Używają go starzy i młodzi. SMS ma już 25 lat
SMS ma już ćwierć wieku. Chociaż w technologii to cała epoka, ta metoda komunikacji nadal dobrze się trzyma. Także w Polsce, gdzie pierwsza „esa” puszczono niewiele ponad 20 lat temu.
02.12.2017 15:18
Cała Historia SMS-a nieodzownie łączy się z okresem przedświątecznym i pocztówkami. Pierwsza wysłana wiadomość tekstowa brzmiała właśnie „Merry Christmas” (“Wesołych Świąt”).
3 grudnia 1992 roku napisał ją Neil Papworth do swojego współpracownika z Sema Group Telecoms, Richarda Jarvisa.
Z kolei pocztówkom SMS zawdzięcza swoją długość, ustaloną w 1985 r. przez Friedhelma Hillebranda. Zbadał on do tego celu, popularną wtedy metodę komunikacji tekstowej - kartki pocztowe. Zauważył, że nadawcy używają nie więcej niż 150 znaków. Stąd ustalona liczba 160 znaków w SMS-ie i pierwotny limit długości wpisu na Twitterze.
To jednak historia dziejąca się poza naszymi granicami. A w Polsce SMS również ma swoją stosunkową długą i chlubną historię. Jaką? O to zapytałem Andrzeja Ogonowskiego z SMSAPI.
- W samej Polsce możliwość wysłania SMS-a pojawiła się w marcu 1996 roku. Trzeba pamiętać, że sieć telefonii komórkowej zaczęła rozwijać się dopiero w 1992 roku. Za infrastrukturę odpowiedzialny był wówczas Centertel, który cztery lata później zamienił się w Plusa – to również symboliczna data początku telefonii komórkowej w naszym kraju. A pierwszego SMS-a wysłano 3 marca 1997 roku – opowiada.
Co ciekawe, dodaje Ogonowski, pierwsze abonamenty i umowy były dostępne tylko dla posiadaczy kart kredytowych lub po przedstawieniu zaświadczenia o zarobkach. Później jednak zmniejszono te obostrzenia, aż w końcu pojawiła się telefonia na kartę. Po około dwóch latach od wprowadzenia telefonii na kartę, użytkownikom udostępniono również SMS-y. A jeszcze później zaczęto kierować reklamy do młodzieży z dużym naciskiem na pakiety SMS-owe. To pozwoliło zakorzenić w użytkownikach nawyk korzystania z SMS-ów, a dzisiaj SMS-y postrzegane są przez nich jako naturalny kanał komunikacji mobilnej.
- Proszę spojrzeć – ten standard ma ćwierć wieku, a naprawdę niewiele się w nim zmieniło – zauważa.
W drugiej połowie było już do kogo pisać. W drugiej połowie lat 90. w naszym kraju było dwóch operatorów – Plus i Era. Ten pierwszy wygrywał i miał około 400 tysięcy abonentów. Natomiast samo pokrycie zasięgu w tamtym czasie wynosiło około 70 proc. powierzchni Polski. Po dwóch dekadach, w 2016 roku, było już 54,7 mln abonentów i użytkowników telefonii mobilnej, podał GUS w swoim raporcie – czyli na jednego obywatela przypada więcej niż jedna usługa mobilna. Pokochaliśmy sieć.
Czy jednak sam SMS zmienił się przez ćwierć wieku swojego istnienia?
- Jak mówiłem wcześniej, standard technologiczny w ogóle się nie zmienił. To dalej jest 160 znaków. Jedyne co się zmieniło, to usługa CSMS, która pozwalała na łączenie wielu wiadomości w jedną, dużą. Może jeszcze dołączenie emotikonek było pewną zmianą. Mała dygresja – użycie jej lub polskiego znaku zmniejsza długość SMS-a do 70 znaków. Dlaczego? Bo to nie tylko treść, ale i nagłówki oraz informacje o kodowaniu. Kiedy użyjemy znaku specjalnego, wtedy informacja w nagłówku zostaje poszerzona kosztem krótszej treści – tłumaczy Ogonowski.
Czy jest coś, co może zaszkodzić temu formatowi? Dla eksperta owszem, jest jedna alternatywa, która posiada wszystkie zalety SMS-a, przy okazji naprawiając jego główną wadę – pojemność.
- Teraz rozwijany jest standard RCS – ma to być SMS 2.0. Najprościej mówiąc, pozwoli ona wysyłać wiadomości bez żadnych ograniczeń w kwestii liczby znaków czy użycia znaków specjalnych, jak również wagi załączników – podkreśla. - Tak jak w protokole iMessage, które wykorzystuje Apple w iPhone’ach. Słowem – możemy przesyłać więcej danych i więcej informacji. To może być poważny konkurent dla komunikatorów pokroju WhatsApp czy Messenger. Bo nie będziemy potrzebować żadnych dodatkowych aplikacji by przesłać wszystkie niezbędne informacje – konkluduje.
Minie jeszcze trochę czasu, zanim RCS zostanie zaimplementowany. Dlatego SMS zostanie z nami jeszcze przez jakiś czas :-)