Współcześni władcy naszych umysłów. Mózgi ludzi przestają sobie już radzić
115 e-maili wymagających natychmiastowej odpowiedzi, SMS-y, wiadomości na Twitterze, sprawdzanie, co u znajomych na Facebooku i w innych sieciach społecznościowych, wiadomości z kraju i ze świata, codzienna porcja memów, do tego nieśmiertelna telewizja, prasa, bodźce z wielkomiejskiej dżungli - "rany, ja zwariuję!". Nie tylko ty. Wszyscy.
Internet umożliwia wkraczającemu w wiek produkcyjny pokoleniu zdobycie wiedzy z dowolnego zakresu w sposób, który dla starszych generacji był nieosiągalny. Okazuje się jednak, że choć globalna sieć istotnie ułatwiła dostęp do informacji, to jednocześnie utrudniła ich selekcję. Dość powszechny jest osąd, że dziś w ciągu jednej doby człowiek wchłania tyle informacji, ile jego przodkowie sprzed kilku wieków zdobywali w ciągu niemal całego życia.
Wielu neurokognitywistów, neurologów i psychologów zaczyna bić na alarm: choć mózg jest fenomenalnie skonstruowanym przez naturę narządem o niezwykłych zdolnościach adaptacyjnych, to pewne jego cechy powodują, że wskutek gwałtownej zmiany ilości informacji w otoczeniu przestajemy sobie z nimi radzić. Oczywiście to nie wina samego mózgu, lecz naszej cywilizacji. W toku ewolucyjnych zmian nasz biologiczny „komputer”. nauczył się bardzo sprawnie chłonąć mnóstwo informacji z otoczenia. I dotychczas przy umiarkowanym dopływie bodźców ich odbiór działał stymulująco.
Niestety, w wyniku gwałtownego wzrostu ilości informacji nasze umysły zaczynają szwankować. Do powszechnych już dziś chorób cywilizacyjnych niebawem mogą dojść nowe –. umysłowe. Opinie wielu specjalistów zajmujących się badaniami ludzkiej percepcji i pojemności informacyjnej mózgu prowadzą do wniosku, że moce przerobowe naszych neuronów niejako przestają nadążać za światem, jaki stworzyliśmy. Czy naprawdę jest tak źle? Niektórzy uczeni pokładają nadzieje w zdolnościach adaptacyjnych mózgu, ale czy wobec tak szybko postępujących zmian „aklimatyzacja” informacyjna nastąpi w odpowiednim czasie? I wreszcie najważniejsze – jakim kosztem dla pozostałych funkcji naszego umysłu? Przeprowadzone już badania w tym kierunku nie dają jednoznacznej odpowiedzi, zwracają jednak uwagę na to, że problem przetwarzania wykładniczo rosnącej ilości informacji istnieje i może mieć poważny wpływ na to, jak będą wyglądać relacje społeczne w przyszłości. Problem jest tym poważniejszy, że stanowi swego rodzaju megatrend, zmiany nie
zachodzą szybko, lecz w obrębie całych pokoleń. Jeżeli nie zrobimy nic, może się okazać, że na wprowadzenie niezbędnych korekt będzie za późno i wyhodujemy cywilizację funkcjonalnych autystyków, niezdolnych do nawiązania prawidłowych relacji zarówno społecznych, jak i interpersonalnych, dysponujących co prawda dużą, ale nieuporządkowaną wiedzą, z której nie będą potrafi li wyciągać długofalowych wniosków.
Gigabajty dziennie
Odwołajmy się do badań, które w sposób łatwiejszy do przyswojenia dla zinformatyzowanych umysłów naszych czytelników pokażą skalę problemu. Naukowcy z Uniwersytetu w San Diego obliczyli, że współczesny człowiek za pośrednictwem poczty elektronicznej, usług internetowych, telewizji, radia i innych mediów zalewany jest potokiem informacyjnym o wielkości ponad 10. tysięcy słów dziennie. Taki zalew informacji może mieć negatywne skutki dla naszych umysłów. Konieczność przetworzenia coraz większej ilości danych z otoczenia zaburza inne procesy poznawcze, wpływa na umiejętność nawiązywania kontaktów, separując społecznie atakowanych informacjami ludzi. Powoduje też osłabienie zdolności koncentracji.
