Polska. Nazistowski wrak może zawierać skarby z Bursztynowej Komnaty
Polscy nurkowie odnaleźli wrak niemieckiego parowca zatopionego pod koniec II wojny światowej. Skrzynie, które znajdowały się na jego pokładzie mogą zawierać cenne skarby z zaginionej XVIII-wiecznej Bursztynowej Komnaty.
Niezwykłego odkrycia dokonał zespół polskich nurków prowadzony przez Tomasza Stachurę. Wrak statku został znaleziony na północ od Ustki, na głębokości 88 metrów, po ponad rocznych poszukiwaniach prowadzonych na dnie Bałtyku.
Stachura jest jednym z założycieli zespołu nurkowego BalticTech. Ciekawym zbiegiem okoliczności, wrak statku nosi tę samą nazwę - Karlsruhe - co niemiecki okręt wojenny z II wojny światowej znaleziony u wybrzeży Norwegii w zeszłym miesiącu, który został zatopiony w 1940 r.
Parowiec SS Karlsruhe o długości 60 metrów wziął udział w masowej niemieckiej ewakuacji Prus Wschodnich w kwietniu 1945 r. Na jego pokład trafiło ponad 1000 uchodźców i 360 ton ładunku. Statek opuścił Królewiec (Kaliningrad) w Rosji 12 kwietnia, ale już następnego dnia został zatopiony przez radzieckie samoloty bojowe. Przeżyło 113 osób.
Niektórzy historycy od dawna podejrzewali, że wiele skrzyń załadowanych na statek zawierało skarby ze słynnej Bursztynowej Komnaty, zrabowane przez Niemców, a następnie zagubione w czasie II wojny światowej. "Prawda jest taka, że jeśli Niemcy mieli wywieść coś cennego z Królewca, to Karlsruhe było ich ostatnią opcją", napisał Stachura w mailu do Live Science.
Tajemniczy wrak statku
- Aby dokładniej zbadać sprawę, nasz zespół szukał wraku parowca Karlsruhe, porównując miejsca zgłoszone przez rybaków z lokalizacjami ataków sowieckich samolotów bojowych opisanymi w aktach wojskowych - powiedział Stachura.
Zespół wykorzystał sonar do zlokalizowania 22 wraków, które pasowały do wymiarów statku, i zanurkował w te miejsca. 24 września tego roku udało się zidentyfikować parowiec Karlsruhe po charakterystycznym dziobie. Potrzeba było do tego trzech podwodnych wypraw do wraku.
Stachura przyznał, że wrak jest stosunkowo nietknięty, a na jego pokładzie widzieli pojazdy wojskowe i kilka skrzyń. Na razie nurkowie nie są w stanie stwierdzić, czy w którejś ze skrzyń znajdują się zrabowane pozostałości zaginionej Bursztynowej Komnaty.
- Nurkowanie na głębokości 88 m jest bardzo trudne - powiedział Stachura. - Skupiliśmy się tylko na inwentaryzacji, nagraniach wideo i dokumentacji fotograficznej. Ewentualne zbadanie ładunku trzeba będzie omówić z Urzędem Morskim w Gdyni, który podejmie ostateczną decyzję.