Oszustwo. Wykradł prawie 100 tys. zł. Przejął hasło, bo podał się za policjanta
Policja ostrzega przed ciągle groźnym oszustwem "na policjanta". Łatwowierne osoby mogą stracić wszystkie oszczędności.
19.12.2019 11:37
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Na stronie internetowej policji opisana jest historia 50-letniej mieszkanki Lublina. Złodziej zadzwonił do niej, podszywając się pod funkcjonariusza. Poinformował, że pieniądze kobiety są zagrożone, więc natychmiast musi zmienić login i hasło do banku, a na dodatek podać go policji.
Ofiara postąpiła zgodnie z zaleceniami. Dzięki temu złodziej wyczyścił całe konto kobiety i ukradł 92 tys. zł.
Niestety przestępcy są przebiegli. W jednym z oszustw poinformowali, że jako policjanci prowadzą śledztwo. Jako że z konta wytypowanej ofiary rzekomo wypłacono kilka tys. zł, fałszywi funkcjonariusze chcieli "namierzyć" sprawcę. Żeby to zrobić potrzebowali dostępu do konta. Kobieta myśląc, że pomaga w śledztwie, także straciła środki.
Szczególnie zagrożone są osoby, które wciąż posiadają stacjonarny numer telefonu. Swego czasu serwis CERT Orange opisał podobny, choć nieco bardziej przebiegły przekręt. Do redakcji zgłosiła się kancelaria, do której także dzwoniła "policja". Oszuści próbowali wykorzystać opcję, o której nie wszyscy w dobie smartfonów muszą pamiętać.
Żeby się uwiarygodnić, przestępcy zasugerowali połączenie na 112 lub 997. Co jednak najważniejsze, ofiara miała zadzwonić z telefonu stacjonarnego, bo komórka jest rzekomo na "podsłuchu".
Jeśli ofiara połknie haczyk i nie odłoży słuchawki, tylko od razu wykręci numer służb, to wpadnie w sidła przestępców. Ci mogą podłożyć tło dźwiękowe i udawać, że są tą "prawdziwą policją", do której ofiara się właśnie dodzwoniła. Tylko dlatego, że w telefonach stacjonarnych rozmowa kończy się, gdy słuchawkę odłoży osoba nawiązująca.
Jak się chronić? Przede wszystkim nie podawać swojego hasła do banku osobie, która do nas dzwoni - bez względu na to, czy podaje się za policjanta czy przedstawiciela banku. Czasami można liczyć też na pomoc pracowników banku, jeśli ofiara wypłaca środki w placówce. Tak było w opisywanym przez nas niedawno przypadku. Pracownica Banku Pocztowego uratowała oszczędności 80-latki.