Jeden z współautorów raportu ze wspomnianego badania – profesor Roger E. Bohn – twierdzi, że olbrzymia ilość informacji docierających do nas wymusza podział uwagi, zmniejsza zdolność koncentracji i wręcz uniemożliwia głębsze myślenie. Edward Hallowell, nowojorski psychiatra specjalizujący się w zaburzeniach koncentracji, stwierdza wprost: „Nigdy wcześniej w historii ludzkości nasze mózgi nie musiały przetwarzać takiej ilości informacji jak dziś”. Potwierdza również słowa profesora Bohna, dodając, że pokolenie „komputerowych maniaków” – tych, którzy większość dnia spędzają przed ekranem komputera czy urządzeń mobilnych – to ludzie o umysłach tak bardzo zajętych przetwarzaniem informacji napływających ze wszystkich stron, że upośledza to zdolność koncentracji, głębszego myślenia, a nawet empatii. Sumaryczna ilość informacji bombardujących dziś człowieka w ciągu jednego tylko dnia, wyrażona w podstawowych jednostkach, w jakich mierzymy informację –. w
bitach – wynosi aż 34 gigabajty (sic!). To dawka danych, która przeciążyłaby niejeden laptop.
Więcej informacji to nie większa wiedza
Podobnego zdania, co amerykańscy uczeni, jest również dr Dawid Wiener, były pracownik naukowy Zakładu Logiki i Kognitywistyki Instytutu Psychologii UAM, który zgadzając się z tezami dotyczącymi nadmiaru informacji atakujących umysł współczesnego człowieka, zwraca jednocześnie uwagę na zdolności adaptacyjne ludzkiego mózgu oraz na to, że adaptacja nie musi oznaczać korzystnych zmian. Wiener stwierdza że padliśmy ofiarą własnej doskonałości. Ludzki mózg jest narządem fenomenalnie radzącym sobie z gromadzeniem informacji, niestety –. z jej przetwarzaniem, selekcją jest już znacznie gorzej. Gromadzimy informacje, nie analizując ich znaczenia. W rezultacie współczesny nastolatek dysponuje bardzo dużym zasobem wiedzy z najróżniejszych dziedzin, ale są to informacje w znacznym stopniu nieuporządkowane, a tym samym mało użyteczne. Jednoczesne upośledzenie koncentracji w wyniku przeznaczenia „mocy obliczeniowych” na gromadzenie danych spowodowało, że z zebranego zasobu wiedzy młody człowiek nie potrafi skorzystać.
Zatem zapisane z takim mozołem w neuronach dane stają się de facto nieużytecznym, zbędnym balastem.
Paradoksalnie, problemem nie jest przyswajanie informacji –. z tym zadaniem nasze mózgi radzą sobie znakomicie. Kłopot w tym, że nie potrafimy „na życzenie” zapomnieć niepotrzebnych informacji, czy np. „wyłączyć myślenia”. W rezultacie, z jednej strony wymogi cywilizacyjne wymuszają na nas konieczność pamiętania mnóstwa informacji (np. różnych istotnych danych osobowych, numerów PIN, haseł), a z drugiej atakujące zewsząd bodźce zapychają neurony olbrzymią ilością obrazów, dźwięków, zapachów, słów, wrażeń itp. Mózg przyzwyczajony przez wieki do gromadzenia wszelkich danych – bo a nuż się przydadzą – musi jednak usuwać część informacji.
Niestety, nie potrafimy wymusić na umyśle, by traconymi danymi były tylko te zbędne. Z badań naukowych wynika, że ludzki umysł potrafi z zadziwiającą precyzją odtworzyć wcześniej zapamiętany zbiór danych. Na przykład, w eksperymencie polegającym na zapamiętaniu stosu przedmiotów, a później wskazaniu przez badanego zapamiętanych przedmiotów w jeszcze większym zbiorze różnych rzeczy –. odsetek prawidłowych wskazań sięga aż 90 proc. Sęk w tym, że nie mamy żadnego wpływu na pozostałe 10 proc. i nie potrafimy zmusić umysłu, by np. zachował jakąś informację, bo uważamy, że jest ona znacznie ważniejsza od pozostałych. A im większy natłok informacji, tym większy kłopot mamy z ich oceną.
