Tu‑4: lotniczy plagiat. Jak Rosjanie ukradli amerykańską Superfortecę
Pierwszy masowo produkowany, radziecki ciężki bombowiec, nie był owocem sowieckiej myśli technicznej. Choć miał na kadłubie czerwone gwiazdy, wymyślili go i zbudowali Amerykanie.
02.01.2021 | aktual.: 03.03.2022 02:09
Rosja – jeszcze carska – była pierwszym krajem świata, w którym zbudowano ciężki bombowiec. Skonstruowany w 1913 roku samolot, nazwany na cześć bohatera narodowego "Ilja Muromiec", imponował rozmiarami i możliwościami.
Dzieło Igora Sikorskiego było napędzane czterema silnikami Sunbeam Crusader V8 o mocy 150 KM, zabierało 600 kg bomb i do 8 osób załogi. Był to prawdziwy latający kolos, dla przeciwników niezwykle trudny do zestrzelenia.
W kolejnych latach Sowieci utrzymali swój prymat w dziedzinie ciężkich bombowców. Gdy tylko Ilja Muromiec przestał być produkowany, rozpoczęto prace nad kolejną maszyną tego typu i w 1930 roku w powietrze wzniosło się dzieło Andrieja Tupolewa – samolot TB-3.
Rosjanie rezygnują z bombowców strategicznych
Była to, jak na swój czas, niezwykle zaawansowana i nowatorska konstrukcja – pierwszy na świecie całkowicie metalowy, czterosilnikowy, jednopłatowy bombowiec, który szybko zapisał się w historii lotnictwa ustanawiając wiele rekordów świata.
Związek Radziecki nie skąpił środków na produkcję tego sprzętu – w krótkim czasie powstało ponad 800 samolotów, czyniąc z ZSRR pierwsze mocarstwo zdolne do prowadzenia na wielką skalę bombardowań strategicznych. Problem polegał na tym, że nie trwała wówczas żadna wojna – nie było kogo bombardować.
Bombowiec strategiczny Pe-8
Lata 30. były czasem, gdy konstrukcje lotnicze starzały się błyskawicznie. Rosjanie dobrze to rozumieli, więc po oblocie TB-3 rozpoczęli prace nad jego następcą. Opracowali bombowiec TB-7, znany powszechnie pod zmienioną w późniejszych latach nazwą Pe-8.
Była to bardzo obiecująca maszyna, o nowoczesnej konstrukcji i dobrych osiągach. Z trudnych do wyjaśnienia względów nie doczekała się jednak masowej produkcji – powstały zaledwie 93 egzemplarze. Próbę wyjaśnienia takiego stanu rzeczy podjął niegdyś Wiktor Suworow – radziecki szpieg i dezerter, który po ucieczce na Zachód zajął się pisaniem nieco kontrowersyjnych książek o tematyce historycznej.
Jego zdaniem decyzja o zaniechaniu produkcji ciężkich bombowców wynikała z całkowitego przestawienia Armii Czerwonej na działania ofensywne. W takiej sytuacji potrzebne były nie bombowce strategiczne, ale samoloty pola walki, wspierające walczące oddziały bezpośrednio na froncie i na jego bliskim zapleczu.
Mocarstwo bez bombowców strategicznych
Trudno ocenić, na ile trafne są w tym przypadku spostrzeżenia Suworowa, pozostaje jednak faktem, że podczas II wojny Związek Radziecki w praktyce nie dysponował lotnictwem strategicznym.
Wyprodukowane na początku lat 30. TB-3 były dramatycznie przestarzałe (choć mimo wielkich strat używano ich przez całą wojnę). Kilkadziesiąt Pe-8 nie mogło odegrać istotnej roli, choć maszyny dowiodły swoich możliwości, zapewniając m.in. bezpieczne globalne podróże radzieckich decydentów czy przeprowadzając efektowne rajdy bombowe na niemieckie cele.
I choć podczas wojny Rosjanie podjęli prace nad budową własnych bombowców strategicznych nowego typu, sytuacja zmieniła się dopiero w 1945 roku, kiedy na terenie ZSRR wylądowało kilka amerykańskich Superfortec B-29. Samoloty te brały udział w nalotach na Japonię i z różnych powodów nie były w stanie powrócić do odległych baz na Pacyfiku, więc ich piloci wybrali lądowanie na terenie sojusznika.
Rozkaz: skopiować B-29
Dla Rosjan był to prawdziwy dar niebios: na Kremlu zapadła decyzja o skopiowaniu amerykańskiego samolotu. Kluczową rolę odegrały tu trzy B-29, które przetransportowano do Moskwy. Jedną z maszyn zachowano w stanie nienaruszonym, jako model referencyjny. Druga została wykorzystana do szkolenia pierwszej grupy pilotów i mechaników.
W przypadku trzeciej Rosjanie zastosowali metodę inżynierii wstecznej. B-29 został pieczołowicie rozebrany na części. Każdą z nich dokładnie opisano i zwymiarowano, przeliczając przy okazji skalę imperialną na metryczną, a następnie przygotowano odpowiednie linie produkcyjne.
O skali przedsięwzięcia dobitnie świadczy fakt, że w kopiowaniu Superfortecy wzięło udział 900 radzieckich fabryk, do których dostarczono ponad 100 tys. rysunków technicznych, opisujących skopiowane części.
Ukradziony samolot, ukradziona bomba
Przedsięwzięcie zakończyło się sukcesem. Radziecka Superforteca, której nadano nazwę Tu-4, była zaledwie 340 kilogramów cięższa od amerykańskiego oryginału. Mimo pewnych problemów m.in. z silnikami, powstała kopia niemal doskonała, którą zaadaptowano do radzieckiego uzbrojenia, wyposażenia komunikacyjnego i awioniki.
W ciągu kolejnych lat zbudowano ponad 900 takich maszyn. Niektóre z nich, po przekazaniu Chinom, zostały przebudowane na samoloty wczesnego ostrzegania i służyły aż do lat 80.
Dzięki temu od 1949 roku Związek Radziecki dysponował samolotem, zdolnym wykonać atak na terytorium Stanów Zjednoczonych. Niedługo później miał też broń, która mogła uczynić taki atak zabójczym.
Bo bombę atomową – dzięki rozwiniętej siatce szpiegów – Rosjanie również Amerykanom ukradli. W sierpniu 1949 roku na poligonie w Semipałtyńsku przeprowadzili pierwszą próbę nuklearną. Eksplodowała tam bomba RDS-1, czyli kopia bomby Fat Man, zrzuconej przez Amerykanów na Hiroszimę.
Głosuj w plebiscycie Imperatory WP na laptopy, gry i sprzęt gamingowy i wygraj 5000 zł.