Skarby w polskiej ziemi. Wielu woli je po prostu zniszczyć
Zespół polskich naukowców dokona ł na śląskich ziemiach wielkiego odkrycia, o którym pisały światowe media, a wyniki prac opublikowało prestiżowe "Science" . Ale w naszym kraju paleontolodzy nie mają łatwego życia.
Ponad 2,5 m wysokości i 9 ton żywej wagi, co można porównać z niektórymi gatunkami dzisiejszych słoni. Odnaleziona na Śląsku lisiowicia bojani to największy znany dotąd gad ssakokształtny. Świat nauki zachwycił się odkryciem, o którym w sali warszawskiego Muzeul Ewolucji opowiadał prof. Tomasz Sulej.
Naukowiec z Instytutu Paleobiologii PAN w Warszawie oraz kierownik Muzeum Ewolucji był jedną z osób, która prezentowała wyniki trwających 11 lat wykopalisk. Ale obok wielkiego sukcesu są też liczne powody do zmartwień. Głównie dlatego, że mieszkamy w kraju, gdzie niektórzy wolą niszczyć bezcenne skamieniałości, zamiast oddawać je badaczom.
Grzegorz Burtan, Wirtualna Polska:Co u słychać u lisowicji bojani?
Prof. Tomasz Sulej: Wszystko dobrze.
Pytam, bo kilka miesięcy temu odkrycie wywołało spore zamieszanie.
To prawda, stała się wielką sensacją. Odzew, z jakim się spotkaliśmy, zaskoczył absolutnie wszystkich. Doktor Grzegorz Niedźwiedzki, współautor artykułu naukowego, który opisał szkielet, pracuje na co dzień na uczelni w szwedzkiej Uppsali. Opowiedział mi, że tamtejszy dział monitorowania mediów wyliczył, że o odkryciu wspomniano w 800 źródłach na całym świecie. I sami pracownicy nie mogli uwierzyć, jaki zasięg został wygenerowany dzięki tej informacji. Absolutny ewenement.
Podobnie jak akcja crowdfundingowa, gdzie zbieraliście fundusze na rekonstrukcję czaszki zwierzęcia.
W ciągu czterech dni zebraliśmy 11 tysięcy złotych. A później jeszcze przekroczyliśmy ten próg.
Czyli ludzie interesują się paleontologią.
Tak, ale tylko przy okazji takich odkryć. Na co dzień jest jednak gorzej.
Bardzo?
Bardzo.
Dlaczego?
Ponieważ ludzi nie uczy się, by traktować przyrodę jako dziedzictwo, coś wartego zachowania dla przyszłych pokoleń. Mam tu na myśli ogół przyrody - nie tylko skamieniałości.
Głośno postuluje pan, by zbudować w Polsce Narodowe Muzeum Przyrodnicze.
Spójrzmy na Londyn - Natural History Museum to jeden z najpopularniejszych obiektów na mapie miasta. Ma wspaniałą tradycję i świetne eksponaty. Rodzice przychodzą tam z dziećmi, by mogły dowiedzieć się więcej o historii Ziemi. Tak się właśnie łapie bakcyla - pokazując, że historia przyrody może być ciekawa. Same lekcje, gdzie informacje o historii ziemi dostaje się w strzępach, nie wystarczą.
Ale przecież jest Muzeum Ewolucji Instytutu Paleobiologii PAN, którym pan kieruje.
Widział je pan - to piwnica. Może i jest w Pałacu Kultury w centrum Warszawy, ale to dalej piwnica. Miejsca jest za mało, eksponaty są powciskane w każde wolne miejsce. Do tego dochodzi problem frekwencji i finansowania.
Staramy promować się tak, jak możemy, ale średnia liczba gości to jakieś 30 tysięcy rocznie. To bardzo mało. Co tylko potwierdza to, że o Muzeum Ewolucji mało kto wie. Niektórzy są zdziwieni, że coś takiego znajduje się w Pałacu Kultury. Nie dostajemy na nie żadnej dotacji.
Jak wygląda praca w terenie?
W Polsce? Cóż, na pewno mogę stwierdzić, że nie jest łatwo. Jak mówiłem wcześniej, przez brak odpowiedniej edukacji ludzie nie cieszą się ze znalezisk. Postrzegają to jako problem. Że teraz przyjedzie jakiś konserwator, na jego ziemi będą kręcić się obcy ludzie, nie będzie mógł niczego zbudować czy zajmować się rolą. I wie pan co niektórzy robią?
Nie mam pojęcia.
Była sytuacja, że rolnik znalazł czaszkę mamuta. Świetnie zachowana, niemal w całości. Znakomity eksponat i obiekt badań. Ale przestraszył się, że zaraz rozorają mu pole, więc wziął młot i całość pokruszył na drobne kawałki. Żeby mieć święty spokój.
Straszne.
Owszem - wcale nie takie rzadkie. Podobny problem jest z uzyskiwaniem zgody na wykopaliska. W jednym mieście na Górnym Śląsku urzędnicy robili co mogli, by nie dać mi pozwolenia na przeprowadzenie badań. Chciałem sprawdzić, czy w jednej hałdzie nie znajdują się skamieniałości.
W końcu dostałem pozwolenie, ale pod warunkiem, że zostawię teren niezmieniony. Jak można nie zmienić terenu, jeśli przeprowadza się na nim wykopaliska? Przecież to absurdalne. W końcu udało mi się przekonać urząd do mojej racji. Dostałem pozwolenie na dwa dni, co wiąże się rzecz jasna ze sporym tempem prac.