Przełom w polskiej artylerii. Ekspert: Niezbędne uzupełnienie systemów dowodzenia i rozpoznania [WYWIAD]

Przełom w polskiej artylerii. Ekspert: Niezbędne uzupełnienie systemów dowodzenia i rozpoznania [WYWIAD]

Przełom w polskiej artylerii. Ekspert: Niezbędne uzupełnienie systemów dowodzenia i rozpoznania [WYWIAD]
Źródło zdjęć: © PAP | Tytus Żmijewski
27.08.2017 18:19, aktualizacja: 27.08.2017 18:41

Niewątpliwie artyleria jest obecnie najbardziej dynamicznie rozwijającym się rodzajem wojsk i nikt, kto uważnie obserwuje modernizację sił zbrojnych RP nie powinien mieć co do tego żadnych wątpliwości - mówi w rozmowie z Defence24.pl gen. bryg. rez. Jarosław Wierzcholski, były szef Wojsk Rakietowych i Artylerii WP, dyrektor programów artyleryjskich w latach 2010-2012. Generał zaznacza jednak, że konieczne jest uzupełnienie modułów ogniowych o określone elementy systemów dowodzenia i rozpoznania.

Gen. bryg. rez. Jarosław Wierzcholski: Niewątpliwie artyleria jest obecnie najbardziej dynamicznie rozwijającym się rodzajem wojsk i nikt, kto uważnie obserwuje modernizację sił zbrojnych RP nie powinien mieć żadnych wątpliwości. Dostawy nowoczesnych haubic, moździerzy czy wyrzutni oczywiście powodują zwiększenie zdolności operacyjnych polskiej artylerii, były one podmiotem zmian zachodzących w oddziałach i pododdziałach artylerii. Dzisiaj kiedy pierwszy, niezwykle ważny etap modernizacji zwieńczony został stosownymi umowami na dostawy Krabów, Raków i Langust, niezbędne jest uzupełnianie zaprojektowanych z niezwykłą starannością przez oficerów zarządu WRiArt modułów ogniowych o elementy, z którymi nie nadążono w procesie pozyskiwania sprzętu.

Defence24: Jak wiele jest tych elementów?

To zależy od programu. Przykładowo, pierwotnie planowano uwzględnienie w dywizjonowych modułach ogniowych Regina obok dostarczonych już elementów (haubic, wozów dowódczych/dowódczo-sztabowych, amunicyjnych, remontu uzbrojenia i elektroniki czy wozu oficera łącznikowego – red.) także specjalistycznych pojazdów rozpoznawczych.

Obraz
© defence24

Ostatecznie jednak – jeszcze na etapie podpisywania umowy na pierwszy moduł – wóz rozpoznawczy nie znalazł się w zestawie Regina, między innymi ze względu na trudności z wyborem odpowiedniej platformy kołowej 4x4. Niezależnie jednak od tego, każdy dywizjon artylerii, zwłaszcza z systemami dalekiego zasięgu, powinien posiadać dobrze rozwinięty komponent rozpoznawczy. Jego zadaniem jest zarówno analizowanie i wykorzystywanie danych ze źródeł (sensorów) zewnętrznych, ale też gromadzenie własnych informacji rozpoznawczych.

Dlatego moim zdaniem nie można mówić o pełnym ukompletowaniu dywizjonu, dopóki nie zostanie rozwiązana kwestia wozu rozpoznania. Dopiero wtedy uzyska on odpowiedni poziom zdolności bojowych.

W wypadku systemu moździerzy samobieżnych Rak, bazą dla wozu rozpoznawczego będzie KTO Rosomak, choć pierwotnie planowano użycie innego nośnika.

- Na pewno w wypadku moździerzy samobieżnych opartych na podwoziu Rosomaka podjęcie decyzji o osadzeniu również wozu rozpoznania na bazie tego transportera było dużo łatwiejsze i nie pozbawione sensu. Pozwala to bowiem na osiągnięcie porównywalnej manewrowości, jak w wypadku środków ogniowych, oraz unifikację. Rozwiązania stosowane w innych armiach pokazują różne podejście do rozpoznania na szczeblu batalionu, moim faworytem jest tu niemiecki system oparty na wozach Fennek. Nie zmienia to faktu, że dywizjony z systemem Regina powinny dysponować własnymi wozami rozpoznania.

Jak wspomniałem, w wypadku haubic na pojazdach gąsienicowych, należy dążyć do posiadania wysokomobilnego podwozia, aby poszczególne komponenty dywizjonu mogły utrzymywać ze sobą więź taktyczną.

