Świat nie chce kupować rosyjskiej broni. Rosja traci pozycję globalnego lidera
Rosja, kolejny rok z rzędu, traci udziały w globalnym rynku broni. Załamanie eksportu wynika nie tylko z ogromnego, wewnętrznego zapotrzebowania, będącego rezultatem strat ponoszonych w Ukrainie. Od Moskwy odwracają się również tradycyjni klienci, którzy przez dziesięciolecia kupowali rosyjskie uzbrojenie.
Rosja to nadal liczący się na globalnym rynku dostawca broni, jednak jej pozycja jest zdecydowanie słabsza niż jeszcze kilka lat temu. Pokazuje to aktualny raport SIPRI (Stockholm International Peace Research Institute - Sztokholmskiego Międzynarodowego Instytutu Badań Pokojowych). Trendy są w nim lepiej widoczne z uwagi na fakt, że analizowane są nie poszczególne lata, ale przedziały pięcioletnie.
O ile w latach 2015-2019 Rosja była drugim - po Stanach Zjednoczonych - eksporterem broni, a jej udziały w globalnym rynku przekraczały 21 proc., w kolejnej pięciolatce (2020-2024 r.) udziały Moskwy spadły do 7,8 proc. To nadal bardzo dużo i w ujęciu pięcioletnim Rosja zajmuje pozycję trzeciego - po USA i Francji - eksportera broni na świecie. Jednocześnie jej udziały spadły aż o 64 proc.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czy warto kupić statyw Ulanzi Fotopro F38 Quick Release Video Travel Tripod 3318?
Tempo spadków pokazuje porównanie aktualnego raportu SIPRI z ubiegłorocznym - w latach 2019-2023 rosyjski udział w światowym handlu bronią sięgał 11 proc.
Polska liderem globalnego wzrostu
Według tej samej metodologii największym - proporcjonalnie - wzrostem eksportu może pochwalić się Polska. O ile przed dekadą nasz udział w globalnym rynku nie przekraczał 0,05 proc., obecnie jest zbliżony do jednego procenta, co według SIPRI oznacza wzrost o 4031 proc.
Warto jednak podkreślić, że wzrost ten nie jest wynikiem gwałtownego wejścia Polski na międzynarodowy rynek uzbrojenia. To przede wszystkim efekt wsparcia udzielonego Ukrainie i ukraińskich zamówień w Polsce - Kijów zdecydował się na zakup m.in. 54 armatohaubic Krab i 100 kołowych transporterów opancerzonych Rosomak.
Systemowa zapaść rosyjskiego przemysłu
Spadki rosyjskiego eksportu - na pozór - najłatwiej tłumaczyć napaścią tego kraju na Ukrainę i związanym z tym faktem międzynarodowymi reperkusjami. Nie jest to jednak odpowiedź prawdziwa - upadek rosyjskiego eksportu i mniejsze znaczenie Moskwy w roli globalnego dostawcy broni rozpoczął się wcześniej, a wojna w Ukrainie jedynie przyspieszyła proces, który i tak by postępował.
Wynika to z faktu, że Rosja ma coraz mniej do zaoferowania. Jej przemysł proponuje przede wszystkim modele broni opracowane jeszcze w czasach Związku Radzieckiego, które mimo wprowadzonych zmian i udoskonaleń mają coraz mniejszy potencjał modernizacyjny.
Sytuacja ta prawdopodobnie będzie się tylko pogarszać w związku z wymieraniem wysokiej klasy specjalistów, wykształconych jeszcze w czasach ZSRR, którzy - z powodu problemów kadrowych rosyjskiego przemysłu zbrojeniowego - nie mają możliwości przekazania wiedzy i doświadczenia swoim następcom.
W rezultacie nowe modele rosyjskiej broni - jak czołg T-14 Armata, karabinek AK-12 czy okręty podwodne projektu 677 Łada - okazują się niedopracowane. "Nowości" rosyjskiego przemysłu zbrojeniowego - jak pokazany na targach Armija-2024 i wprowadzony do służby liniowej w 2025 r. system ochrony aktywnej Arena-M - bazują na projektach sprzed kilkudziesięciu lat.
Utrata tradycyjnych rynków
W wyniku tego procesu rosyjska broń pod względem technicznym często nie dorównuje zachodnim konkurentom, a dotychczasowi odbiorcy rosyjskiego sprzętu - jak choćby Chiny czy Indie - rozbudowują własne zdolności. W rezultacie z klientów przemysłu zbrojeniowego Rosji stają się jego konkurentem, oferując własne, coraz lepiej dopracowane konstrukcje.
Przykładem tego trendu jest - opisany szczegółowo przez dziennikarza Wirtualnej Polski Mateusza Tomczaka - chiński system przeciwlotniczy HQ-17AE, pozycjonowany jako nieco bardziej zaawansowany odpowiednik rosyjskiego systemu Tor-M1.
Zakup chińskiego sprzętu potwierdziły kraje wchodzące niegdyś w skład ZSRR i będące przez lata oczywistym klientem przemysłu zbrojeniowego Moskwy, jak Tadżykistan czy Uzbekistan.
Zagraniczna konkurencja
Jeszcze mniej korzystnie wygląda zestawienie aktualnego portfela zamówień rosyjskiego przemysłu z zagranicznymi konkurentami. Dla klientów z całego świata kraj Władimira Putina ma wyprodukować (również na podstawie zawartych dawno temu umów) 71 samolotów.
Zagraniczne zamówienia Stanów Zjednoczonych opiewają na 966 maszyn, Francji na 214, a Korei Południowej na 140. Jak zauważa Defence24, niewiele mniejsze od Rosji zamówienia mają obecnie Chiny (57 samolotów) czy Włochy (50 maszyn).
Gdy rosyjski portfel zamówień na pojazdy wojskowe zamyka się na poziomie 450 maszyn (jak czołgi, transportery, bojowe wozy piechoty), zamówienia w Stanach Zjednoczonych to 2100, we Włoszech 2000, w Niemczech 1800, a w Korei ponad 1500 egzemplarzy.
Gdy w czasie wojny w Ukrainie prymat zachodnich konstrukcji stał się oczywisty, świat przestał zamawiać rosyjską artylerię - portfel zamówień to wg raportu SIPRI 0 egzemplarzy sprzętu tej kategorii. Tymczasem Korea Południowa realizuje zamówienia na 1500 (z czego istotną część stanowi produkcja dla Polski), USA na 700, a Francja na 251 egzemplarzy.
Upadek rosyjskiego eksportu broni
Wszystkie te dane składają się na obraz nowego, światowego rynku uzbrojenia. Rośnie eksport uzbrojenia ze Stanów Zjednoczonych, ale także z Europy. Trend ten będzie się prawdopodobnie tylko nasilał, bo kraje dokonujące obecnie największych zakupów broni decydują się głównie na sprzęt z Zachodu lub Korei Południowej.
Te, które z różnych powodów wolą kupować sprzęt wojskowy od innych dostawców, mają alternatywę w postaci nie tylko Chin, ale także Izraela czy Turcji. Ta ostatnia, konsekwentnie rozwijająca własny przemysł zbrojeniowy i rodzime wzory sprzętu wojskowego, w ciągu ostatnich pięciu lat podwoiła swój eksport.
W rezultacie pozycja Rosji staje się coraz słabsza. Choć nie oznacza to całkowitego upadku - w ujęciu pięcioletnim kraj ten nadal jest trzecim eksporterem broni na świecie - pokazuje, że Moskwa w roli globalnego potentata w handlu bronią stopniowo traci swoje znaczenie.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski