UFO z Emilicina. Dokładnie 39 lat temu w Polsce wylądowało UFO. Czy naprawdę?
W 1978 roku we wsi niedaleko Lublina rolnik Jan Wolski przeżył spotkanie trzeciego stopnia z kosmitami. Jego relacja z tego zdarzenia oraz zainteresowanie się sprawą najsłynniejszego polskiego ufologa tamtego okresu Zbigniewa Blani, sprawiły że UFO z Emilicina stało się najsłynniejszym przypadkiem lądowania kosmitów w Polsce.
10.05.2017 | aktual.: 10.05.2017 17:35
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
10 maja 1978 roku Jan Wolski wracał do domu furmanką. Jadąc przez las zobaczył na drodze przed sobą, dwie drobne osoby. Według relacji postacie miały około 150 cm wzrostu, zieloną skórę, obcisłe czarne kombinezony, skośne oczy i wystające kości policzkowe. Gdy Wolski je mijał wskoczyły na jego wóz. Jak opowiadał Wolski postaci mówiły w niezrozumiałym dla niego „drobnym głosem”.
Gdy wyjechał z lasu na polanę zobaczył unoszący się w powietrzu pojazd kosmitów. Jak opowiadał, przypominał on biały autobus z pojedynczymi drzwiami po środku, na którego rogach pionowo zamontowane były świdry.* Kosmici zaprosili Wolskiego do środka, kazali mu się rozebrać i zbadali.* Jak opowiadał ekipie Telewizji Polskiej, która przeprowadzała z nim wywiad, kosmici najbardziej zainteresowali się jego paskiem. Potem obcy kazali mu się ubrać i nawet zaproponowali mu coś do jedzenia, ten jednak odmówił. Jan Wolski wspominał też, że w pojeździe obcych było 10 padniętych ptaków. Wychodząc ze statku kosmicznego rolnik ukłonił się przybyszom i pożegnał.
Opowieść Wolskiego szybko rozeszła się we wsi przekazywana z ust do ust. Syn rolnika wezwał nawet milicję, ale funkcjonariusze stwierdzili jedynie, że Wolski musiał zasnąć albo się upić. Historia UFO z Emilicina nabrała rozgłosu, gdy zainteresował się nią Zbigniew Blania, jeden z najsłynniejszych polskich ufologów. Blania przez kilka lat pracował nad ustaleniem faktów i potwierdzeniem prawdziwości wizyty kosmitów we wsi pod Lublinem, na czym zyskał dużą popularność.
Lądowanie w Emilicinie stało się „świętym gralem” polskich amatorów ufo i obych cywilizacji, jednak wydarzenie miało też wielu sceptyków. Powstało wiele hipotez co do tego, czym tak naprawdę było UFO, niektóre zakładały, że Wolski miał przywidzenia lub halucynacje, że był to żart pracowników pracujących przy opryskach, wojskowy śmigłowiec czy nawet tajny projekt służb PRL. Mimo to przez wiele lat UFO z Emilcina było uważane za prawdziwe.
Najmocniej mit o kosmitach podważył autor książek o niewyjaśnionych zagadkach Bartosz Rdułtowski. *W 2012 postanowił zająć się właśnie UFO z Emilicina. Wynikiem jego dochodzenia jest książka pod tytułem „Tajne Operacje. UFO i PRL”. Rdułtowski *twierdzi, że przypadek ten nie miał nic wspólnego z obcą cywilizcją i jest całkowitą mistyfikacją. Kluczową osobą w całej sprawie ma być Witold Wawrzonek, ufolog który jako pierwszy dotarł do Wolskiego i powiadomił o przypadku Zbigniewa Blanię. Z dochodzenia Bartosza Rdułtowskiego wynika że Wawrzonek znał rodzinę Jana Wolskiego jeszcze przed „lądowaniem”. Miał też znać Blanię, którego poznał po tym jak do programu telewizyjnego „Sonda” wysłał sfałszowane zdjęcie UFO. Podczas jednego z kolejnych odcinków „Sondy” obaj mężczyźni mieli się spotkać, Wawrzonek miał zostać zahipnotyzowany, a Blania miał mu zasugerować fałszywe wspomnienia ze spotkania z UFO. Po tym zajściu Witold Wawrzynek był podobno wściekły, a sfingowanie lądowania w Emilicinie miało być próbą odegrania się na ufologu Zbigniewie Blani.
Mimo obszernego dochodzenia, jakie przeprowadził i opisał Rdułtowski (jego książka ma blisko 800 stron), nie wszystkich zwolenników UFO z Emilicina przekonały jego wnioski. Zdarzenie nadal otoczone jest kultem, a na miejscu rzekomego lądowania stoi nawet pomnik ufundowany przez fundację Nautilus.