Z problemem innej rangi borykają się dywizjony wyrzutni rakietowych WR-40 Langusta. Nadal nie ma tam docelowego systemu rozpoznania, dowodzenia oraz zabezpieczenia logistycznego.

Dostawy wyrzutni zakończyły się już pewien czas temu.

Tak, ale nadal współpracują one z analogowym systemem dowodzenia, opartym na starych wozach WD-43, bazujących na konstrukcji sowieckiego samochodu UAZ. Pomimo, że wyrzutnie Langusta są wyposażone w układ kierowania ogniem Topaz, i są one w 100 proc. autonomiczne, to niestety dowódcy nadal zmuszeni są do kierowania ogniem w sposób tradycyjny.

Pomimo zakończenia dostaw samych efektorów nadal nie mamy kilku elementów, które może nie są kluczowe, ale mają wpływ na czas i precyzję wykonania zadań ogniowych przez pododdziały artylerii rakietowej. Będąc szefem Wojsk Rakietowych i Artylerii zdecydowałem o połączeniu programów artyleryjskich Regina, Langusta, Homar czy Rak w jeden kompleksowy program między innymi po to, aby móc zunifikować wozy dowodzenia, rozpoznania oraz logistycznego zabezpieczenia w celu ułatwienia ich eksploatacji oraz możliwości przesuwania poszczególnych wozów np. z dywizjonu Langusta do dywizjonu Kryla czy nawet Kraba, kiedy w skomplikowanej sytuacji taktycznej zajdzie taka konieczność.

Niestety, kwestia pojazdów dowodzenia dla dywizjonów Langust nadal nie została rozwiązana. Dowódcy plutonów i dowódcy baterii powinni dysponować wozami klasy 4x4, ale nadal nie wybrano docelowej platformy, na jakiej powinien zostać osadzony taki wóz. Dysponujemy już natomiast podwoziami dla systemów dowodzenia na wyższych szczeblach – na przykład dowódcy i szefa sztabu dywizjonu.

Nowo wdrażane środki artyleryjskie powinny też dysponować amunicją precyzyjną.

Tak, i również tutaj istnieje możliwość zwiększenia zdolności systemów artyleryjskich Langusta. W lipcu zakończono z powodzeniem badania nowej, amunicji Feniks, pozwalającej na osiągnięcie zasięgu rzędu ponad 40 kilometrów. Jest to więcej, niż w wypadku porównywalnych rozwiązań dla kalibru 122 mm proponowanych przez większość oferentów na światowym rynku.

Pomyślne zakończenie badań rakiety Feniks daje podstawę, aby móc opracować wariant kierowany wraz z systemem naprowadzania. Nad podobnymi systemami pracują, bądź już je wdrożyli między innymi Turcy, Izraelczycy i Rosjanie. Polski przemysł byłby w stanie je zrealizować w stosunkowo krótkim czasie, pod warunkiem transferu technologii systemu naprowadzania od partnerów zewnętrznych.

Nie można więc wykluczyć, że zawiąże się odpowiednia kooperacja. W jej wyniku mógłby powstać system precyzyjnego rażenia o zasięgu 40-50 km, z wykorzystaniem już istniejących wyrzutni. Podkreślam, że dojście do tego poziomu skuteczności konwencjonalnej amunicji 122 mm zajęło dosyć długi czas, teraz można wykorzystać efekty prac i dość szybko stworzyć na jej podstawie amunicję precyzyjną. Samo zastosowanie nawigacji inercyjnej mogłoby ograniczyć rozrzut do 50 m, a z użyciem systemu GPS można osiągnąć jeszcze lepsze efekty.

Niedawno Inspektorat Uzbrojenia poinformował o rozpoczęciu dialogu technicznego na amunicję 155 mm naprowadzającą się na źródła promieniowania radiowego, przeznaczoną dla haubic Krab i w przyszłości Kryl. Jakie inne pociski kierowane mogły by zostać wprowadzone w tym kalibrze?

Obraz
© PAP | Rainer Jensen

Po pierwsze, jest to amunicja przeciwpancerna, samonaprowadzająca się na wykryte cele, w szczególności pojazdy bojowe. W trakcie testów haubicy Krab w 2012 r. wykonano strzelanie pociskami SMArt 155 i BONUS. Te próby zostały przeprowadzone z powodzeniem i istnieje możliwość wykorzystania obu typów pocisków przez pododdziały Krabów.
Jednocześnie samodzielne opracowanie pocisków tej klasy byłoby trudne dla przemysłu. Natomiast decyzje o ewentualnym wdrożeniu jednego z określonych typów amunicji będą należały do MON i muszą zostać poprzedzone oceną potrzeb wykorzystania pocisków podobnej klasy w połączonym systemie rażenia.

