Upał - katastrofa, która nas czeka
Z wysokiej temperatury na pewno cieszą się ci, którzy właśnie wybierają się na urlop lub po prostu uwielbiają upały. Ale panujący ukrop może nas wykończyć. Dosłownie.
Fala upałów w lipcu 2015 roku spowodowała, że w Polsce wprowadzony został 20. stopień zasilania. Dobrze znany pamiętającym czasy PRL-u. W latach 70. i 80. gospodarka była bardzo energochłonna i dlatego wtedy wprowadzono go po raz ostatni. Dwa lata temu zmianę spowodowały upały.
“Niski poziom rzek oraz wysoka temperatura powietrza i wody wykorzystywanej w obiegach chłodzenia elektrowni węglowych powodują powstawanie coraz większych ograniczeń w produkcji energii elektrycznej” - tłumaczyły Polskie Sieci Elektroenergetyczne.
W praktyce oznaczało to, że elektrownie tworzyły mniej prądu. Większe firmy, ale też zwykli mieszkańcy, musieli liczyć się z czasowymi brakiem energii elektrycznej.
- U nas cała produkcja będzie się odbywać w godzinach między 22 a 10. W dzień, kiedy dostawy prądu są zmniejszane, funkcjonują jedynie biura - mówiła Anna Korczyk z produkującej okna dachowe firmy Fakro, cytowana przez portal gazetakrakowska.pl.
Ale wiele firm bez prądu pracować po prostu nie mogło. Na przykład w hutach zatrzymanie wielkich pieców oznaczałoby ich zniszczenie. I ogromne straty finansowe. Do tego we Wrocławiu liczono się z tym, że “co piąty tramwaj nie przyjedzie”, w supermarketach było ciemniej, a ruchome schody jeździły tylko w górę. Wszystko przez upały i związany z tym brak prądu.
Prądu znowu nie będzie?
Sytuacja sprzed dwóch lat lada moment może się powtórzyć. Już jest gorąco, a w lipcu ma być jeszcze cieplej. Znowu zostaniemy bez prądu.
- Największe problemy mogą wystąpić w drugiej połowie lipca, w godz. 13–14 – ostrzega zrzeszenie operatorów systemów przesyłowych ENSTO-E, do którego należą Polskie Sieci Elektroenergetyczne, pisze portal rp.pl.
Oczywiście to tylko prognozy. Cytowany przez rp.pl Grzegorz Walijewski, synoptyk i hydrolog IMGW, podkreśla, że dzięki ostrzejszej tegorocznej zimie stan wód podziemnych jest dużo wyższy niż latem 2015 roku.
To jednak pokazuje, że wydarzenia sprzed dwóch lat nie były anomalią. Co gorsza, klimat zmienia się na naszą niekorzyść - rok 2016 był najgorętszym w historii pomiarów. Będzie coraz cieplej, a my niespecjalnie jesteśmy na to przygotowani. Wspomniane elektrownie działają na starych zasadach, czyli chłodzone są wodą z rzek. Tego nie da się zmienić “ot tak”.
Upał nas zabije
Utrata pracy po dwumiesięcznym przestoju firmy przez brak prądu, kilka śmierci od przegrzania w rodzinie, trzeci sezon suszy i gorąco, od którego nie można uciec (...) Jednym z głównych powodów wojny w Syrii było kilka lat suszy, a ucieczka Syryjczyków od wojny zdestabilizowała pół świata. W Polsce wystarczyło kilkanaście lat transformacji ustrojowej, żeby z kraju uciekły dwa miliony ludzi. Jak będzie wyglądał świat, jeśli nasz region dotknie chociaż ułamek problemów, które zrealizowały się w innych regionach świata?" - analizuje możliwy czarny scenariusz jeden z autorów bloga.
Czarnowidztwo? Niekoniecznie. Oczywiście nie stanie się to już w tym roku. Pewnie w przyszłym również. Ale czy możemy mieć pewność, że kolejne lata będą spokojne i upał nie będzie tak groźny?
Wspomniałem o najgorętszym roku w historii. Choć, jak mówił synoptyk, zima była ostra, to w najbliższych latach wcale nie musi tak być. Tym bardziej że mrozy trzymają krócej. Jeszcze 30 lat temu zima kończyła się trzy tygodnie później - mowa tu o klimatycznej porze roku, czyli tej wyznaczonej przez temperaturę. Zyskuje za to lato, cieplejszych dni przybywa. No właśnie...
Za gorąco, żeby latać. I jeździć
Wcale nie potrzeba problemów z dostawą prądu, by świat zahamował. American Airlines odwołały we wtorek prawie 50 lotów z lotniska w Phoenix. Powód? Temperatura powietrza bliska 50 stopni Celsjusza, która przekracza normy dla bombardierów - pisał portal finanse.wp.pl. Owszem, duże maszyny Boeinga i Airbusa będą latać normalnie, ponieważ są przystosowane do wyższych temperatur. Ale im bardziej słupki rosną, tym problem dotyczy większej liczby pojazdów. A samoloty transportują przecież nie tylko ludzi - są odpowiedzialne chociażby za handel.
Na ziemi też nie będzie wesoło. Wyobraźmy sobie, że fala męczących upałów nie trwa miesiąc, a np. 2 lub 3. Co za tym idzie - zwiększa się liczba wypadków. Z badań wynika, że podczas prowadzenia pojazdu, w którym temperatura wynosi 27 stopni Celsjusza, kierujący ma o 22 proc. dłuższy czas reakcji aniżeli w aucie, w którym jest o 6 stopni chłodniej. Naukowcy powiązali wysoką temperaturę ze zwiększoną liczbą wypadków. Na dodatek w upały - wbrew temu, co śpiewał Kazik - kierowcy bywają bardziej agresywni niż zwykle. Może nie brzmi to tak dramatycznie, jak “zamieszki na ulicach” czy “blackout w wielkich miastach”, ale dobrze pokazuje, do czego doprowadzić może niesłabnąca gorączka.
A może właśnie takie “drobne” katastrofy najlepiej pokazują, co możemy stracić. W książce “Blackout” przedstawiono świat, który od kilku dni nie ma prądu. Nuda? Wiadomo, nie działają telefony, nie da się zapłacić kartą, zaczyna brakować żywności. Domyślamy się tego. Ale konsekwencje mogą być poważniejsze, co fikcyjna powieść ciekawie pokazuje. Np. krowy na całym świecie giną w męczarniach, bo nie działają elektryczne dojarki. Rolnicy nie są wstanie wydoić wszystkich, więc ich wymiona pęcznieją. Zwierzęta ryczą, nie mogąc wytrzymać z bólu.
Dodajmy do tego susze i pożary, które bardzo łatwo się rozprzestrzeniają. I nie da się ich ugasić, tak jak teraz w Portugalii, bowiem dym jest zbyt gęsty.
Cieplejsze dni mogą okazać się problemem nie tylko dlatego, że klimatyzacja nie będzie wyrabiać...