"Zachodnia cywilizacja zmierza w kierunku dystopii, w której ludzie kontrolowani są przez technologię"
"Jesteśmy śmierdzącymi, patentowanymi leniami. Ludzka pogoń za technologią nie ma żadnego uzasadnienia poza tym, że szukamy urządzenia, które zrobi za nas wszystko. Nie uczymy się języków, bo aplikacje tłumaczą za nas. Nie uczymy się historii, bo mamy Wikipedię. Nic nie zapamiętujemy, bo smartfony pamiętają za nas."
29.12.2017 15:45
W jaki sposób technologia zmieni nasze codzienne życie w najbliższej przyszłości?
W tej chwili ludzkość nieuchronnie i na własne życzenie zmierza w kierunku dystopijnego świata, w którym ludzie oddali się pod pełną kontrolę firm technologicznych. Dotyczy to przede wszystkim całego świata cywilizacji zachodniej. Za nim podąży Azja.
To dość czarny scenariusz. Skąd przekonanie, że nas czeka?
Bo jesteśmy śmierdzącymi, patentowanymi leniami. Ludzka pogoń za technologią nie ma żadnego uzasadnienia poza tym, że szukamy urządzenia, które zrobi za nas wszystko. Nie uczymy się języków, bo aplikacje tłumaczą za nas. Nie uczymy się historii, bo mamy Wikipedię. Nic nie zapamiętujemy, bo smartfony pamiętają za nas.
Firmy produkują coraz nowsze i inteligentniejsze urządzenia, a my ich używamy, bo ułatwiają nam życie. Nie ma w tym nic złego.
Pracuję w tej branży od 20 lat. Byłam obecna przy tworzeniu tego świata, który mamy dziś i patrzę na niego coraz bardziej negatywnie. Żyjemy w technologicznym amoku, w którym chcemy mieć jak najnowsze, najszybsze i najbardziej inteligentne gadżety. Ale nikt nie zadaje sobie pytania po co firmy technologiczne to robią?
Głównie dla zysku. Jeśli będę miał szybszy i lepszy produkt, to konsumenci wybiorą mnie zamiast konkurenta.
No właśnie. Poza ta jedną oczywistą motywacją nikt nie zadaje sobie pytań o motywacje czy, co ważniejsze, o skutki i konsekwencje tego szalonego wyścigu.
Obstawiam, że nie.
Nikt nie myśli o konsekwencjach. I to widać. Jesteśmy dziś za przeproszeniem idiotami i narkomanami technologicznymi. I nikt nie jest w stanie na to spojrzeć trzeźwo. Najgorszym tego symptomem są start-upy?
W jakim sensie?
Dla mnie jednym z najgorszych trendów i zagrożeń dla ekonomii jest patrzenie na technologiczne start-upy jak na zbawienie boże. Bo jakim prawem mała, zaczynająca dopiero firma dostaje ogromne pieniądze od państwa na kolejną nikomu niepotrzebną aplikację, która będzie monitorować nasze życie. Dlaczego firmy, które zajmują się naprawą starego sprzętu, recyclingiem czy pieczeniem chleba nie dostają dotacji i czemu to one nie nazywają się start-upami?
Te firmy nie są dziś tak modne jak start-upy
Jaki jest cel w gonieniu za kolejnymi wersjami i modelami? Teraz tak to wygląda, że idziemy za wersją jeden, wersją dwa, trzy, cztery i pięć, ale zapomnieliśmy, że to już przy wersji dwa nie było ważne. Że nie widzieliśmy różnicy między wersją jeden a trzy. Więc po jaką cholerę potrzebna jest nam kolejna wersja? Może powinniśmy zająć się innymi problemami, które mamy na świecie lub na naszej ulicy?
Sam zgadzam się z tym, że ślepe gonienie za najnowszymi wersjami i gadżetami nie jest zdrowe, ale nie widzę jak ma to doprowadzić do dystopii.
