Trump napędza kryzys klimatyczny. Ostatnia zmiana to koniec świata
03.09.2019 12:35
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Nie asteroida Bennu, nie ludzkość. Jeden człowiek doprowadzi do końca świata. "Miało być 70 stopni (F), a można tu zamarznąć. Przydałoby się trochę globalnego ocieplenia" - to zdanie jest tylko kroplą w morzu aroganckich słów padających z ust Donalda Trumpa.
Donald Trump od zawsze był przeciwnikiem rozmów o problemach globalnego ocieplenia, dziury ozonowej i zmian klimatycznych. "Gdzie jest globalne ocieplenie, kiedy go potrzebujemy?" - mówi 45. prezydent Stanów Zjednoczonych, kiedy zmarzną mu dłonie.
W Stanach Zjednoczonych walką z globalnym ociepleniem zajmuje się The Environmental Protection Agency (EPA). W 2016 roku ta instytucja opracowała propozycję ustawy ustalającej limity emisji metanu w USA. Rząd Obamy wprowadził ją w życie. Dziś administracja Trumpa cofa te regulacje, pozostawiając wolną rękę wszystkim producentom metanu.
Trump zmienia regulacje dotyczące emisji metanu, silnego gazu cieplarnianego
O sprawie poinformował administrator EPA Andrew R. Wheeler. Wedle komunikatu prasowego, zaproponowane przez administrację Trumpa poprawki, mają "usunąć zbędne powielanie przepisów" z 2016 roku. Jednakże przedstawiane propozycje są zupełnie inne od zapisów z 2018 roku, które uzupełniały ustawę podpisaną przez Obamę.
Proponowany plan "uchyliłby limity emisji metanu dla produkcji i przetwórstwa" - twierdzi agencja EPA. Propozycja zmian zdjęłaby także z części firm przemysłu naftowego i gazowego odpowiedzialność za emisję metanu. Według wyliczeń EPA, wprowadzenie powyższych zmian doprowadzi do dodatkowej emisji 370 tysięcy ton metanu.
Kto wytwarza najwięcej metanu i jakie są jego skutki na atmosferę?
Nie żadne fabryki, nie rafinerie, nie odkrywkowe kopalnie ropy naftowej, a krowy z cielętami. Jedna dorosła przedstawicielka gatunku wytwarza między 70 a 120 kg metanu rocznie. 100 kilogramów metanu to ekwiwalent szkód tworzonych przez 2300 kilogramów CO2. Na świecie jest około 1,5 miliarda sztuk bydła.
Wedle badania przeprowadzonego przez japońskich naukowców, wyprodukowanie kilograma mięsa wołowego powoduje powstanie takiej porcji metanu, która odpowiada 34,6 kilogramom CO2. To tyle samo szkód, ile wytwarza europejskie auto przez 250 km podróży.
Przeprowadzono też wiele innych badań, które sugerują znacznie większą szkodliwość metanu, niż sugeruje EPA, czy Japończycy. Mówi się tutaj nawet o trzydziestokrotnie większym wpływie CH4 na podgrzewanie atmosfery, niż w przypadku CO2.
Zobacz także
Donald Trump robi wszystko, aby przyśpieszyć zmiany klimatyczne
To tylko jedna z wielu decyzji rządzących USA, której następstwem będzie akceleracja kryzysu klimatycznego. Dziennikarze serwisu "The New York Times" wyliczyli 84 regulacje, które zostały lub zostaną cofnięte. Część z nich warto przywołać.
- Zniesiono wymóg zgłaszania emisji metanu przez koncerny naftowe i gazowe
- Zmieniono i częściowo uchylono regulację Obamy, ograniczającą emisje metanu na terenach publicznych
- Zmniejszono ograniczenia dotyczące emisji toksycznych substancji z zakładów przemysłowych (czyli więcej trucizn trafi do powietrza)
- Odrzucono ustawę zabraniającą stosowania wodorofluorowęglowodorów (HFC) w klimatyzatorach i lodówkach (silny gaz cieplarniany)
- Przywrócono starsze regulacje dotyczące budowy nowych elektrowni (mogą emitować więcej zanieczyszczeń)
- Odwołano zarządzenie Obamy, mające na celu ochronę wód oceanicznych, przybrzeżnych i większych jezior na rzecz polityki ukierunkowanej na produkcję energii i wzrost gospodarczy. Ustawa 44. prezydenta była odpowiedzią na wielkie skażenie w Zatoce Meksykańskiej, spowodowanym eksplozją platformy wiertniczej Deepwater Horizon
- Zmieniono standardy, wedle których należało planować nową infrastrukturę zgodnie z przewidywaniami wzrastającego poziomu morza
- 9 milionów akrów ziemi zamieszkałej przez zagrożone gatunki przeznaczono do odwiertów w celu wydobycia gazu oraz ropy
To tylko mikroskopijna część działań Trumpa przeciwko środowisku, które już weszły w życie. Istnieje jeszcze wiele zmian, które dopiero czekają na akceptację. Powstaną też kolejne - nie ma co do tego żadnych wątpliwości.
Jeśli interesuje was, dlaczego Donald Trump tak bardzo neguje istnienie zmian klimatycznych, obejrzyjcie film pod tytułem "Czy czeka nas koniec?". W głównej roli Leonardo DiCaprio przedstawia konsekwencje nagannej działalności człowieka i rozmawia z ludźmi takimi, jak Elon Musk czy Barrack Obama. Dokument znajdziecie w serwisie Netflix.
Donald Trump to biznesmen i podejmowane przez niego decyzje mają uzasadnienie w kwotach, które albo można dzięki nim zarobić, albo trzeba byłoby wydać. Niestety, ochrona środowiska nie jest tania. Hasło tej prezydentury to "America first". Problem jednak w tym, że Ameryka także znajduje się na Ziemi. Brak dbałości o ekologię uderzy więc również w ten kontynent. Tyle, że nie od razu.