Żaby, wiedźmy i kopie. Internetowe religie to fascynujący bałagan
"Jeśli człowiek naprawdę chce zarobić milion dolarów, najlepszym sposobem jest założenie własnej religii" – miał stwierdzić L. Ron Hubbard, założyciel Kościoła Scjentologicznego. W internecie pojawiają się jednak kolejne religie, których celem bynajmniej nie jest zarobek.
05.04.2018 | aktual.: 05.04.2018 16:02
Zestawienie powstałego w USA w połowie XX wieku ruchu religijnego z nowo tworzącymi się w sieci kultami nie jest przypadkowe. O ile ten pierwszy powstał jako intratny biznes i nowoczesna alternatywa dla "starych" religii, nowe formy wiary to zazwyczaj element internetowego folkloru, satyra skierowana w daną grupę lub problem, choć miejscami ocierająca się o Prawo Poego, kiedy nie wiemy, czy coś zapostowano na serio, czy dla żartu. Zamazywanie granic to jedna z domen internetowych trolli.
Dzielić znaczy mnożyć
Jedna z pierwszych religii, która wywodzi się wyłącznie z sieci, a która doczekała się pewnej legitymizacji, jest Kopimizm. Założony w 2010 roku w Szwecji ruch został zalegalizowany w 2012 roku przez władzę kraju. Założyli go studenci przekonani o tym, że najważniejszą cnotą jest informacja, Kopimizm to zbitka dwóch słów: "copy" oraz "me", czyli "skopiuj mnie". Dla wyznawców dzielenie się informacjami, ich kopiowanie i udostępnianie, zwiększa ich wartość - dlatego powinno być celebrowane.
Ze względu na swoją naturę, Kopimizm jest szczególnie rozpoznawalny w środowiskach hakerskich, artystów i internetowych i zwolenników otwartego oprogramowania. Taki również był cel – podobnie jak Partia Piratów (również wywodząca się ze Szwecji), wyznawcy chcą promować swobodną wymianę danych.
Nie jest to jednak marketingowy chwyt – przynajmniej nie do końca. Choć wiele w tym satyry, w Kopimizmie pojawiają się pewne elementy legitymizujące tę religię nie tylko na poziomie administracyjnym. Ma swoją specyficzną symbolikę, wyznawców (niewielu, bo kilka tysięcy, ale jednak), odbył się nawet ślub w stworzonym do tego celu obrządku. Ba, pojawiają się kolejne punkty, bo w amerykańskim stanie Idaho powstał Kościół Kopimizmu. Do dzisiaj zresztą istnieją delegatury w Danii bądź Francji – na polski grunt religia jednak nie trafiła.
Święta żaba
Kto jednak myślał, że ruchy religijne w oparciu tylko o internet przycichły ostatnimi czasy, ten jest w sporym błędzie. Z pewną dozą cierpliwości można bowiem wyśledzić te, które stanowią istny amalgamat memów, ideologii, polityki, magii, ruchów New Age, a nawet okultyzmu. Całkiem sporo, ale ekran monitora wszystko przyjmie.
Najnowszymi przykładami o wyjątkowej ciekawej genezie pozostaje dwa skrajne różne ruchy, oba egzystujące zresztą tylko i wyłącznie w zdigitalizowanym świecie. Jeden wywodzi się z forum Reddit, a konkretnie sekcji poświęconej Donaldowi Trumpowi, i pożenił śmieszne obrazki z mitologią Starożytnego Egiptu. Drugi ruch działa na popularnym głównie w USA mikroblogu Tumblr i połączył ruch Wicca (XX-wieczna religia neopogańska) z ikonami emoji, które mogą służyć do nakładania odpowiednich czarów.
Pierwsza "religia", nazywana Kultem Keka, nie powstała bezpośrednio na Reddicie, tylko innym forum obrazkowym - 4Chanie. Na tym pierwszym jednak trafiła na szczególnie podatny grunt, a konkretnie alt-rightowych, czyli skrajnie prawicowych, trolli. Kult Keka jest stosunkowo prosty w zrozumieniu. Słynna "smutna żaba", czyli Pepe, przez wiele lat była symbolem internetowych "przegrywów" i "piwniczaków". Ot, lubiący samotność, spokój i wycofanie zielony, komiksowy płaz. Do czasu.
