Tinder. Amerykańscy naukowcy sprawdzili, o czym kłamią użytkownicy
"Przepraszam, padł mi telefon" i "Byłem na siłowni", to dwa typy najczęstszych kłamstw użytkowników Tindera. Amerykańscy badacze sprawdzili, czy kłamstwa sięgają głębiej niż tylko upiększonych zdjęć profilowych.
Z wcześniejszych badań uczeni wiedzieli, że mężczyźni lubią zawyżać swój wzrost, a kobiety poprawiać zdjęcia profilowe. Amerykanie chcieli dowiedzieć się jak głęboko sięgają kłamstwa w aplikacjach randkowych. David Markowitz i Jeff Hanckok z Uniwersytetu w Oregonie poprosili 200 osób o udostępnienie im historii ich konwersacji z aplikacji Tinder.
Kłamstwa o sobie i aby uniknąć dalszej rozmowy
Badacze odkryli, że kłamstwa można podzielić na dwie główne kategorie: dotyczącą własnej osoby (wygląd, zainteresowania, wykształcenie) i dostępności (odwoływanie lub unikanie spotkań, brak odpowiedzi).
W pierwszej kategorii kłamstwa nie dotyczyły jedynie wyglądu. Użytkownicy kłamią np. na temat uprawianych sportów czy wizyt na siłowni. Ma to nie tylko dać do zrozumienia, że ktoś jest wysportowany, ale też aktywnie dba o swoją figurę i kondycję. Kłamstwa dotyczyły też zainteresowań. Aby wyjść na atrakcyjniejszych użytkownicy kłamali mówiąc, że mają podobne zainteresowania co ich partnerzy.
Druga kategoria ma związek z unikaniem kontaktu. Użytkownicy kłamali np., że ich telefon "umarł" lub, że nie mogą się spotkać, gdy po prostu tracili zainteresowanie rozmówcą. To tzw. "kłamstwa lokajskie" (ang. butler lies), które mają w uprzejmy sposób zakończyć konwersację (np. "nie mogę rozmawiać, bo właśnie kelner przyszedł").
Małe kłamstwa są oczekiwane
Badacze z Oregonu ustalili, że pomimo dużej ogólnej ilości kłamstw, jedynie 7 proc. można zaliczyć jako "ciężkie". Resztę ocenili jako "miękkie" nieprawdy, które mają uczynić użytkowników atrakcyjniejszymi. Według amerykańskich naukowców są one wręcz oczekiwane w komunikacji przez aplikacje randkowe.
Źródło: The Conversation