Pionier kosmonautyki przewidywał, że w 2017 roku będziemy mieszkać w... kosmosie

Pionier kosmonautyki przewidywał, że w 2017 roku będziemy mieszkać w... kosmosie

Pionier kosmonautyki przewidywał, że w 2017 roku będziemy mieszkać w... kosmosie
Źródło zdjęć: © Facebook.com
Adam Bednarek
24.05.2017 17:27

W dniu urodzin Gagarina miał powiedzieć: “Człowiek, który pierwszy powędruje w kosmos, już się urodził”. Konstanty Ciołkowski jak nikt wierzył w podbój kosmosu. Według jego wizji z początków XX wieku, w 2017 mieliśmy już w nim mieszkać.

2017 rok miał wyglądać nieco inaczej. Na świecie panuje pokój. Nie ma wojen, zresztą nawet nie ma armii, które mogłyby ze sobą walczyć. Od 70 lat wszystkim zarządza kongres, składający się z przedstawicieli wszystkich istniejących państw. Ludzie nie jedzą mięsa, bo i po co - dostęp do warzyw i owoców z całego świata jest łatwy i tani, co zapewnił rozwinięty handel. Troska o środowisko i zwierzęta sprawiły, że mięsożercami byli jedynie chorzy, a reszta zajadała się różnorodnym roślinnym pożywieniem.

Taką przyszłość przeszło sto lat wcześniej wyobrażał sobie Konstanty Ciołkowski, urodzony w Rosji syn polskiego zesłańca. Na początku XX wieku napisał książkę “Poza Ziemią”, w której przedstawił swoją utopijną wizję przyszłości.

Syn polskiego zesłańca nie był pisarzem science-fiction. Był naukowcem. Dziś nazywany jest “pionierem kosmonautyki”. Wszystkiego nauczył się sam. W wieku 9 lat stracił słuch. Nauka w szkole nie miała sensu, ledwo słyszał nauczycieli. Tych zastąpiły książki. - W ciągu trzech lat pobytu w Moskwie samodzielnie, według własnego programu przerobił elementarną matematykę i fizykę, algebrę wyższą, rachunek różniczkowy i całkowy, geometrię analityczną, trygonometrię sferyczną - pisał prof. dr hab. Konstantin Georgiewicz Nikiforow.

Zbudował drugi w Rosji tunel aerodynamiczny. W 1903 roku opublikowal “teorie lotu rakiety z uwzględnieniem zmiany masy, w tym wzór Ciołkowskiego (zwany też wzorem stosunku mas lub równaniem rakiety)”. Datę tej publikacji przyjmuje się za datę narodzin astronautyki - pisał portal Uranos.

Kosmos sposobem na przeludnienie

W "Poza Ziemią" jedynym problemem ludzkości w 2017 roku miał być fakt, że na planecie było nas trochę za dużo.

Ciołkowski nie miał wątpliwości, jak powinno się rozwiązać ten problem - realizując jego największe marzenie, jakim była eksploracja kosmosu. W “Poza Ziemią” grupka niezwykle uzdolnionych naukowców, zamknięta w zamku i pracująca w odosobnieniu (“Wielcy uczeni, od dawna sławni w świecie, zmienili się jak gdyby w myślące maszyny”), skonstruowała rakietę i poleciała nią w kosmos.

Obraz
© Wikipedia

Gdy okazało się, że rakieta bez problemu może wzbić się w przestrzeń kosmiczną, a astronautom nic nie grozi, naukowcy stwierdzili, że kosmos jest świetnym miejscem do zamieszkania. Owszem, żyje się w rakiecie, rozbudowanej jedynie o miejsca służące do spacerów i przechowywania żywności, ale to przecież żaden problem, jeśli ma się widok na wszechświat.

Zagrożenia? Przecież na Ziemi również można zginąć, cóż to za różnica - mówił jeden z bohaterów Ciołkowskiego. Rosyjski naukowiec polskiego pochodzenia, wkładając postaciom w usta swoje poglądy o kosmosie, pisał:

Ale czyż tutaj nie ma poezji? Czyż nie pozostanie z nami nauka, materia, świat, ludzkość, która będzie nas otaczać zajmując tę bezgraniczną przestrzeń? Czy sam człowiek nie stanowi poezji najwyższego lotu?... O ile ten wciąż niedostępny Wszechświat wydaje się stąd większy niż z Ziemi!

