Test telefonu Sony Ericsson T650

Test telefonu Sony Ericsson T650

Test telefonu Sony Ericsson T650
Źródło zdjęć: © Sony Ericsson
02.06.2008 13:23, aktualizacja: 04.06.2008 15:06

T610 to telefon, który rozsławił Sony Ericssona i sprawił, że klienci zaczęli oczekiwać więcej również od innych producentów. Model T650 jest swego rodzaju powrotem do przeszłości - zapomniana linia produktów została odświeżona. Nowy telefon przekonać ma do siebie nowoczesną, minimalistyczną obudową, niewielkimi gabarytami i intuicyjnym menu. Nie jest to urządzenie, które na siłę próbuje zgromadzić w sobie absolutnie wszystkie dostępne technologie. To telefon, z którego ma się przede wszystkim wygodnie korzystać.

Bryła

W połowie wysokości manipulatora kierunkowego, biegnie pozioma linia dzieląca telefon na dwie części. Górna część bryły ubrana została w koliście polerowany metal, dolna – to barwiony w masie, matowy plastik. Dolna część obudowy dostępna była pierwotnie w dwóch kolorach – zielonym i granatowym. Obecnie pojawiła się także wersja różowa, z powierzchniami metalicznymi w kolorze złotym. Telefon ma nietypową dla Sony Ericssona konstrukcję, w której bateria powędrowała za ekran. Zostało to wymuszone metalowymi elementami obudowy. Dolny biegun obudowy zajęła antena, otoczona plastikiem, a górny bateria, otoczona metalową częścią obudowy. Umieszczenie anteny za klawiaturą nie jest jakoś specjalnie odczuwalne. Telefon może mieć słabszy zasięg podczas pisania SMS-ów. W dokumentacji klasycznych telefonów, pojawia się prawie zawsze obrazek pokazujący jak należy trzymać w ręku telefon, by nie zasłaniać anteny podczas rozmowy. Tu telefon śmiało można przycisnąć głośnikiem do ucha.

Metal zawsze jest miło widzianym materiałem w telefonach. Nawet jeśli aparat będzie przez to cięższy, metal zawsze daje szansę na większą trwałość niż w przypadku powszechnie stosowanych plastików. Sony Ericsson T650 sprawia wrażenie solidnego. No właśnie – sprawia wrażenie – niestety nie wszystko metal, co się błyszczy. Między tylnym a przednim panelem obudowy biegnie srebrny pasek, w którego ciągłości znalazł się spust aparatu fotograficznego, przyciski regulacji głośności, przycisk zasilania i przesuwka do otwierania obudowy. Wszystkie te elementy, jak i sam pasek, wykonane są z lakierowanego plastiku, który niestety się ściera. Najbardziej widocznym miejscem ścierania jest ząbkowana przesuwka. Podczas trzymiesięcznego testu, lakier nie wytrzymał też na spuście aparatu fotograficznego.

Ten sam materiał został wykorzystany do stylizacji klawiatury numerycznej i dwóch klawiszy funkcyjnych. Lewy przycisk podekranowy już po wyjęciu z pudełka okazał się być nieco wyszczerbiony (z winy poprzedniego użytkownika). Podczas testów pojawiły się też delikatne prześwity na rogach kilku przycisków klawiatury i starła się wypustka na klawiszu „5”. Wizualnie najsolidniejszy z elementów klawiatury – manipulator kierunkowy – również poddał się z czasem sile tarcia, ujawniając niewielki odprysk. Napylane przyciski to największa i chyba jedyna wada konstrukcyjna telefonu. Zamknięta pod obudową karta pamięci M2, to już mniejszy problem.

Otworzenie pokrywy baterii potrafi początkowo popsuć humor – raz, że rozczepienie paneli bywa bardzo trudne, dwa, że pod metalem ukazuje się plastik. Z jednej strony to zrozumiałe, że producent próbował zmniejszyć masę telefonu, z drugiej jednak, podstawowy atut telefonu, jakim wydaje się być trwałość konstrukcji, gdzieś ulatuje. Po trzech miesiącach telefon zachował jednak sztywność obudowy – jakieś drobne skrzypienie dało się wychwycić, ale trzeba przyznać, że mimo kilku wpadek z przyciskami, obudowa zdała egzamin. Granatowy, matowy plastik dolnej części obudowy i pokryty szkłem mineralnym ekran wyglądały praktycznie jak nowe. Metal zebrał sporo rys, telefon dalej jednak pozostał na swój sposób dostojny.

