Tak poszukują OceanGate Titan. Z powietrza, na wodzie i w głębinach
Wciąż trwają poszukiwania łodzi OceanGate Titan, która zaginęła w Oceanie Atlantyckim. Czwartkowe przedpołudnie to ostatnie godziny, które dają nadzieje na szczęśliwy finał operacji zakrojonej na bardzo szeroką skalę. Do akcji wysłano mnóstwo najnowocześniejszego sprzętu. Jakie jednostki mogą okazać się tutaj kluczowe?
22.06.2023 | aktual.: 22.06.2023 10:48
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Łódź OceanGate Titan, którą już opisywaliśmy w szczegółach, z pięcioma osobami na pokładzie wyruszyła w kierunku wraku Titanica. Cel podróży znajduje się ok. 600 km od wybrzeża Kanady i ok. 4 km pod powierzchnią wody, co znacząco utrudnia poszukiwania. Ekipy z kilku państw (głównie z USA i Kanady) prowadzą działania z powietrza, z poziomu pokładu statków oraz pod powierzchnią wody. Są one niemożliwe bez specjalistycznego sprzętu.
OceanGate Titan namierzony z powietrza?
Chociaż może wydawać się to zaskakujące, nadzieja na znalezienie żywej załogi OceanGate Titan nadeszła z powierza. Chodzi o odgłosy wydobywające się z morskich głębin na obszarze poszukiwań, które były słyszane podczas kilku lotów kanadyjskich samolotów.
Kanadyjczycy oddelegowali do poszukiwań m.in. CP-140 Aurora. To to morski samolot patrolowy amerykańskiej produkcji. Bazuje na płatowcu P-3 Orion. Ma długość ok. 35 m i 4 silniki, a przede wszystkim posiada systemy elektroniczne nie z P-3 Orion , ale charakterystyczne dla bardziej zaawansowanych jednostek. Wykorzystywany jest również P-8 Poseidon, inny amerykański morski samolot patrolowy. Jest nieco większy (ma prawie 40 m długości), a zarazem nowszy, ale napędzany przez dwa silniki. Przygotowała go firma Boeing.
Jednostki CP-140 Aurora i P-8 Poseidon powstawały w konkretnych celach. Ich główne przeznaczenie to wykrywanie i zwalczanie okrętów podwodnych i nawodnych, a co za tym idzie możliwe, że zlokalizowały nietypowe dźwięki wydobywające się z głębin. Posiadają szeregi czujników akustycznych, zaawansowanych radów, boje sonarowe i elektroniczne środki wsparcia (ESM). Samoloty te dobrze sprawdzają się podczas prowadzenia akcji ratowniczych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Amerykanie wysłali na miejsce poszukiwań aż trzy samoloty C-17, które wykorzystano do przetransportowania komercyjnego sprzętu (także podwodnego) potrzebnego do poszukiwań.
Victor 6000. Największa nadzieja załogi OceanGate Titan?
Poszukiwania na dużej głębokości są możliwe wyłącznie przy pomocy sprzętu przystosowanego do panujących tam warunków. To głównie roboty oceaniczne oraz zdalnie sterowane pojazdy podwodne ROV. W akcji ratowniczej związanej z OceanGate Titan bierze udział m.in. Victor 6000.
To francuski sprzęt zaprojektowany pod kątem prac oceanograficznych. Jest wyposażony w wysokowydajny system nawigacyjny składający się z szeregu czujników. Ma też system obrazowania optycznego o wysokiej rozdzielczości - zapewnia zdjęcia i wideo. Victor 6000 może również generować optyczne rekonstrukcje 3D obserwowanego obszaru.
Co ważne, francuski ROV jest w stanie wykonywać zadania obserwacyjne i manipulacyjne na głębokości dochodzącej do nawet 6 km. Pod tym kątem nie brak mu zatem możliwości dotarcia do OceanGate Titan. Jest zdalnie sterowany i może manipulować obiektami w celu przeprowadzania pomiarów fizykochemicznych. W przypadku prowadzonej teraz misji mogłoby to zostać wykorzystane np. do przecięcia siatek czy kabli blokujących zagonioną łódź.
Wyciągnięcie dużej jednostki (OceanGate Titan mierzy prawie 7 m długości) przekracza możliwości ROV projektowanego pod innym kątem. To jednak nie problem, ponieważ w przypadku znalezienia poszukiwanej łodzi można wykorzystać wyciągarki statku Atalante. To z jego pokładu prowadzone są wszystkie działania związane z nadzorowaniem Victor 6000.
W akcji poszukiwawczej wykorzystywane są również statki John Cabot, Skandi Vinland oraz Atlantic Merlin. Pierwszy z nich dysponuje skanującym sonarem bocznym pozwalającym na wykrywanie i obrazowanie obiektów, które znajdują się na dnie.
Mateusz Tomczak, dziennikarz Wirtualnej Polski