Pepe zyskał bowiem niesamowitą popularność wśród alt-rightu, konserwatywnej, nieco rasistowskiej i lubującej się w czarnym oraz niepoprawnym politycznie humorze subkulturze internetu. Richard Spencer, twarz alt-rightu, nosił się nawet wpinkę w klapie z Pepe na pamiętnym nagraniu, gdzie został zarejestrowany moment, w którym został uderzony w twarz.
Sprawa ma jeszcze jeden ciekawy wątek. Wyznawcy Pepe odkryli, że w starożytnym panteonie egipskich bóstw znajduje się Kek. Uosabia ciemność, a nawet chaos. Nie tylko jego rola była ważna – Egipcjanie wyobrażali go sobie jako żabę. Szybkie skojarzenie i oto mamy przed sobą nowego internetowego bożka. Bożka, który miał doprowadzić Donalda Trumpa do zwycięstwa w wyborach prezydenckich. Jak? Dzięki "magii memicznej" oczywiście.
Jak się bowiem okazuje, internauci przywołali zapomniane egipskie bóstwo ze swojego wiecznego snu. Ktoś określił magię memów jako element magii chaosu – im więcej osób wyrazi swoją wolę (w tym przypadku wygrana konkretnego kandydata), tym mocniej Wszechświat będzie dążył do jej spełnienia. "Shitpostowanie", zalewanie sieci Pepem miało wpłynąć na wybory według tej wykładni. Trochę w tym mocno rozbudowanego dowcipu, a trochę faktycznej wiary w okultyzm rodem z Aleistera Crowleya. Powstała nawet modlitwa, insirowana "Ojcze nasz". Pomyśleć, że kiedyś memy po prostu śmieszyły...
Wiedźmy z komputera
Tumblrowe Wiccanki, zwane Witchblr, praktykują bardziej tradycyjną formę magii przy pomocy środków internetowego przekazu. Odwołują się do tradycji ruchów z lat 60., które zrzeszały kobiety chcące obalić patriarchalne struktury społeczeństwa, rzucając na nie uroki. Żeńska część blogosfery Tumblr łączy się, by stać się czymś w rodzaju przeciwieństwa Kultu Keka. Członkinie udzielają sobie porad online, dotyczących medytacji, zagłębiania arkanów magii i obrzędów Wicca, tworzenia magicznych przedmiotów bądź rzucania czarów.
Witchblr jest grupą dość luźno nawiązującą do swojego pierwowzoru, za to mocno stawiającą na solidarność kobiet, które przeciwstawiają się konserwatywnej, patriarchalnej i niepoprawnej politycznie opcji. Można o tym pomyśleć jak o grupie wsparcia – dość popularnej, bo liczba postów z hasztagami odnoszącymi się do Witchblr zapewniła tej społeczności 11 miejsce w rankingu największych grup w serwisie.
Jednym z charakterystycznych elementów ruchu było tworzenie odpowiednich klątw – jednak zamiast naturalnych składników, decydowano się na emotkę, które zastępowały swoje rzeczywiste odpowiedniki. Na pewno łatwiej je wykonać, ciężko jednak debatować o ich sile sprawczej. Wiadomo, że Donald Trump, jedna z najbardziej znienawidzonych postaci na Tumblrze, jest częstym celem ataku użytkowniczek. Nawet Lana Del Rey dołączyła się do akcji rzucania zaklęcia na prezydenta USA w zeszłym roku.
Obecne religie z internetu różnią się od swoich poprzedników. Pastafarianizm, czyli kult Potwora Spaghetti, czy Niewidzialny Różowy Jednorożec, służyły do obśmiania tradycyjnych religii. Nowe ruchy bardziej angażują społeczności i mocniej opierają się na możliwościach współczesnej technologii czy sieciowych trendów.
Lynne McNeill, badaczka folkloru z Uniwersytetu Utah, stwierdziła, że tak naprawdę ludzie nie chcą konfrontować się z różnorodnością świata i tego, co się na nim dzieje. Używają internetu, by zmniejszyć, nie powiększyć swoje horyzonty. Gdy zamkniemy się w bąbelku ludzi o takich samych poglądach, konfrontowanie się z innymi traci sens. E-religie to więc także rodzaj mentalnej ucieczki.