Rząd Wielkiej Brytanii ma problemy ze swoim filtrem pornograficznym
Wyobraźcie sobie, co by się stało, gdyby w Polsce istniał filtr internetowy, który automatycznie blokowałby wszystkie strony zawierające takie słowa jak: porno, pornografia, seks, etc. Cytując klasyka: nie byłoby niczego.
Oczywiście jest to duże uproszczenie, jednak filtr pornograficzny działający na terenie Wielkiej Brytani można określić jako "daleki od ideału". Rządowy projekt oczywiście poradził sobie z pornografią, jednak oprócz tego Brytyjczycy narzekają na blokadę blogów zajmujących się tematyką prawa autorskiego, serwisów zajmujących się pomocą kobietom maltretowanym, czy stron z poradami na temat życia w związku.
Po ogromnej liczbie skarg, rząd brytyjski w końcu przyznał się do błędu i obiecał go jak najszybciej naprawić. Aktualnie trwają prace nad tzw. "białą listą" stron, które nie powinny być ocenzorowane. Oprócz tego, politycy chcą stworzyć system, który pozwoli właścicielom stron odwoływać się od decyzji o zablokowaniu ich witryny. Tymczasem, co sprytniejsi internauci nauczyli się już omijać filtr w 10. proc.
Polecamy w wydaniu internetowym chip.pl: "Satya Nadella prosi Billa Gatesa o pomoc"