Wojewódzki publikuje na swoim profilu cudze zdjęcie. Jak reagować na naruszenia praw autorskich?
Jak radzić sobie z "zapożyczaniem" zdjęć? Kuba Wojewódzki, prezenter i celebryta, opublikował na swoim Instagramie cudze zdjęcie. Autorkę zablokowano, a niepochlebne komentarze znikały. Dowiedzieliśmy się, co należy zrobić w przypadku "kradziezy" praw autorskich.
03.11.2015 | aktual.: 03.11.2015 10:27
Najczęstsze internetowe przestępstwo? Najprawdopodobniej kradzież. Problem "zapożyczeń" wszelkiego rodzaju dóbr objętych prawem autorskim dotyka wielu z nas, a co najgorsze - zdecydowana większość autorów zdjęć, wpisów, filmów itp. w ogóle nie jest tego świadoma.
Przekonała się o tym Agnieszka, fotograf-amator z Trójmiasta, która znalazła swoje zdjęcia na oficjalnym profilu Kuby Wojewódzkiego na Instagramie. Po uprzejmym zwróceniu uwagi w komentarzu, ten został usunięty, a dziewczyna zablokowana. Internet zawrzał, ponieważ wiadomość o tym, że zdjęcie pochodzi z cudzego profilu szybko się rozniosła, a na takie incydenty internauci są wyjątkowo wrażliwi. Informacja o tym pojawiła się już na _ Wykopie _, _ Demotywatorach _, a także na wspomnianej stronie "Kryzysy w social mediach wybuchają w weekendy" itp. Na tym ostatnim możemy przeczytać:
O kradzieży tego zdjęcia robi się coraz głośniej. Kuba Wojewódzki zamieścił na oficjalnym Instagramie zdjęcie nie swojego autorstwa. Wszelkie komentarze autorki, jej znajomych oraz innych zainteresowanych zaczął blokować.
Do kradzieży umieszczanych w serwisach społecznościowych zdjęć dochodzi bardzo często. Wiele osób nie jest nawet świadomych tego, że praca jego autorstwa, przejęta przez innego użytkownika, żyje własnym życiem w sieci bez wzmianki o źródle fotografii. Agnieszka Radtke, autorka zdjęcia, które pojawiło się na oficjalnym profilu Kuby Wojewódzkiego, miała jednak to szczęście, że sama zauważyła swoją fotografię na koncie celebryty. Dziewczyna posiada profil Wojewódzkiego w gronie obserwowanych użytkowników od dłuższego czasu.
- Czasem skomentowałam czy polubiłam jego zdjęcie. Pewnego dnia przeglądając zdjęcia użytkowników natrafiłam na swoje, opublikowane na moim profilu ok. 9 tygodni temu, ale dodane przez p. Kubę. Na początku nawet miło mi się zrobiło że zdjęcie mu się spodobało. Napisałam komentarz bardzo nieśmiałe: _ czy to nie jest przypadkiem moje zdjęcie? _ Nie odpisał. Zaczęły się komentarze od innych użytkowników, że p. Kuba zrobił piękne zdjęcie. W odpowiedzi na jeden z nich napisałam, że jest ono moje. Komentarz został usunięty, a ja… zostałam zablokowana. Screena udostępniłam na swoim profilu na Facebooku a moi znajomi, jak i ludzie, którzy w ogóle mnie nie znają, zaczęli pisać pod zdjęciem na profilu p. Kuby, że zdjęcie nie jest jego. Komentarze były na bieżąco usuwane, a użytkownicy blokowani. Nieznana mi dziewczyna przesłała mi wszystkie screeny komentarzy, za co bardzo jej dziękuję bo ja z zablokowanego profilu już nie mogłam ich wykonać.
"Skoro w sieci wszyscy kradną, to ja też mogę"
Zapytaliśmy o komentarz Monikę Czaplicką - socjologa i eksperta do spraw kryzysów w social mediach - o schemat podobnych "zapożyczeń". Skąd się to bierze?
- Zaczyna się niewinnie, z nieznajomości prawa. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, że zdjęcia w Google czy np. na Pintereście nie są grafikami, które możemy wykorzystywać w sposób jaki nam się podoba. Ba, wiele osób nie tylko nie zdaje sobie sprawy, że nie może takich zdjęć używać, nawet jak podpiszą prawowitego autora czy autorkę. Część ludzi - nawet wiedząc - wychodzi z założenia, że skoro w sieci wszyscy kradną, to oni też mogą, że nikt się nie dowie itd. - twierdzi autorka strony "Kryzysy w Social Mediach wybuchają w weekendy".
Ktoś "kradnie" twoje zdjęcie i umieszcza u siebie sugerując, że jest jego autorem. Jak sobie z tym poradzić?
