Polska stanie się potęgą w Europie. "Będą nam zazdrościć sojusznicy"
Zachodnie media wieszczą, że Polska stanie się najpotężniejszym państwem w Europie pod względem liczby posiadanych śmigłowców szturmowych za sprawą amerykańskich Apache AH-64. Łukasz Pacholski, ekspert magazynu "Lotnictwo Aviation International", w rozmowie z WP Tech przyznaje, że "będzie siła, której będą nam zazdrościć sojusznicy". Zaznacza jednak, że ten zakup to kropla w morzu potrzeb Wojska Polskiego. Nasza armia potrzebuje również wielu innych rodzajów śmigłowców, a część z użytkowanych maszyn powinna być wymieniona tu i teraz.
W sierpniu 2024 r. Polska podpisała ze Stanami Zjednoczonymi umowę na zakup 96 śmigłowców AH-64E Apache Guardian. Jej przedmiotem jest dostawa 96 uderzeniowych maszyn wraz z pakietem logistycznym i szkoleniowym oraz zapasem amunicji i części zamiennych. Kwota kontraktu wynosi rekordowe 10 mld dolarów. Jego część ma zostać sfinansowana ze środków pozyskanych w ramach kolejnej pożyczki, którą Polska otrzymała od rządu USA w ramach programu Foreign Military Financing (FMF).
Polska potęgą pod względem liczby śmigłowców bojowych
Serwis Army Recognition zaznacza, że pożyczka przyspieszy dostawę i integrację tych nowoczesnych śmigłowców szturmowych z polskimi siłami zbrojnymi. Zwraca również uwagę, że Polska po zakończeniu dostaw śmigłowców AH-64E Apache stanie się europejską potęgą pod względem liczby posiadanych śmigłowców bojowych.
W rozmowie z WP Tech potwierdza to Łukasz Pacholski. Jak mówi: - Faktem jest, że staniemy się państwem, które posiada największą flotę śmigłowców bojowych w Europie. Będziemy też największym eksportowym użytkownikiem śmigłowców Apache poza Stanami Zjednoczonymi. Te 96 Apache'y, które kupimy, to będzie siła, której będą nam zazdrościć sojusznicy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ekspert zapytany o to, czy potrzeba nam kolejnych śmigłowców bojowych, zwraca uwagę na inne, pilne potrzeby naszej armii. Dodaje też, że tego rodzaju maszyn nam wystarczy. Można nawet powiedzieć, że mamy ich zapas. - Tak naprawdę 96 śmigłowców to jest bardzo dużo. Spokojnie można by było kupić połowę tego, czyli 48 egzemplarzy, a pozostałe środki budżetowe przeznaczyć, chociażby na śmigłowce wielozadaniowe - wyjaśnia.
Jego zdaniem dobrym przykładem są tutaj śmigłowce AW-149, które mogą przenosić uzbrojenie podobne do tego wykorzystywanego przez Apache. Mowa tu m.in. o pociskach przeciwpancernych Helfire, czy chociażby wyrzutniach rakiet kierowanych i niekierowanych kalibru 70 mm.
Śmigłowce, których potrzebuje Wojsko Polskie
Potrzeby polskiej armii w zakresie śmigłowców są bardzo duże i nie kończą się tylko na tych bojowych. W wielu jednostkach wciąż wykorzystywany jest poradziecki sprzęt, który niczym nie przypomina natowskich standardów. - Lista potrzeb śmigłowcowych jest bardzo długa. Zacznijmy od samego dołu. Potrzebujemy śmigłowców szkolno-treningowych, bo to, na czym obecnie szkolimy pilotów śmigłowców, nadaje się do muzeum. Chodzi o śmigłowce Mi-2 i SW-4 Puszczyk. Oba typy śmigłowców już dawno powinny być zastąpione nowoczesnymi śmigłowcami, które posiadają m.in. szklany kokpit, możliwości efektywnego i taniego szkolenia dużej liczby pilotów, którzy będą potrzebni, ale także członków załóg.
Na liście potrzeb znajdują się również śmigłowce transportowe. - Na razie zakupiono 32 AW-149 i 8 Black Hawków dla GROM-u, a to jest kropla w morzu potrzeb - mówi Łukasz Pacholski. - Musimy przecież zastąpić blisko 70 Sokołów, flotę Mi-8 oraz Mi-17. Do tego dodajmy to, że Wojsko Polskie jest rozbudowywane o nowe jednostki i dywizje, więc tak naprawdę to zapotrzebowanie na śmigłowce, jeśli chodzi o śmigłowce transportowe, to jest na poziomie 300 egzemplarzy - wyjaśnia.
Według eksperta polskie braki w zakresie śmigłowców transportowych pokazała ostatnia powódź, podczas której do działań oddelegowano zaledwie kilka maszyn. Co więcej, część zadań, które wykonywały, mogła zostać powierzona systemom bezzałogowym. Mowa tutaj chociażby o patrolowaniu wałów przeciwpowodziowych czy lotach nad zalanymi terenami i tymi, którym grozi zalanie. Potrzeby w zakresie śmigłowców transportowych można więc ocenić jako duże. Wojsko Polskie potrzebuje kolejnych maszyn tego typu, czy to ciężkich Chinooków, czy wielozadaniowych Black Hawków oraz AW-149.
Opisywana lista wydłuża się również o śmigłowce do zwalczania okrętów podwodnych. -Mamy wprawdzie cztery AW-101, ale jednostka w Darłowie potrzebuje kolejnych czterech-sześciu śmigłowców tego typu, żeby zastąpić Mi-14. Mamy budowane fregaty, które potrzebują także nowych śmigłowców pokładowych. Za chwilę będziemy także potrzebować nowych śmigłowców poszukiwawczo-ratowniczych dla brygady Marynarki Wojennej, aby zastąpić obecnie eksploatowane Anakondy i zabezpieczyć strefę odpowiedzialności SAR nad Morzem Bałtyckim. Jednostki specjalne potrzebują kolejnych śmigłowców. Tu nieoficjalnie mówi się o zapotrzebowaniu na kolejne Black Hawk'i, ale też śmigłowce lżejsze do wsparcia operatorów sił specjalnych. Niewykluczone, że pojawi się też potrzeba śmigłowców ciężkich, które mogą przewieźć większą liczbę operatorów na raz - wylicza ekspert.
Karolina Modzelewska, dziennikarka Wirtualnej Polski