Przyszłość jaka nas czeka to nieustanny monitoring przez firmy technologiczne, którym sami oddajemy najbardziej intymne informacje o sobie. Będziesz miał tańsze ubezpieczenie samochodu, bo pozwolisz firmie monitorować, to jak jeździsz (już teraz taka opcja jest możliwa w Polsce – przyp. red). Dostaniesz tańsze ubezpieczenie mieszkania jak włączysz w nim "inteligentne" kamery połączone z systemem ostrzegania. Zapłacisz mniej za ubezpieczenie zdrowotne jeśli dasz obie założyć opaskę monitorującą twoją aktywność.
Dlatego pierwsze pytanie nie powinno brzmieć jak technologia zmieni nasze życie, tylko co my możemy zrobić, aby go nie zmieniła i nie zaczęła nas kontrolować?
Jak w takim razie bronić się przed tym dystopijnym światem, w którym technologia kontroluje ludzi?
Obawiam się, że w tej chwili nie mamy już odwrotu. 20 lat temu mieliśmy jeszcze cztery – pięć możliwych scenariuszy. Teraz widzę tylko jeden, spowodowany przez ten szalony bieg za coraz to nowszymi gadżetami, które coraz bardziej wchodzą w nasze życie.
Jednak w tej dystopii znajdą się też ludzie poza systemem. Będą to ci, którzy nie mają smartfonów, smart gadżetów i smart domów, ale mają za to inteligentne życie. To będą ci, którzy wybiorą bycie off-line, czytanie książek, spędzanie wolnego czasu na łonie natury, naprawianie starych urządzeń, zamiast kupowanie nowych. W przyszłości bycie poza zasięgiem wi-fi będzie uważane za luksus, na który nie każdy będzie mógł sobie pozwolić.
Bardzo negatywnie maluje pani przyszłość technologii, która przecież przyczynia się też do wielu pozytywnych zmian.
Tak, ale nie mówimy tu o technologii, która ratuje życie tylko o gadżetach. Pytał mnie pan o to w jaki sposób technologia zmieni nasze codzienne życie w najbliższej przyszłości. Czyli wszelkiego rodzaju gadżety i domowe urządzenia. Nie miał pan przecież na myśli nowoczesnych robotów w centrach dystrybucji i logistyki, robotów które mogą zdalnie przeprowadzać operacje w szpitalach, nowych materiałów w lotnictwie, nowych nawierzchi asfaltowych czy, nowych możliwościach produkcji butow.
Ale tego nie da się chyba tak łatwo rozdzielić. Nie możemy powiedzieć, że teraz przestajemy robić nowe smartfony i skupiamy się na sprzęcie do szpitali. Jedno i drugie robią często te same firmy i korzystają z podobnych technologii.
Dlatego powinniśmy pomyśleć nad wprowadzeniem limitu technologicznego dla konsumenta. Na tym polega świat, że mamy profesjonalistów np. lekarzy oraz konsumentów np. pacjenta z aplikacją.
Udałoby się coś takiego?
Nie w Polsce. Bo nie jesteśmy na tyle świadomym społeczeństwem. Nasza kultura i mentalność nam na to nie pozwala.
Powiedzmy, że jednak ktoś podjąłby taką próbę, jakby to wyglądało?
Niektóre kraje, głównie skandynawskie, już to wprowadzają. Są to np. strefy wolne od internetu. Nasz uniwersytet TU/e w Eindhoven wręcz zakazuje używania laptopów do robienia notatek na zajęciach, a zadania domowe są konstruowane tak, żeby studenci musieli skorzystać z książek. A jest to uniwersytet techniczny, którego motto brzmi "the land of innovators." Więc ograniczenie technologii jest możliwe, ale potrzeba do tego świadomego społeczeństwa, które zdaje sobie sprawę z tego, że cisza, natura i bycie off-line są wartością.
Zuzanna Skalska
Urodzona w Polsce, od 25 lat mieszka w Holandii. Skalska ma prawie 20 lat kariery zawodowej m.in. w Philips Design i w studiu projektowym VanBerlo. Od 2007 roku jest wlaścicielką 360Inspiration, marki specjalizującej się w analizie trendów, w obszarze szeroko rozumianych innowacji, designu i rozwoju biznesu. Od 2003 roku jest w organizacji Dutch Design Week w Eindhoven. Jest wykładowcą na Uniwersytecie TU/e w Eindhoven i na Parsons School of Design w Nowym Jorku. Skalska jest współzałożycielka School of Form (SOF) w Poznaniu.