrawki z wielu dziedzin. Kiedyś myślałam o tym, jako wadzie, bo w końcu na niczym tak konkretnie się nie znam. Z drugiej strony designer to taki “zlepiacz” różnych koncepcji i idei z wielu dyscyplin - ktoś, kto stara się je łączyć w jedno.
A ty wzięłaś się za bary z grzybem.
To nie do końca grzyb.
A co dokładnie?
To SCOBY, kultura mikroorganizmów,, którą można hodować w domu w pojemniku. Nie wymaga jakiejś szczególnej uwagi czy opieki, jedynie na początku.
Ale tej kultury nie używa się tylko do tworzenia kombuchy. Na Filipinach jest deser, Nata-de-Coco, które można również kupić w Polsce i staje się coraz bardziej popularny. Pojawia się również w innych produktach, a otrzymany smak jest zależny od tego, czym tę kulturę karmimy.
Pojawiają się propozycje, by wykorzystywać tę bakterię do produkcji tkanin, używa się jej też w medycynie. Już ponad dekadę temu dużo szumu zrobiła Susan Lee z projektem "Grow Your Own Clothes". Zaproponowała ubrania z bakterii, ale temat jest nadal na etapie badań. Nie znajdziemy ich jeszcze w sklepie, choć to bardzo bliska przyszłość. To samo z butami - jest start-up, który proponuje obuwie zrobione w ten sposób.
Sporo zastosowań.
Tak, choć na razie masowo używane jest głównie w branży spożywczej. Ale nikt jeszcze nie zaproponował kombuchy jako opakowania.
Zobacz także
Ty byłaś w takim razie pierwsza. Jak na to wpadłaś? Nagłe olśnienie?
Przeciwnie. Przez chwilę mój pokój przypominał biuro z filmu detektywistycznego - na każdej ścianie miałam notatki, na których zapisałam, co i w jaki sposób można wykorzystać jako materiał.
Jak je formujesz?
Przy pomocy własnych, dość prymitywnych narzędzi. Jeśli chce przechować w nich zioła, to je tam aplikuję i składam. Mokre SCOBY schnie i zaczyna się łączyć, więc nie potrzeba żadnego kleju ani specjalnych połączeń. W ten sposób mamy coś w rodzaju próżniowego opakowania. Można je też formować w specjalnych matrycach.
Materiał rośnie dwa tygodnie w bardzo płaskich pojemnikach, produkcja przypomina farmę wertykalną, czyli piętrową. W odróżnieniu do roślin nie wymaga światła słonecznego do rozwoju, jedynie temperatury 25-30 stopni. Dlatego hodowany może być w podziemiach lub innych pomieszczeniach, przez co uważa się to za przyszłość rolnictwa. Po nastawieniu, wlaniu pożywki i bakterii, trzeba poczekać, w tym czasie mikroorganizmy niejako tkają materiał na powierzchni płynu. Po tym czasie otrzymujemy gotowy produkt. który formujemy wedle potrzeb “rolnika przyszłości”. Na przykład jako opakowanie na mieszanki ziół, przypraw, czy nawet dania półgotowe, jak kasza z warzywami. Może i niedługo przekąskę z insektów czy batony z alg?
Te opakowania długo się rozkładają?
Jeśli opakowanie wsadzi się do ziemi czy do kompostownika, to kilka dni. Na świeżym powietrzu mogą wytrzymać dłużej. Fragment, który mam ze sobą, ma pół roku.
I jak konkretnie można wykorzystać je w naszym życiu?
Materiał mocno chłonie wodę, więc tworzenie ubrań jest dalej kłopotliwe. Ale to nie problem jeśli chodzi o opakowania. Prosty przykład: mamy zupkę chińską. Jej zewnętrzne opakowanie to tworzywo sztuczne, tak samo torebki z dodatkami. Tylko one nie muszą być chronione przed wilgocią. A materiał nie przepuszcza powietrza, więc mieszanki przypraw nie zwietrzeją. Tak samo jest z woreczkami na kaszę. Je chroni tekturowe opakowanie. Ale plastik, jak narkotyk, uzależnia nas od siebie. Sama mam problem z jego używaniem, tak bardzo jest poręczny.
