Treser psów policyjnych: właściwie wychowany amstaff nie zaatakuje człowieka
"Są przypadki, gdy przychodzą do właściciele amstaffów i proszą, abym nauczył je waleczności. Uciekały przed małymi yorkami" - mówi w rozmowie z WP Tech Jerzy Kobylarz, trener psów policyjnych z 20-letnim doświadczeniem.
Polskę obiegła tragiczna wiadomość o amstaffie, który dotkliwie pogryzł dwoje dzieci w miejscowości Łomia w województwie mazowieckim. Pies był z nową rodziną tylko jeden dzień. Według Jerzego Kobylarza, właściciela szkoły dla psów, rodzina prawdopodobnie nie dopytała o historię psa, a to jest najważniejsze przy braniu do domu dorosłego zwierzęcia. "Tej tragedii można było uniknąć, jeśli rodzina zachowałaby się odpowiednio", mówi wprost.
- Gdyby ta rodzina zwróciła się do kogokolwiek, kto zna się na psach, z prośbą o pomoc, to pytanie o historię psa byłoby pierwszym i najważniejszym - tłumaczy treser. - Trzeba wiedzieć, co się z psem działo, w jakich warunkach żył wcześniej, czy był tresowany, czy może był bity i szkolony do walk, bo takie przypadki też się zdarzają.
Potulniejsze od yorków
Treser tłumaczy, że amstaffy, które wbrew pozorom nie znajdują się na liście psów uznawanych za agresywne, jeśli są odpowiednio wychowane i wytresowane, nie są zagrożeniem dla człowieka.
- Miałem przypadki, że przychodzili do mnie właściciele amstaffów i prosili, abym nauczył je waleczności, bo uciekały przed małymi yorkami - kontynuuje Kobylarz. - Jednak ułożenie posłusznego i bezpiecznego psa wymaga pracy od pierwszych miesięcy jego życia.
"Zawsze trzeba poznać historię psa"
Sytuacja zmienia się diametralnie jeśli człowiek przygarnia psa kilkuletniego i do tego nie zna jego przeszłości. Tak było z rodziną z Łomii, w której trzyletni amstaff pogryzł ośmiomiesięczną dziewczynkę i trzyletniego chłopca
- Z wiadomości wiemy, że pies trafił do rodziny zaledwie dzień wcześniej - mówi treser. - Niestety nie wiemy, co działo się z nim wcześniej. Możliwe, że rodzina też tego nie wiedziała i obawiam się, że nie poprosili nikogo o pomoc przy psie. A wbrew pozorom zwierzę to nie pluszowa zabawka, wymaga pracy i odpowiedniej tresury.
"Ośrodek, którego nie da się wytresować to wiejska legenda"
Po doniesieniach o agresywnym amstaffie, internet zaczęła obiegać informacja o "ośrodku w mózgu psa, którego nie da się wytrenować". Ten fragment miałby przechowywać naturalne instynkty i skłonność do agresji zwierzęcia i "włączać się" niezapowiedzianie i niezależnie od wcześniejszej tresury i wychowania. Zapytany o ten ośrodek w mózgu Jerzy Kobylarz odpowiedział, że jest to "wiejska legenda". Z jego doświadczenia wynika, że każdy pies może zostać wychowany i będzie posłuszny.
- Jeśli jednak zwierzę było wcześniej bite lub tresowane do walk, to trzeba je odizolować od dzieci - tłumaczy treser. - W takim przypadku istnieje ryzyko, że pies rzuci się na człowieka.
"Psom nigdy nie wolno ufać w 100 proc."
Trener policyjnych psów zwraca uwagę na kilka faktów, o których ludzie coraz częściej zapominają: pies to nie zabawka i wymaga tresury, psy należy wychowywać od pierwszych miesięcy, biorąc starszego psa trzeba jak najdokładniej poznać jego historię, psom nigdy nie należy ufać w 100 procentach.
Jerzy Kobylarz jest właścicielem szkoły tresury psów. Od 20 lat szkoli czworonogi zarówno dla zwykłych osób jak i psów służbowych dla policji, straży granicznej i antyterrorystów.