Obraz
© Zobacz galerię(fot. Sony Ericsson)

Bardzo elegancko prezentuje się lampa błyskowa, równie starannie wystylizowano aparat fotograficzny, otoczony twardym, połyskującym tworzywem przypominającym ceramikę. Intrygującym akcentem jest pasek przeźroczystego plastiku łączący „metal” i plastik tylnego panelu. Gdy przychodzi SMS, praktycznie niewidoczne łączenie nagle zaczyna pulsować żółtym światłem. W zestawie wraz z telefonem znaleźć można sztywny pokrowiec z tworzywa sztucznego. Niestety brzegi skarpeto-podobnego pokrowca bardzo szybko zaczęły się mechacić i tym samym zniechęciły mnie do dalszego jego używania.

Klasyka w nowych szatach

Menu telefonu to pozornie nic nowego – nic, z czym rasowy miłośnik Sony Ericssonów nie miałby już do czynienia. Kolejny klon K550i - można pomyśleć. Jest w tym sporo prawdy. Układ ikon i funkcji jest praktycznie identyczny z tym w Sony Ericssonie K800i, K810i czy K550i, również aplikacja Walkman w wersji 1.0 nie pokazuje niczego nowego.

Po chwili stwierdzamy, że kilka rzeczy się jednak zmieniło. Pierwszą zauważalną innowacją są tematy, w których animowane tła współgrają z podświetleniem klawiatury. Falujące podświetlenie i dynamiczne animacje robią bardzo pozytywne wrażenie szczególnie, że zmiana tematu oznacza nie tylko inną kolorystykę i tapetę, ale też zupełnie nowy wygląd ikon.

Wykonane w technologii flash tematy mają jeszcze dwie cechy warte wymienienia. Po pierwsze płynnie zmieniają kolorystykę w zależności od pory dnia. I tak mój ulubiony motyw - Under water - za dnia powodował, że tła, animacje i ikony były zielone, zaś wieczorem stopniowo zmieniał kolorystykę na głęboki granat. Drugim aspektem czyniącym menu telefonu wyjątkowym jest automatyczne dodawanie akcentów do animacji tła, w zależności od aktualnej daty. W walentynki pojawiły się animowane serduszka, podczas przesilenia wiosennego płatki śniegu zamieniły się w kwiatki, a przestawiając datę na 31. grudnia zobaczyłem fajerwerki. Niby to tylko gadżet, ale akcent ten jest bardzo sympatyczny.

Logika i garść gadżetów

Klasyczne, wielokrotnie już przeze mnie zachwalane menu Sony Ericssonów i tym razem nie zawodzi. Książka telefoniczna mieści 1000 kontaktów z możliwością przypisania łącznie do 2500 numerów. Kontakty mogą być uzupełnione o najważniejsze informacje typu data urodzin, adres email, dane adresowe, czy też zindywidualizowane poprzez dodanie zdjęcia i wybór dedykowanego dzwonka. Nie zabrakło rzecz jasna możliwości tworzenia grup kontaktów i szybkiego wybierania numerów.

Menu wiadomości zamyka w sobie obsługę SMS-ów, MMS-ów, emaili, czytnik RSS i komunikator, wymagający niestety specjalnej usługi u operatora. Tradycyjnie już, w każdej chwili podczas pisania SMS-a możemy zdecydować się na dodanie do treści elementów multimedialnych, zmieniając go tym samym w MMS. Oczywiście możliwe jest też z założenia rozpoczęcie pisania wiadomości jako MMS. Starym i bardzo przyjemnym patentem jest wyświetlanie się ostatnio używanych numerów w momencie wyboru adresata wiadomości – znacznie przyspiesza to wysyłanie SMS-ów i MMS-ów.

Klawiatura o charakterystycznych, sztabkowatych przyciskach potrafi rozczarować miłośników intensywnego pisania. Zdecydowanie jest ona słabsza niż w modelu Sony Ericsson K810i, a to ze względu na wyczuwalne w nieprzyjemny sposób ostre krawędzie przycisków. Również poziome przyciski modeli Sony Ericsson K550i i Nokia N82 są o wiele mniej uciążliwe. Klawiatura numeryczna T650i, podobnie zresztą jak i Sony Ericssona K850i okazała się jednak rewelacyjna dla kobiet noszących długie paznokcie i to one szczególnie powinny zwrócić uwagę na te aparaty.

Gadżetem, który przydał mi się kilkakrotnie okazała się funkcja latarki. Dioda udająca lampę błyskową świeci bardzo jasnym światłem, które zadziwiająco często okazuje się być pomocne. Dodatki pod tytułem VideoDJ, MusicDJ i PhotoDJ to już standard w Sony Ericssonach. Jedyną grą dostępną w pamięci telefonu okazała się być Lumines Bock Challenge – wariacja na temat tetrisa, o dość standardowej grafice. Nie zabrakło rzecz jasna odtwarzaczy wideo i muzyki, niewyróżniających się specjalnie na tle innych produktów producenta. Dostępne jest też radio, które jak zwykle w telefonach z logo SE, posiada funkcję RDS i odtwarza muzykę w trybie stereo. Niestety telefon nie posiada funkcji Track ID, dostępnej w ostatnich modelach serii K i W Sony Ericssona – z funkcji rozpoznawania utworów korzysta się co prawda rzadko, ale bywa ona bezcenna dla miłośników muzyki.