Są trzy drogi, jakimi możemy pójść, kiedy zauważymy naruszenia naszych praw autorskich, jednak niewiele osób decyduje się na podjęcie jakichkolwiek kroków. To błąd, ponieważ kradzież własności intelektualnej jest przestępstwem. Zapytaliśmy radcę prawnego o to, jakie można podjąć kroki, kiedy nasze dzieło zostanie bezprawnie wykorzystane przez osobę trzecią.
- W pierwszej kolejności, jeśli taka osoba jest łatwa do zidentyfikowania (właściciel profilu lub serwisu), należy zwrócić się właśnie do niej i poinformować o tym, że doszło do naruszenia, a właścicielami określonego prawa autorskiego jest dana osoba czy firma. Jeżeli zdjęcie albo inny utwór chroniony prawem autorskim został np. opublikowany w serwisie społecznościowym, można eskalować sprawę u administratora - poinformować go o tym, że konkretny użytkownik publikuje w ramach danego serwisu (np. Facebook, Instagram) treści, do których nie ma praw. Administrator powinien zareagować i zablokować dany twór. Jeśli tak się jednak nie stanie, odpowiedzialność spływa właśnie na niego –. mówi w rozmowie z Wirtualną Polską radca prawny, Łukasz Rdzeń. Dopiero później można decydować się na kroki prawne i domaganie się odszkodowania.
W sytuacji, kiedy zdjęcie zostało usunięte z serwisu, ale pozostały dowody na naruszenie prawa autorskiego (zrzuty ekranu – screenshoty, świadkowie), a właściciel profilu nie zabiera głosu, nie komentuje sprawy i unika odpowiedzialności, musimy przede wszystkim odpowiedzieć sobie na podstawowe pytanie: _ co chcemy osiągnąć, na czym nam zależy? _ To determinuje dalsze kroki. Mamy trzy możliwości:
- Odpuścić i zostawić ten temat w związku z tym, że materiał został np. usunięty z profilu i na tym zamknąć temat.
- Można dochodzić publicznego oświadczenia ze strony osoby naruszającej prawo autorskie, w której – na przykład – musi ująć właściwego autora danego tworu.
- Dochodzenie formy rekompensaty, czyli odszkodowania. Specjalista radzi, że powinno ono pokrywać wynagrodzenie, które autor otrzymałby w przypadku sprzedaży prawa do zdjęcia czy filmu lub w przypadku udzielenia komuś licencji na jego użytkowanie. Dodatkowo można domagać się dodatkowych środków - zadośćuczynienia za to, że zdjęcie zostało wykorzystane i ktoś nie dość, że je wykorzystał i opublikował bez zgody, to jeszcze nie podpisał autora z imienia i nazwiska.
Odszkodowania możemy domagać się dopiero w momencie, kiedy wyślemy administratorowi czy właścicielowi profilu żądanie zablokowania treści z informacją o rzeczywistym właścicielu praw autorskich. Jeśli druga strona nie zareaguje, bierze tym samym na siebie odpowiedzialność.
Zapytaliśmy Łukasza Rdzenia, czy na wysokość odszkodowania wpływa fakt, że zdjęcie zostało opublikowane i wciąż jest widoczne, albo że zostało usunięte, ale są dowody na to, że w danym serwisie widniało?
- Tak. Czas trwania naruszenia ma zdecydowany wpływ na wysokość odszkodowania i zadośćuczynienia. Natomiast, jeśli naruszyciel odmawia spełnienia żądania –. podpisania lub usunięcia czy zapłaty – takie zadośćuczynienie powinno być odpowiednio wyższe.
Jeżeli naruszyciel nie zgadza się na wypłacenie odszkodowania i uważa, że sprawa jest zamknięta, bo zdjęcie – na przykład - zostało usunięte, powinniśmy się udać na policję. Trzeba pamiętać, że bezprawne wykorzystanie czyjegoś prawa autorskiego jest zagrożone sankcją karną. Poza roszczeniem cywilnym –. dochodzeniem odszkodowania, złożeniem oświadczenia z przeprosinami czy właściwym autorze tworu - możemy też poinformować organy ścigania o tym, że ktoś naruszył nasze prawa autorskie. To jest przestępstwo. Jeżeli policja dostanie zawiadomienie, musi wszcząć postępowanie i przede wszystkim ustalić kto jest użytkownikiem danego konta czy właścicielem serwisu, które dopuściło się naruszenia praw autorskich.
Autorzy tworów jednak najczęściej odpuszczają. Według eksperta problemem jest dostęp do pomocy prawnej. Brak wiedzy na temat praw, jakie nam przysługują, brak wiedzy o procedurze, która trzeba przejść, jest tutaj największa przeszkodą. Poza tym to kwestia bardzo problematyczna. O ile łatwiej jest skontaktować się z administratorem polskiego serwisu, to w przypadku serwisów zagranicznych mogą pojawić się o wiele większe przeszkody. Ale - na przykład - w przypadku celebrytów, sprawa jest oczywista: jeśli ktoś ma oficjalny profil na Facebooku czy Instagramie, nikt nie będzie kwestionował tego, że to ta konkretna osoba naruszyła prawo autorskie lub osoba odpowiedzialna za jego prowadzenie (na przykład wynajęty administrator, który także ma dostęp do profilu).