Mózg ulega zmianom
Do interesujących wniosków dotyczących zdolności adaptacyjnych naszego umysłu, nawet gdy mówimy o –. wydawałoby się – w pełni ukształtowanych mózgach dorosłych osobników homo sapiens, prowadzi badanie, w którym uczestniczyli londyńscy taksówkarze i kandydaci do tego zawodu. Egzamin „The Knowledge”, który muszą zdać kandydaci na taksówkarzy w stolicy Wielkiej Brytanii, uznawany jest za jeden z najtrudniejszych tego typu sprawdzianów na świecie. Przed zdającymi stoi wymóg nie tylko doskonałej znajomości topografii i miasta (dodajmy, znacznie bardziej skomplikowanej niż w przypadku bardziej usystematyzowanych prostopadłych ulic amerykańskich miast, czy koncentrycznie rozmieszczonych rejonów Paryża), ale również znajomości 20 tysięcy charakterystycznych punktów w promieniu 10 kilometrów od stacji kolejowej Charing Cross znajdującej się w gminie Westminster w centralnym Londynie. Nauka trwa nawet do 4 lat, a odsetek zdających od wielu lat nie przekracza 50 proc., co również pokazuje skalę trudności testu.
W ciągu pięcioletnich badań brytyjska neurolog, profesor Eleanor Maguire, zbadała mózgi kilkudziesięciu kandydatów na taksówkarzy, a później tych, którzy arcytrudny egzamin zawodowy mieli już za sobą. W badaniu brała również udział grupa kontrolna ludzi w żaden sposób niezwiązanych zawodowo z taksówkami. W przypadku osób kandydujących i członków grupy kontrolnej badanie nie wykazało znaczących różnic w zdolnościach pamięciowych, szybkości i dokładności wykonywania zadań pamięciowych, czy w budowie mózgu. Gdy po kilku latach powtórzono badanie i wzięli w nim udział ci sami ludzie, którzy od jakiegoś czasu byli już zawodowymi taksówkarzami, okazało się, że ich mózgi mają zmienioną strukturę hipokampu –. część mózgu odpowiedzialną m.in. za pamięć i wyobraźnię przestrzenną. Wraz ze zmianą strukturalną przyszły również zmiany dotyczące zdolności pamięciowych. Taksówkarze znacznie lepiej radzili sobie w zadaniach pamięciowych w zestawieniu z grupą kontrolną oraz osobami, którym nie udało się zdać „The Knowledge”.
Ale okazało się też, że fizyczna adaptacja mózgu odbyła się – przynajmniej u części badanych taksówkarzy – pewnym kosztem.
Kiedy Eleanor Maguire zdecydowała się sprawdzić ich pamięć wzrokową, wyszło na jaw, że radzili sobie oni gorzej od osób, które nigdy nie były taksówkarzami bądź którym nie udało się nimi zostać. Zatem co prawda doszło u nich do usprawnienia zdolności wymaganych w zawodzie, ale jednocześnie skutkowało to upośledzeniem sprawności w innych dziedzinach. Kluczowym wnioskiem, do którego prowadzą badania prof. Maguire, jest to, że mózg ludzki na każdym etapie swojego rozwoju potrafi dopasowywać własną strukturę do wymagań narzucanych przez otaczające środowisko, ale zmiany, które z pewnej perspektywy okazują się pozytywne, w ogólnym rozrachunku mogą okazać się zgubne. Inna Brytyjka zajmująca się m.in. zagadnieniami związanymi z ludzkim umysłem –. Susan Greenfield – twierdzi wręcz, że powszechna dziś kultura obrazkowa wymusza na ludzkim mózgu zupełnie odmienną ścieżkę rozwoju.
Do tego niestety wciąż nie wiemy, w jaki sposób zaadaptowany do wykładniczego wzrostu bodźców umysł będzie się starzał i które funkcje ulegną większemu bądź mniejszemu upośledzeniu –. bo to, że rozwój w określonym kierunku odbywa się kosztem innych funkcji, zostało dowiedzione w badaniach. Z kolei rezultaty innych badań stanowią swego rodzaju ostrzeżenie – zdolność zapamiętywania i przetwarzania coraz większej ilości informacji odbywa się kosztem relacji międzyludzkich, zdolności interpersonalnych i społecznych oraz empatii.