Aparat fotograficzny

3,2 Mpix, a efektywnie 3,15 Mpix daje szansę na dobre zdjęcia, szczególnie, że producent dołożył funkcję autofokus. W praktyce okazało się, że telefon robi słabsze zdjęcia niż modele Sony Ericsson K810 i Nokia E90. Obiektyw aparatu okazał się ciemniejszy, przez co wiele detali na zdjęciach znikało w pogłębionych cieniach. Balans kolorów jest w miarę poprawny, z tendencją do zażółcania. Przy sztucznym świetle telefon najlepiej radził sobie w ekstremalnie dobrze oświetlonych pomieszczeniach i koniecznie należało oprzeć aparat na stabilnej podpórce dla uniknięcia poruszenia. Zdjęcia wykonywane z ręki bardzo często okazywały się rozmyte.

Tryb makro nie doczekał się dedykowanego przycisku, jak ma to miejsce w K810. Zdjęcia tekstu wykonywane w tym trybie to prawdziwe wyzwanie – ponownie pojawia się konieczność doświetlenia i maleńka lampa diodowa na niewiele się tu zdaje. Pojawia się tryb zdjęć panoramicznych, w którym uzyskujemy panoramę wykonaną z 3 ujęć, o końcowej rozdzielczości 1664 x 416 pikseli i około 150 kB pojemności. Standardowe zdjęcia o maksymalnej jakości mają średnio 670 kB. Udostępniono także tryb zdjęć seryjnych, w którym wykonywane są cztery zdjęcia za jednym przyciśnięciem spustu migawki – niestety efekt nie jest prezentowany na zasadzie funkcji BestPic w Sony Ericssonach linii K.

Spust migawki, nie licząc podatności na ścieranie, został wykonany w sposób bardzo przemyślany. Jeśli zależy nam na możliwie jak najszybszym wykonaniu zdjęcia, spust należy wcisnąć do końca, a potem martwić się nad ustabilizowaniem aparatu w ręku. Nie ma potrzeby bawienia się dwustopniowym wciskaniem spustu, przy wykonywaniu szybkich zdjęć – na komendę telefon sam ustawi optymalną ostrość, bez zbędnej precyzji w z naszej strony. Oczywiście istnieje także możliwość zabawy w „profesjonalnego” fotografa i wciskanie z pełną powagą spustu do połowy dla uzyskania ostrości i potem dociśnięcie go do końca gdy chcemy wykonać zdjęcie. Dla nich też dostępna jest korekcja ekspozycji, wybór sposobu ogniskowania fokusu, czy korekta balansu bieli – w praktyce są to funkcje nieużywane. Fanów podglądania, ucieszy zapewne możliwość wykonywania zdjęć bez zbędnych dźwięków – o ile samo menu obsługi aparatu nie umożliwia wyłączenia dźwięku migawki, o tyle długie przyciśnięcie „#” likwiduje już absolutnie wszystkie dźwięki.

Jeśli nagrywać Sony Ericssonem filmy, to zdecydowanie krótkometrażowe i tylko do MMS-ów. Rozdzielczość QCIF (176 x 114 pikseli) nie nada się właściwie do niczego więcej. Szkoda, że producent nie zdecydował się na wyższą rozdzielczość – takie QVGA (320 x 240 pikseli) z powodzeniem nadałoby się już na YouTube.

Kieszonkowe okno na świat

Od dłuższego już czasu telefony komórkowe nie są jedynie narzędziem do wysyłania SMS-ów i wykonywania połączeń głosowych. Telefon to przenośne centrum multimedialne, komunikator internetowy i zaawansowana przeglądarka internetowa. Szybki rozwój Opery Mini sprawia, że nawet Nokia zaczęła ją standardowo instalować w swoich telefonach Series 40. Sony Ericsson wciąż inwestuje w NetFront-a, który dość dobrze wyświetla strony w trybie kolumnowym jak i w układzie oryginalnym, ale robi to bardzo powoli. Zniecierpliwionym i szukającym oszczędności polecam zainstalowanie Opery Mini, która zrobi lepszy pożytek ze spektakularnego ekranu telefonu. Ten, choć niewielki (1,9 cala), należy do najlepszych w klasie. Strony zeskalowane do rozdzielczości QVGA (240 x 320 pikseli), prezentują się wyśmienicie. Nawet w ostrym słońcu, pokryty szkłem organicznym ekran pozostaje czytelny, a jego nasycenie kolorów budzi respekt.

