Rolnik kontra żołnierz. Stan wyjątkowy przynosi szkody na wsiach
15.09.2021 18:36
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Stan wyjątkowy daje się we znaki rolnikom. Żołnierze budujący płot, który ma oddzielić Polskę od Białorusi, w celu zabezpieczenia granicy, powodują szkody na polach. Z kolei myśliwi wstrzymują się z odstrzałem zwierząt.
Stan wyjątkowy, wprowadzony we wschodniej części Polski, powoduje pewne problemy, które wielu osobom nawet nie przyszły do głowy. Chodzi o niszczenie łąk i pól. Choć rolnicy są zapewniani, że otrzymają odpowiednie rekompensaty, brakuje formalnego potwierdzenia, że faktycznie do tego dojdzie.
W rozmowie z serwisem topagrar.pl głos w sprawie zabrał wiceprezes Podlaskiej Izby Rolniczej, Marek Siniło. Zauważa on, że najbardziej dotkliwe będą szkody wyrządzone na łąkach podczas transportu, budowy płotu, a także patrolowania granic.
- W związku z budową płotu i działaniami polskich służb przy wschodniej granicy rolnicy zgłaszają szkody wyrządzone głównie przez wojsko. Ciężkie sprzęty jeżdżą po polach i łąkach w tamtej strefie i nikt nie rekompensuje rolnikom strat. A niektórzy naprawdę mają mocno zniszczone łąki. Pola też, ale pole da się jeszcze zaorać, jeśli nic nie jest na nim posiane. A łąki trzeba rekultywować i na nowo odsiewać.
Jak przekonują dziennikarze serwisu topagrar.pl, minister rolnictwa, Grzegorz Puda, obiecywał, że wszyscy poszkodowani otrzymają rekompensaty. Nie powstały jeszcze jednak żadne dokumenty, które by to potwierdzały.
- Liczymy na to, że wojewoda Paszkowski, który jest przychylny rolnikom, pomoże nam w tej sytuacji. Pismo z apelem o objęcie pomocą rolników poszkodowanych w wyniku stanu wyjątkowego wyślemy także do ministra Grzegorza Pudy - mówi Siniło.
Myśliwi nie chcą szacować szkód
Kolejna sprawa dotyczy myśliwych. Nie chcą oni szacować szkód wyrządzanych przez dzikie zwierzęta, argumentując to tym, że przepisy nie pozwalają na przemieszczanie się w strefie objętej stanem wyjątkowym. Jak się okazuje, robią to niesłusznie. Wiceprezes Siniło mówi, że zgodnie z informacjami, których udzielił wojewoda podlaski, myśliwi mogą przemieszczać się w strefie objętej obostrzeniami w ramach wykonywania obowiązków służbowych.
Ich opieszałość szkodzi rolnikom dwutorowo. Po pierwsze - dzikie zwierzęta niszczą uprawy, po drugie - zmniejszona liczba odstrzałów dzików sprawia, że trudniej hamować rozprzestrzenianie się afrykańskiego pomoru świń.
W kontekście przeciwdziałania nielegalnej imigracji rzadko mówi się o rzeczach tak przyziemnych, jak zniszczone pola czy łąki. Mimo to dla wielu mieszkańców regionu objętego stanem wyjątkowym stanowi to ogromny problem, szczególnie że do tej pory nie wyjaśniono, kto może liczyć na odszkodowania.
Hodowcy trzody chlewnej również mają powody do narzekania. Mniejsza liczba odstrzelonych dzików to duże ryzyko zwiększonego rozprzestrzeniania się ASF na terenie wschodniej Polski. To zaś może prowadzić do konieczności likwidacji całych hodowli.