Ale pomysł ze SCOBY może mieć również negatywne skutki dla środowiska.
Mianowicie?
Przy masowej produkcji płyn nie może być wylewany do jednego miejsca. Wyrzucany w dużych ilościach w jedno miejsce zbytnio zakwasza glebę. W mniejszych jest odżywczy - dlatego proponuje hodowanie SCOBY nie tylko w celu produkcji opakowań, ale także ze względu na cenny produkt uboczny. Jest, zależnie od stężenia, naturalnym nawozem albo napojem probiotycznym, a w dużych zakwasza glebę. Jeśli nie przemyśli się każdego elementu produkcji, każda inicjatywa może okazać się szkodliwa.
Najlepiej byłoby całkiem zrezygnować ze sztucznych opakowań.
W idealnym społeczeństwie prowadzilibyśmy politykę "zero waste", czyli bez śmieci. Wszyscy chodziliby na zakupy ze swoimi słoikami i torbami. Ale czy będziemy idealnym społeczeństwem? Moja propozycja to pewien rodzaj kompromisu.
Myślisz nad tym, żeby go skomercjalizować?
Jasne, działam w tym kierunku. Promuję pomysł dopiero od końca kwietnia, po pokazie mojego projektu jako pracy dyplomowej. Ale muszę się spieszyć.
Dlaczego?
Bo chcę uczestniczyć w rozwoju projektu, a jak to z pomysłami jest, zawsze może pojawić się ktoś, kto będzie szybszy i to jest też fascynujące. Jestem prawie pewna, że zobaczymy materiał z kultury bakterii jako opakowania na żywność, ale też świadoma że sama tego nie pociągnę.
Ale oprócz SCOBY jest kilka innych propozycji, jak nanoceluloza. Tylko pozostają na etapie akademickim lub wczesnych badań komercyjnych. A plastik jest znany, tak samo jak metody jego opracowania.
Dla firm to by była duża rewolucja, oczywiście. Ale jest na przykład IKEA, która ma swóje laboratorium, gdzie bada takie rzeczy “z przyszłości”. W swoich grupach mają nie tylko projektantów i technologów, ale i rolników, bo wiedzą, że ta wiedza jest dalej niezbędna.
Twój projekt przede wszystkim naświetla pewien poważny problem i kierunek rozwoju. Skąd zainteresowanie biodegradowalnymi odpadami?
Zadałam sobie pytanie: “Jeżeli marchewki są produktem na skale masową czy rzeczy też mogą rosnąć?”. Czy przedmioty, z których korzystamy codziennie, da się wyhodować? Coraz częściej farmy przypominają fabryki ze swoją przemysłową produkcją. A co jeśli fabryki zaczną przypominać farmy? Jak będą takie fabryki wyglądać? W jakich przedmiotach cechy marchewki jak kompostowalność byłyby użyteczne?
Od tego momentu zaczęły się moje eksperymenty z materiałami i procesami hodowli. W końcu zatrzymałam się na materiale ze SCOBY.
I co wtedy?
Miałam już rozrysowane te procesy rośnięcia. Przy okazji dostrzegłam, jak zmienia się współcześnie rola rolnika, jako osoby, która znajduje się gdzieś pomiędzy produkcją a hodwlą. To niesamowity zawód z mojej perspektywy, bo jako projektant zajmuje się głównie robieniem i tym, jak robić rzeczy. Rolnik z kolei pomaga w hodowli i przy niej pracuje - to stan pomiędzy.
Twórców zazwyczaj interesuje proces powstawania rzeczy. A czy ważne jest dla nich, skąd te rzeczy pochodzą?
W szkole wbito mi do głowy, że produkt jest wynikiem całego procesu, jego analizy. Podejście, że chcę robić biodegradowalne opakowania oczywiście również może doprowadzić do jego stworzenia, ale ja wolałam obrać inną drogę.