“Poza ziemią” Ciołkowski napisał przed 1917 rokiem, jednak książka pełna jest fachowych obliczeń i teorii. To jednak dzieło science-fiction - ludzie ulokowani w rakietach mieszkają w przestrzeni kosmicznej ("nowe kolonie, odległe o pięć i pół promienia ziemskiego, czyli o trzydzieści cztery tysiące kilometrów od jej powierzchni, stale rosły i zaludniały się"), a naukowcy lądują na Księżycu. Tam spotykają ruchome rośliny czy też stado zwierząt, przypominające… ziemskie kangury.

Kosmos stworzy człowieka idealnego

W książce Ciołkowskiego Księżyc nie nadawał się do zamieszkania, ale znajdowało się na nim pełno drogocennych kamieni i diamentów. Właśnie dlatego wielu bogatych ludzi zdecydowało się zainwestować w budowę rakiet, “w nadziei na zyski z handlu diamentami i innymi towarami”. Tymczasem w “alternatywnym” 2017 roku ceny tych surowców na Ziemi spadły.

Tak Ciołkowski widział kosmos - jako źródło bogactw, które są niemalże na wyciągnięcie ręki. “Kiedy liczba kolonii wystarczająco wzrośnie, to rozwiną one w przestrzeni kosmicznej swój własny przemysł; zaczną we własnym zakresie budować osiedla i nie będą już potrzebowały pomocy z Ziemi” - zapowiadał jeden z jego bohaterów.

Obraz
© Wikipedia

Dziś podobnie wypowiadają się przedstawiciele firm, które chcą zająć się kosmicznym górnictwem. Choć można się zastanawiać, czy wizja Ciołkowskiego “kosmos dla każdego” nie stoi pod znakiem zapytania…

Ciołkowski był jednak optymistą. Jeden z jego bohaterów mówił:

A ludzkość w przestrzeni będzie w przyszłości tak liczna, mądra i solidarna, będzie dysponować takimi środkami i narzędziami, że z pewnością znajdzie możliwość oddalenia wszelkich niebezpieczeństw i nieszczęść... Czyż nie mogę już teraz, o tysiąc lat wcześniej, nakreślić wszystkich możliwych udoskonaleń, przewidywać dalekiej przyszłości?

Podbijając kosmos, człowiek miał stać się “nadczłowiekiem” - jednostką idealną. “To w zdobywaniu galaktyk osiągnięta zostanie społeczna i umysłowa doskonałość ludzkości” - pisał. Zresztą to właśnie "anioły w ludzkich postaciach" w "Poza Ziemią" tworzyli pierwsze kosmiczne kolonie.

W ten sposób Ciołkowski wyrażał swoje poglądy. Przed śmiercią, w 1933 roku, mówił:

Teraz jestem dokładnie przekonany o tym, że moje marzenie - podróże międzyplanetarne - teoretycznie przeze mnie uzasadnione, przekształci się w rzeczywistość. Pracowałem czterdzieści lat nad silnikiem odrzutowym i myślałem, że wycieczka na Marsa zacznie się dopiero za wieleset lat. Ale terminy zmieniają się. Wierzę, że wielu z was będzie świadkami pierwszej podróży poza atmosferę…

Zasłużony dla ZSRR

Ciołkowskiego przyjęto do Akademii Nauk ZSRR. W wieku 75 lat otrzymał odznacznie Czerwonego Sztandaru Pracy. Sowiecki reżim interesował się jednak rakietami kosmicznymi z punktu widzenia obronności kraju, a nie podboju galaktyk.

Zmarł w 1935 roku. Nazwiskiem Ciołkowskiego został nazwany jeden z większych kraterów księżycowych, planetoida (1590) Tsiolkovskaja i ulica na warszawskim Bemowie.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (22)