Przesył plików przy użyciu łączności Bluetooth działa modelowo. Szczególnie możliwość wskazania lokalizacji zapisu odbieranego piku (karta / pamięć wewnętrzna) należy do wzorcowych standardów producenta. Nawet „komputery multimedialne” Nokii sobie z tym nie radzą i wąskim gardłem staje się wtedy pamięć wewnętrzna, do której wstępnie trafia odbierany plik. T650i bez problemu przyjmie także i kilkudziesięciomegabajtowe pliki, mimo tylko 16 MB pamięci wewnętrznej (w zestawie znalazła się też karta 256 MB).

Brak obsługi transmisji EDGE pozostawia wielki niedosyt gdy przyjrzeć się testowanemu urządzeniu pod kątem możliwości komunikacyjnych. Spadek prędkości przy przełączeniu się UMTS-u na goły GPRS jest bardzo bolesny, telefon zaś traci zastosowanie jako coś więcej niż tylko sporadyczny modem, szczególnie w terenach pozamiejskich. Całe szczęście pochopna polityka Sony Ericssona względem transmisji EDGE po latach zaczyna się zmieniać. Na rynek niebawem trafi porcja telefonów w których nie zabrakło ani EDGE-a ani HSDPA – szkoda, że nie należy do nich T650i.

Podłączenie telefonu do komputera za pomocą przewodu USB rozpoczyna ładowanie baterii. W trybie pamięci masowej telefon wylogowuje się zupełnie sieci, czego nie czyni w wymagającym zainstalowani dodatkowego oprogramowania trybie PC Suite.

Bateria

Do telefonu trafiło solidne ogniwo litowo-polimerowe o pojemności 930 mAh. Według producenta powinno ono wystarczyć na do 300 h czuwania lub do 420 minut rozmowy. Wirtualne parametry przekładają się w praktyce na 48 h czuwania przy 50 min rozmowy i 14 wykonanych zdjęciach, ewentualnie na 70 h czuwania przy 60 min rozmowy, bez wykonywania zdjęć. W czasie testów wysyłałem jeszcze około 3-4 SMS-ów dziennie. Nie jest to wynik porywający, ale też nie należy do najsłabszych. Telefon pracował w trybie 3G przy zasięgu na poziomie 75%. Warto nadmienić, że telefon pozwala na wykonywanie połączeń nawet gdy już od kilku godzin bije na alarm prosząc o podpięcie do ładowarki.

Podsumowanie

Sony Ericsson T650 zdecydowanie nie powtórzy sukcesu modelu T610. Urządzenie nie jest aż tak przełomowe jak model T610, czy inny szlagier producenta – K750. Nie oznacza to jednak, że T650 jest słabym produktem. Patrząc na oferty operatorów, można nawet odnieść wrażenie, że to już klasa telefonów ekskluzywnych. Wrażenie to jest po części słuszne – telefon jest pod wieloma względami nieszablonowy i zdecydowanie ma wyjątkowy styl, inny niż w spotykanych do tej pory produktach.

_ _Konkurenci. Dla wielu osób lepszym wyborem może okazać się jednak Nokia E51, w której również motywem przewodnim obudowy stał się metal. E51 wygrywa pod względem możliwości biznesowych i komunikacyjnych, jednak okazuje się być słabszą od T650 pod względem ekranu i multimediów (nie licząc filmów), no i jest większa. Na plus dla E51 działa wyższa trwałość obudowy i niższa cena. Schodząc z ceny jeszcze bardziej, szokujący może okazać się Samsung E590 – oferujący praktycznie to samo gdy chodzi o multimedia, za 1/3 ceny T650 – próżno jednak szukać w nim metalowej obudowy i 3G.

Czy przedłużyłbym umowę wybierając T650? Zdecydowanie tak. Sony Ericsson T650 ma w sobie pewną radość użytkowania. Takie małe coś, co sprawia, że kartę SIM wkładałem do niego częściej niż do innych testowanych telefonów. Jest to telefon rzadki i przyciągający uwagę, a jego nieziemsko przenikliwy dźwięk budzika potrafi sterroryzować pół domu. Polecam!

Wady:

- srebrzenia przycisków
- gniazdo karty pamięci za pokrywą baterii
- brak ochrony obiektywu aparatu
- niska jakość wideo
- brak obsługi transmisji EDGE i HSDPA
- dyskusyjna ergonomia klawiatury numerycznej

Zalety:

- wysoka jakość wyświetlacza
- zwartość konstrukcji
- dobrej jakości głośnik
- obsługa transmisji 3G
- aparat 3,2 Mpix
- radio stereo z RDS
- modelowe działanie łączności Bluetooth
- efekty świetlne i wykonane w flashu motywy

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)