Miałaś jakieś doświadczenia w rolnictwie?
Wychowałam się na wsi, moi rodzice są rolnikami, sama również sprzedaję warzywa.
Nie jest to dla ciebie nic obcego.
Tak, ale dla części mojego otoczenia to czarna magia - to, co dla mnie jest naturalne, im jest zupełnie nieznane.
Człowiek dość mocno odcina się od natury. Uważasz, że ludzi interesuje sam proces tworzenia?
Sam proces w codziennym życiu niekoniecznie, ale to też się już zmienia, ponieważ te mniej widoczne elementy mają największy wpływ na nasze życie. Dlatego moim celem nie było pokazanie samych opakowań. Tylko zastanowienie się, jak procesy wpływają na środowisko, jak może to wykorzystać przemysł czy jaki to ma wpływ na ludzi, którzy pracują i wytwarzają rzeczy.
Przykładowo, kupujemy plastikową butelkę. Nas nie obchodzi, jak powstała, ale skutki jej powstania wszyscy odczuwamy w pośredni sposób.
Chcesz być pewnym głosem w ważnej dyskusji. Z drugiej strony żyjemy w kraju, w którym dalej dobrze się mają dzikie wysypiska. Ludzi nie interesuje, co się dzieje przed produkcją i po zużyciu butelki czy siatki na zakupy.
Powoli każdy zaczyna odczuwać, że tworzywo sztuczne, genialne w użyciu i produkcji, uzależnia nas od siebie. Dlatego ludziom trudno sobie wyobrazić świat bez jednorazowych sztućców czy talerzy.
Ale ja też nie jestem przeciwniczką plastiku. Mnóstwo narzędzi rolniczych jest opartych o ten materiał, tylko eksploatuje się je maksymalnie długo, a one same są potem recyklingowane. Chcę podkreślić, że głównym problemem są te materiały, które używamy raz.
Wspominasz znowu rolników - grupę, która jednak nie cieszy się dużym poważaniem społeczeństwa i dawniej była pogardzana.
Nadal jest. Ludzie nie uznawali rolnictwa za wartość. W szkole mówiono nam, że trzeba się uczyć i uciekać ze wsi, bo tam nic nie ma dla ludzi. Po drugim roku studiów wyjechałam z Polski i zwiedzałam świat. Okazało się, że szczególnie w krajach wysoko rozwiniętych podstawowa wiedza rolnicza jest bardzo pożądana. Umiejętność zasiania czegoś było powodem do dumy.
Po powrocie zastanawiałam się, czy trend się odwraca i czy rolnik jednak nie brzmi tak piętnująco.
Ale skoro zmienia się podejście do rolnictwa, to również musi zmieniać się samo rolnictwo.
Można zastanowić się, co będziemy jeść w przyszłości. Mocno przetworzone jedzenie mi szkodzi, a na organiczne mnie nie stać. Trzeba wtedy znaleźć trzecią drogę. Dlatego jestem zwolenniczką rozwoju rolnictwa opartego o algi i insekty, z których można na przykład pozyskiwać białko.
Dlaczego?
Nie wymagają pracy człowieka co zmniejsza ich cenę, a dają nam potrzebna składniki odżywcze. W efekcie mogą być tańsze i zdrowsze. Do tego ich hodowla nie produkuje tyle dwutlenku węgla, co chów przemysłowy.
Chcesz stać w awangardzie takich twórców?
Nie, nie (śmiech). Nie chodzi o satysfakcję, ale zastanawianie się. Wiem, że coś się zmieni, ale niczego nie jestem pewna.
Sama jednak mówiłaś wcześniej, że projekt nie jest doskonały.
Hodowałem te prototypy w pokoju. Przy zmianach temperatury materiał traci na elastyczności. Poza tym to działanie projektowe, a nie biologiczne i potrzebuję pomocy przy rozwoju opakowań. Potrzebuję ludzi do współpracy.
Zakładasz start-up?
Albo łączę się z kimś większym. Tak czy inaczej chcę go rozwijać dalej. Co z tego wyjdzie? Przekonamy się.