Jeśli zasięg profilu użytkownika, który przywłaszczył sobie prawa do danej treści jest większy niż zwykłego Kowalskiego, ma to realny wpływ na wysokość odszkodowania i/lub zadośćuczynienia. Liczba osób, która zapoznała się z danym tworem, jest jednym z wielu aspektów, które wpływają na jego wartość. Gdy autor przyznaje licencję na użytkowanie zdjęcia, bierze pod uwagę gdzie zostanie ono opublikowane i jak szeroki będzie krąg odbiorców. Im większy, tym większe powinno być wynagrodzenie. Czym innym jest setka znajomych, a sto tysięcy użytkowników obserwujących dany profil. Możemy założyć, że dostęp do zajętego tworu wynosi właśnie sto tysięcy osób. Szkoda po stronie autora jest wówczas większa.
Zwrócić należy też uwagę na to, gdzie publikujemy naszą twórczość. Trzeba weryfikować regulaminy serwów, gdzie udostępniamy nasze treści. W przypadku Facebooka czy Instagrama to wciąż MY jesteśmy autorem - właścicielem zdjęcia i jego praw autorskich. Natomiast administrator serwisu zastrzega sobie prawo do korzystania z tych zdjęć na przykład w ramach swojej działalności marketingowej. Administrator może zrobić screena i pokazać klientowi czy użyć go w kampanii reklamowej, ale żadna inna osoba nie ma prawa skorzystać z udostępnianego przez właściwego autora dobra. Tylko administrator może z niego korzystać i tylko na zasadach, które są ściśle ustalone w regulaminie.
Zdjęcie u Wojewódzkiego znika, ale sprawa nie ucicha
Autorce zdjęcia zdarzało się wcześniej, że ktoś "pożyczał" bez wiedzy lub bez wskazania źródła jej fotografie, jednak prośba o dodanie autora czy usunięcie treści przeważnie skutkowały. Na komentarz opublikowany na profilu Wojewódzkiego jednak nie otrzymała odpowiedzi. Ten został usunięty, więc właściciel lub administrator profilu musiał mieć świadomość ewentualnego naruszenia praw autorskich.
- Dostałam też informację, że gdy tylko ktoś napisał komentarz pod tym zdjęciem, ten był od razu kasowany, a użytkownik blokowany. Zdjęcie w końcu zniknęło z profilu, po dwóch dniach. Nie wiem dlaczego - może za dużo ludzi wskazywało na to, że autorką zdjęcia jestem ja –. dodaje Agnieszka Radtke.
- Wiem, że dla wielu ludzi jest to TYLKO zdjęcie. Dla mnie jednak to, co robię jest naprawdę ważne. Wkładam w każdą fotografię sporo serca. Każda jest przemyślana. Nie są to tylko jakieś zdjęcia. Za ich pośrednictwem przekazuję swoje uczucia. Nie warto się poddawać i nie pozwolę na to aby ktoś niszczył to co kocham, kradnąc mi zdjęcia.
Problem "pożyczania" sobie czyjegoś dzieła nie dotyczy jednak tylko zwykłych użytkowników portali społecznościowych czy celebrytów, ale także często dotyka mniej lub bardziej znane firmy i marki. Mechanizm jednak jest ten sam.
- Czasem jednak prawda wychodzi na jaw i tutaj kłania się zarządzanie kryzysem w social media. Wiele firm zaprzecza uważając, że strategia nieomylności, podtrzymywana przez kasowanie i banowanie, to najlepsza droga wizerunkowa. Nic bardziej mylnego. Badania socjologów i psychologów pokazują, że właśnie strategia szczerości, przyznania się do winy i przeproszenia najlepiej oddziałuje na markę (firmy czy osoby). Stąd pan Adam Łaszyn ukuł zasadę 5P, czyli przeproś, powetuj, przygotuj się, popraw się i przyznaj się do błędu. Marka potrafiąca zarządzić, również taką trudną sytuacją ma szansę zyskać, paradoksalnie, na takiej sytuacji - podsumowuje Monika Czaplicka.
Nie można nie zgodzić się z jej słowami. Umiejętność wyjścia z twarzą z takiego incydentu nie należy do najtrudniejszych, wystarczy minimum chęci. Jeśli jednak tych zabraknie, a naruszyciel milczy, pozostaje tylko jedno rozwiązanie.
- Podejmę kroki w tym kierunku. Nieważne czy to Pan Kuba Wojewódzki wziął sobie moje zdjęcie, czy ktoś, kto sprzedaje je w sklepie. Nie po to wstaję o 4 rano i jadę nad morze fotografować aby ktoś po prostu bez pytania brał moje zdjęcia - dodaje Agnieszka.
_ Sebastian Kupski _