Rosjanie i Amerykanie łączą siły. Chcą "wskrzesić" mamuty
Naukowcy z Rosji i USA próbują przywrócić do życia wymarłe tysiące lat temu mamuty. Zagraniczne media, opisując to przedsięwzięcie, wspominają, że ssak z epoki lodowcowej może "odmrozić stosunki" na linii Moskwa-Waszyngton.
Przede wszystkim jednak – jak wskazują naukowcy – przywrócenie do życia mamutów włochatych może mieć kluczowe znaczenie w walce ze zmianami klimatycznymi. Badacze zamierzają wykorzystać DNA tych wymarłych zwierząt, by stworzyć nowy gatunek, który będzie w stanie przetrwać w warunkach panujących na Syberii. W ten sposób – jak przekonują – będzie można odtworzyć dawny wygląd mroźnego regionu Rosji.
Odtworzenie dawnego ekosystemu
Pomysł opiera się na rezerwacie przyrody, założonym w 1996 r. przez rosyjskiego biologa Siergieja Zimowa. Chodzi o obszar o powierzchni 140 km2, na którym naukowiec zamierza przywrócić dawny ekosystem. Zdaniem Zimowa to, co dzieje się na Syberii, może zaważyć na przetrwaniu ludzkości. W jaki sposób?
Zimow wyjaśnia, że w epoce lodowcowej istniały tutaj różnorodne, trawiaste stepy, przypominające afrykańską sawannę. Równowagę ekosystemu zapewniały duże roślinożerne ssaki, takie jak mamuty. Wielkie zwierzęta - jedząc trawę i tratując ziemię - uniemożliwiały rozwój lasów i usuwały pokrywającą ziemię warstwę śniegu. Gdy ssaki te wymarły, stepy zaczęły ustępować miejsca drzewom iglastym.
Naukowcy zwracają uwagę, że pod powierzchnią syberyjskiej gleby występuje tzw. wieczna zmarzlina, w której zachowały się szczątki dawnej fauny i flory. Jeśli wzrost globalnej temperatury doprowadzi do gwałtownego topnienia wiecznej zmarzliny, na powierzchnię wydostaną się ogromne ilości gazów cieplarnianych. Uczeni alarmują, że grozi nam wówczas prawdziwa katastrofa ekologiczna: do atmosfery wydostanie się 2,5 razy więcej gazów cieplarnianych, niż gdybyśmy spalili wszystkie lasy na naszej planecie.
Aktywność wielkich wymarłych ssaków sprawiała, że wieczna zmarzlina była wystawiana na zimowe powietrze, a więc zamarzała mocniej i głębiej. Bez mamutów i innych dużych ssaków jest to niemożliwe. Obecnie zimowe powietrze nie jest w stanie dotrzeć do warstwy wiecznej zmarzliny, przez co jest ona bardziej podatna na działanie wysokich temperatur.
Dlatego Zimow wprowadził do swojego rezerwatu, nazywanego "Parkiem Plejstoceńskim", duże zwierzęta roślinożerne: żubry, renifery, łosie, konie i woły. Jego zdaniem najlepszym sposobem byłoby jednak przywrócenie do życia dawnych "naturalnych strażników" syberyjskich stepów.
"Wskrzeszenie" mamuta
Naukowcy postanowili sprostać temu zadaniu, wykorzystując zachowane geny mamutów. Nie chodzi rzecz jasna o wierne odtworzenie wymarłego gatunku – uczeni zamierzają w istocie zmodyfikować DNA słoni indyjskich, które są najbliższymi krewnymi mamutów. Chodzi przede wszystkim o skopiowanie sekwencji genetycznych, które odpowiadają za przetrwanie w mroźnych warunkach. Jeśli się to powiedzie, powstaną słonie, które będą posiadały bujne owłosienie i grubszą warstwę tłuszczu.
Poważne badania w tym zakresie są prowadzone w laboratoriach Harvard Medical School przez genetyka George'a Churcha. Współpracuje on z rosyjskimi naukowcami z północno-wschodniej Syberii i zespołem ekologów z Kalifornii. Church ma nadzieję, że zwierzęta przypominające mamuty pojawią się na Ziemi w ciągu dwóch najbliższych dekad.