Nadmiar informacji = stres
Bombardowanie mózgu dużą liczbą bodźców nie tylko powoduje zmiany strukturalne w jego budowie, zależne od charakteru bodźców, ale również wpływa na poziom stresu odczuwalny przez ludzi. Zbyt duża ilość informacji skutkuje tym, że mózg człowieka reaguje w taki sposób jak podczas bardzo silnego stresu: rejestrowane informacje nie są analizowane przez młodszy ewolucyjnie płat czołowy odpowiedzialny m.in. za taką sferę naszej świadomości jak empatia czy altruizm, lecz do głosu dochodzą znacznie starsze i zaprawione w bojach struktury mózgu, których zadanie polega na wyzwalaniu reakcji pierwotnych, dotyczących wyłącznie danego osobnika. W efekcie człowiek, którego umysł jest bombardowany bodźcami, obojętnieje wobec otoczenia i innych ludzi. Jeżeli stan ten będzie trwał dostatecznie długo, spowoduje –. podobnie jak w przypadku londyńskich taksówkarzy – fizyczne zmiany, a wówczas gdy zajdzie potrzeba skorzystania z uczuć wyższych, może się okazać, że już ich nie posiadamy. To byłoby cywilizacyjne uwstecznienie się
istoty ludzkiej.
Dynamika wzrostu
Badania dowiodły, że fizyczne zmiany nawet dorosłego mózgu są jak najbardziej możliwe oraz że adaptacja, choć z jednej strony pozwoliła części kandydatów zdać trudny taksówkarski egzamin (więc w tym kontekście sami zainteresowani mogą uznać ją za korzystną), upośledziła jednocześnie inne funkcje poznawcze. Takie samo zagrożenie wiąże się z każdą szybko postępującą zmianą w otaczającym nas środowisku. Zdolności adaptacyjne to jedno, a wykładniczy wzrost ilości informacji to drugie. Na początku porównywaliśmy ilość informacji pochłanianych przez nasz umysł w ciągu doby z ilością danych, które musiał w ciągu całego życia przetworzyć mózg mieszkańca Europy w średniowieczu. Skalę dynamiki wzrostu ilości informacji łatwiej jednak zaobserwować w znacznie krótszym okresie. W artykule „Hit The Reset Button”. opublikowanym niedawno w „New York Times” można znaleźć informację, jakoby napływające zewsząd dane rejestrowane dziś przez miliardy neuronów w ciągu jednej zaledwie doby stanowiły pięciokrotnie większy zestaw
informacji w zestawieniu ze zbiorem, który rejestrowaliśmy jeszcze w połowie lat 80. XX wieku. A to nie jest kilka wieków, lecz niecałe 30 lat.
W tym kontekście przyszłość rysuje się w dość ciemnych barwach. Już w 200. roku Andreas Weigend, szef działu naukowego w Amazon.com, stwierdził, że ilość danych wygenerowanych przez osoby prywatne w 2009 roku będzie większa niż… przez całą historię ludzkości do roku 2008. Szybkość generowania nowych danych jest tak duża, że musimy nieźle się nagłowić, by w odpowiednim czasie zbudować odpowiednią liczbę urządzeń, które umożliwiają ich przechowywanie, przetwarzanie i analizę. O ile jednak skalowalność systemów informatycznych jest zależna od rachunku ekonomicznego i opłacalności prowadzonych działań, o tyle nie da się tego powiedzieć o naszych umysłach i naszym biologicznym mechanizmie przetwarzającym informacje z zewnątrz.
W takim przypadku skala inwestycji nie ma kompletnie żadnego znaczenia, bo nie potrafimy przygotować naszych umysłów do przetwarzania większej ilości informacji, tak jak robimy w przypadku serwerów i komputerów. Niemniej nie jesteśmy bezradni. To od nas samych zależy, czy przyszłością ludzkiej cywilizacji będą niezdolne do samodzielnego myślenia jednostki, biernie przyswajające informacyjną papkę, czy w pełni świadomi swoich możliwości ludzie, którzy mimo olbrzymiej ilości informacji, z jaką przyszło im się zmierzyć, nie zatracą podstaw swojego człowieczeństwa. Dlatego warto oderwać się od komputera i poświęcić czas swojemu otoczeniu i bliskim. Dotyczy to przede wszystkim ludzi młodych, dla których pierwsze kilkanaście lat życia to czas, kiedy powinni nabyć podstawową umiejętność odczytywania cudzych nastrojów i emocji. Odczytywanie statusów na Facebooku tego nie uczy, dla mózgu to tylko zestaw znaków, piksele na ekranie, którym świadomie nadajemy znaczenie –. ale to ubogi zestaw danych wobec otaczającej nas
pozainformatycznej rzeczywistości. Tylko czy nie jest już za późno?
Polecamy w wydaniu internetowym chip.pl: iPhone 6s: dostawy opóźnione z powodu... wizyty papieża