Tajemnicze światła na powierzchni planety karłowatej Ceres

Zmierzająca w kierunku planety karłowatej Ceres sonda kosmiczna Dawn wykonała zdjęcie, którego pracownicy NASA nie umieją aktualnie wyjaśnić. Na powierzchni tego znajdującego się w naszym układzie słonecznym obiektu zauważono dwa jasno świecące punkty.

Tajemnicze światła na powierzchni planety karłowatej Ceres
Źródło zdjęć: © NASA

26.02.2015 | aktual.: 27.02.2015 10:07

Ceres to największy obiekt pasa asteroidów, znajdującego się pomiędzy Marsem a Jowiszem. Jego rozmiary pozwoliły na nadanie mu statusu planety karłowatej – takiego samego, jaki w 2006 roku przyznano Plutonowi. Jest jednak od niego wielokrotnie mniejszy – średnica tej planetoidy wynosi zaledwie 950 km, w porównaniu do 2302 km niedawnej ostatniej planety Układu Słonecznego. Znajduje się ona w odległości 2,8 jednostek astronomicznych od Słońca (czyli niemal 3 razy dalej niż Ziemia).

To jednak nie rozmiary zastanawiają naukowców w obiekcie Ceres i to nie one stały u podstaw decyzji o wysłaniu nań bezzałogowej misji. Były nimi przypuszczenia, że na pokładzie planety karłowatej może znajdować się woda. Dodatkowo potwierdziły je obserwacje Obserwatorium Herschela Europejskiej Agencji Kosmicznej z początku 2014 roku. Wykrył on wtedy na powierzchni Ceres obłoki pary wodnej. Spekulowano wtedy, że pochodzą prawdopodobnie z wulkanów lodowych lub sublimacji pokładów lodu.

Potwierdziło się tym samym to, co naukowcy przypuszczali na temat Ceres już od 1991 roku. To wtedy jego obserwacje zdradziły możliwość występowania na jego powierzchni jonów wodorotlenowych, będących produktem autodysocjacji wody. To zachodzący samoistnie proces, który dotyczy bardzo wielu związków chemicznych w stanie ciekłym i gazowym. NASA miała więc poszlaki, pozwalające przypuszczać, że na tej karłowatej planecie znajduje się woda, już od 30 lat. To one pozwoliły na wysłanie w jej kierunku sondy kosmicznej. Wejdzie ona na jej orbitę 6 marca tego roku – po ponad 7 latach w przestrzeni kosmicznej.

Dawn, bo tak nazywa się sonda, znajduje się już na tyle blisko planetoidy, że zaczęła przesyłać do NASA jej bardzo ciekawe zdjęcia i nagrania. Szczególnie zaintrygowało naukowców jedno z nich, na którym widać, że na powierzchni obiektu znajdują się dwa jasno świecące punkty.

- To całkowicie nieoczekiwane i wciąż pozostaje to dla nas zagadką. Jaśniejszy z punktów pozostaje zbyt mały, by dokładnie zbadać go za pomocą naszych kamer, ale mimo tego jest jaśniejszy niż cokolwiek innego na Ceres – stwierdził Andreas Nathues, przewodzący zespołem odpowiedzialnym za nagrania i zdjęcia, przesyłane przez sondę.

Obraz
© (fot. NASA)

Czym są obiekty, które według szacunków naukowców odbijają ok. 40 proc. padającego na nie światła? Przypuszczenia są różne. Najbardziej oczywiste mogłoby się wydawać podejrzewanie czap lodowych. Te jednak odbijałby więcej niż 40 procent promieni słonecznych, więc albo jest to jednak coś innego, albo – czego również nie wykluczają naukowcy – wskaźnik ten obliczono błędnie z powodu zbyt niskiej rozdzielczości zamontowanej na sondzie kamery.

A jeśli jednak nie lód, to co? Inna z teorii głosi, że odpowiedzialne za świecenie są połacie soli. Jeszcze inni naukowcy zauważają, że niewielka odległość między dwoma "świecącymi" obiektami może wskazywać na ich geologiczne pochodzenie. Są więc albo źródłem jakichś procesów wulkanicznych albo nawet wspomnianymi już lodowymi wulkanami.

Więcej na ich temat jak i na temat samej planety karłowatej Ceres naukowcy dowiedzą się z pewnością w ciągu najbliższych tygodni, kiedy to zbliżać się do niej będzie sonda NASA.

_ DG _

Źródło artykułu:WP Tech
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (306)