A pociski naprowadzane laserowo?

Kolejny rodzaj amunicji precyzyjnej, to pociski kierowane wiązką lasera. Tutaj prowadzone są dość zaawansowane prace, realizowane przez polski przemysł z uwzględnieniem technologii pozyskanej od partnera ukraińskiego. Pociski te pozwalają na rażenie celów z bardzo dużą dokładnością, nawet poniżej metra. Doświadczenia z konfliktu w Afganistanie wskazują na potrzebę posiadania takich rozwiązań.

Wyzwaniem przy pracach nad amunicją tej klasy – podobnie zresztą jak w wypadku systemów działających na podobnej zasadzie, jak SMArt czy Bonus – jest wprowadzenie pocisku do obszaru, w którym układ naprowadzania może rozpocząć namierzanie celu i kierowanie lotem. W przeciwieństwie do amunicji kierowanej INS/GPS, precyzyjne koordynaty pojedynczego obiektu nie są znane w momencie wystrzelenia, i przez długi okres pocisk porusza się lotem balistycznym, bez możliwości korygowania.

Konieczne jest też wskazanie celu.

Tak, podświetlenie przy użyciu lasera ma szczególne znaczenie i to właśnie dla pocisków 155 mm. O ile bowiem podobna amunicja przeznaczona dla moździerzy 120 mm, może być naprowadzana na przykład przy pomocy wskaźników laserowych na wozach rozpoznania, to użycie pocisków o zasięgu ponad 20-30 km wymaga już podjęcia działań przez grupy dalekiego rozpoznania (zdolnych do działania w ugrupowaniu przeciwnika), a tych na razie w Wojsku Polskim nie ma zbyt wiele. Oczywiście istnieją też inne możliwości, na przykład użycie bezzałogowców.

Należy też wspomnieć o amunicji naprowadzanej za pomocą INS/GPS, przeznaczonej do precyzyjnego rażenia celów stacjonarnych. Stany Zjednoczone wykorzystują tutaj dwa typy: budowany od podstaw Excalibur oraz zestawy PGK, przeznaczone do użycia z istniejącymi pociskami. Jak czytamy w dokumentach budżetowych Departamentu Obrony, te ostatnie pozyskiwane są w znacznie większych ilościach, bo za ich zakupem przemawia niższa cena i rachunek ekonomiczny. Amerykanie dążą też do zwiększania zakupów PGK, co obniża ich cenę.

Jednocześnie biorąc pod uwagę doświadczenia Stanów Zjednoczonych trudno oczekiwać, że w tej kategorii poszukiwane będą inne rozwiązania, niż te używane w US Army.

Warto jednak pamiętać, że pociski kierowane laserowo, w przeciwieństwie do amunicji INS/GPS dają możliwość rażenia celów ruchomych. Pocisk artyleryjski kalibru 155 mm leci do celu nawet przez półtorej minuty. W tym okresie, jeżeli celem jest na przykład ruchomy punkt dowodzenia, może on zmienić stanowisko. A po wystrzeleniu pocisku kierowanego INS/GPS na razie nie ma możliwości korekty współrzędnych.

W Wojsku Polskim do jednostek artylerii zaliczane są też pododdziały przeciwpancernych pocisków kierowanych. MON, zgodnie z wynikami Strategicznego Przeglądu Obronnego deklaruje, że będzie chciało zwiększyć nasycenie pociskami przeciwpancernymi, dalekiego i krótkiego zasięgu.

Moim zdaniem najkorzystniejszym rozwiązaniem byłoby użycie technologii i parku maszynowego - potencjału zbudowanego już w polskim przemyśle do produkcji przeciwpancernych pocisków kierowanych rodziny Spike. Mogłyby to być na przykład Spike-SR dla pododdziałów piechoty, czy Spike-ER dla śmigłowców. Możliwe są również inne rozwiązania np. ppk Pirat. Duża część przeznaczonych do produkcji tych pocisków maszyn oraz co ważniejsze technologii znajduje się już obecnie w kraju, a zakupy odbywały się znacznym wysiłkiem finansowym.

Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wykorzystać ten potencjał. Niezbędnym warunkiem w tej sytuacji byłoby jednak pozyskanie brakujących technologii, tak aby uzyskać pełną niezależność od naszych partnerów. Przy zakupie pierwszej partii pocisków Spike kilka kluczowych jej elementów pozostało w Izraelu, przy nowym kontrakcie powinny one być "oczkiem w głowie" negocjatorów.

Niedawno ujawniono też nowy pocisk Spike LR 2.

Wprowadzanie do już istniejącego sprzętu modyfikacji podnoszących ich zdolności bojowe powinno być regułą. Niezależnie od decyzji w sprawie nowych pocisków, system Spike-LR pozostanie w wojsku przez dłuższy czas, i należy zadbać o zwiększanie jego zdolności bojowych.

Wreszcie, kluczowe znaczenie dla Wojsk Rakietowych i Artylerii ma pozyskanie systemu dalekiego zasięgu Homar. W lipcu na podstawie rekomendacji PGZ do dalszego etapu programu skierowano ofertę Lockheed Martin, systemu HIMARS. Jak Pan ocenia ten wybór?

System HIMARS ma duże możliwości bojowe i jest perspektywiczny, Amerykanie zamierzają go rozwijać. Ponadto, jest używany przez europejskie państwa sojusznicze, jak i przez same wojska lądowe Stanów Zjednoczonych, które w coraz większym stopniu obecne są na wschodniej flance.

Wiadomo już oficjalnie, że między innymi wyrzutnie HIMARS znajdą się w zestawach wyposażenia Army Prepositioned Stock. Planowane jest wdrażanie przez Amerykanów kolejnych środków wzmocnienia obecności w Europie z ich udziałem, w tym celu będą realizowane dodatkowe zakupy wyrzutni.

Z tego powodu, jeżeli HIMARS zostanie ostatecznie zakupiony jako podstawa dla programu Homar, będzie to dobra decyzja. Chciałem jednak zwrócić uwagę, że ten system rakietowy będzie rozwijany w Stanach Zjednoczonych i również Polska, już na obecnym etapie, powinna zabezpieczyć możliwości uzyskania perspektywicznych wyrzutni i rakiet.

Resort obrony deklaruje, że program Homar jest priorytetem, natomiast HIMARS ma w przyszłości otrzymać nowe pociski LRPF.

Program Long-Range Precision Fires jest traktowany w Stanach Zjednoczonych jako priorytet. Polski rząd podpisując umowę na program Homar powinien zapewnić sobie dostęp do tego programu, powalczyć należałoby również o transfer technologii do przemysłu. Podobnie rzecz się ma jeżeli chodzi o pociski GMLRS o zwiększonym zasięgu, jak i nowy wariant wyrzutni HIMARS.

Wszystkie te programy są już ujęte w dokumentach budżetowych Departamentu Obrony, a więc będą realizowane przez US Army. Wartość projektu Homar jest liczona w miliardach złotych, i należy zadbać o dostęp do rozwiązań, przewidzianych do użycia w przyszłości.
Wiemy z publicznie dostępnych informacji, że MON zabiega o przyspieszony dostęp do nowej technologii w programie Wisła, i zakup systemu rakietowego Homar powinien być prowadzony w podobny sposób. Oczywiście program LRPF jest na wstępnym etapie, ale jego docelowe wdrożenie powinno być koniecznym warunkiem dla Sił Zbrojnych RP.

W jaki sposób można podsumować najważniejsze potrzeby polskiej artylerii?

Moim zdaniem najważniejszą kwestią, uwzględniając już realizowane programy, jest uzupełnienie systemu dowodzenia wyrzutni Langusta, tak aby uzyskały one pełną zdolność bojową. W dalszej kolejności należy pochylić się nad wozami rozpoznania dla modułów ogniowych moździerzy samobieżnych Rak, jak i systemu Regina, uzbrojonego w haubice samobieżne 155 mm.

Równolegle należy zająć się pozyskaniem amunicji nowej generacji (precyzyjnego rażenia), jak i nowych środków artyleryjskich. Mam tu na myśli przede wszystkim haubicę samobieżną Kryl. Niezbędne są szybkie decyzje, gdyż od ich podjęcia do osiągnięcia gotowości przez nowy sprzęt musi upłynąć kilka lat. Nie możemy pozwolić sobie na dalsze opóźnienia, gdyż większość jednostek artylerii lufowej nadal używa sprzętu posowieckiego.

Źródło artykułu:Defence24
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (70)