Ostatni wolny mechanik. Człowiek, który buldożerem wypowiedział wojnę Ameryce
Marvin Heemeyer zatrzasnął właz swojego buldożera. Zapewne nie przypuszczał, że stanie się bohaterem, choć wiedział, że żywy nie opuści swojej maszyny. Nic dziwnego: Marvin wyruszył na wojnę z Ameryką.
Amerykański sen kontra lokalne władze
Początkowo nic nie zwiastowało dramatu. W 1994 roku Marvin Heemeyer przybył do prowincjonalnego miasteczka Granby w stanie Kolorado. Jako wyspecjalizowany w naprawie i wymianie tłumików samochodowych mechanik mógł przypuszczać, że nie będzie miał problemów z zarobieniem na utrzymanie i przez kilka lat tak właśnie było.
Problem pojawił się, gdy lokalny przedsiębiorca wraz z władzami miasta doprowadzili do zmiany przeznaczenia okolicznej działki. Tuż obok ziemi Heemeyera miała powstać fabryka cementu, która zablokowałaby jedyną drogę dojazdową do warsztatu, skazując go na pewne bankructwo.
Mechanik próbował walczyć z planami lokalnych władz, szukał sprawiedliwości w sądzie, ale poza stratą majątku na prawników doczekał się jedynie szykan.
Jak wygrać z biurokracją?
Miejscowa administracja nakazała mu także przyłączenie się do miejskiej kanalizacji. Aby to zrobić, Marvin musiałby przekopać się przez trzy metry działki sąsiada, z którym z powodu budowy cementowni był w sporze, i który nie wyrażał na to zgody. Dla władz miasta nie miało to znaczenia i regularnie karały Marvina za brak podłączenia do kanalizacji.
Działania sąsiada i lokalnych władz były jasne: decyzjami administracyjnymi chcieli wykurzyć kłopotliwego mechanika z jego własnej ziemi. Brała w tym udział również lokalna policja, która – wzywana przez Heemeyera w związku z nieprawidłowościami przy budowie cementowni – karała go pod różnymi pretekstami mandatami.
Widząc, że nie wygra z lokalnym układem, Marvin Heemeyer zrezygnował.
Sprzedał swoją ziemię firmie, która miała zbudować tam składowisko odpadów. Zgodnie z umową Marvin miał sześć miesięcy na opuszczenie terenu. Spędził je bardzo pracowicie, choć – wbrew pozorom – wcale nie pakował się do przeprowadzki.
Tuningowany buldożer
Kupił za to buldożer Komatsu D335A – potężną maszynę cenionego, japońskiego producenta i zajął się tuningiem. Wyposażył go w dodatkowe płyty pancerne i obłożył betonowymi blokami. Marvin zmodyfikował również wejście do pojazdu, tworząc pozbawiony uchwytów właz o wadze 900 kilogramów.
Buldożer został wyposażony w dodatkową klimatyzację, kamery pozwalające kontrolować sytuację na zewnątrz, a także w kilka sztuk broni, z której można było strzelać z wnętrza pojazdu. Same kamery zostały osłonięte pancernymi obudowami, a pomysłowy konstruktor doprowadził do nich wężyki, którymi mógł tłoczyć sprężone powietrze, oczyszczające obiektywy z kurzu.
Wewnątrz pojazdu znalazło się miejsce na zapasy żywności i wody oraz środki opatrunkowe. Tak wyposażony Marvin Heemeyer był gotowy, by ruszyć do walki o sprawiedliwość. 4 czerwca 2004 roku wsiadł do swojego Komatsu, oblewając wcześniej maszynę mieszaniną oleju i smaru, przez co betonowe bloki stały się zbyt śliskie, by ktokolwiek mógł się na nie wspiąć.
Rajd Killdozera
Pierwszym celem Marvina Heemeyera były zabudowania sąsiedzkiej cementowni. Jej właściciel widząc, co się dzieje, usiłował bronić swojej fabryki przy pomocy wielkiej ładowarki, ale dla Killdozera – jak później nazwano maszynę Marvina – nie było to wielkim wyzwaniem. Buldożer zniszczył ładowarkę, a następnie zaczął równać z ziemią dom sąsiada i zabudowania cementowni. Gdy skończył, ruszył w stronę miejskiego ratusza.
Na miejscu były już zarówno oddziały zwykłej policji, jak i jednostka SWAT, jednak szybko okazało się, że amerykańscy stróże prawa są bezradni. Mimo użycia amunicji przeciwpancernej i grantów nie byli w stanie wyrządzić Killdozerowi żadnej krzywdy. W desperacji próbowali wspinać się na maszynę, czy nawet wrzucić granat do rury wydechowej, ale nie przyniosło to żadnego efektu poza tym, że jeden z nich, spadając ze śliskiego buldożera, o mało nie wylądował pod jego gąsienicami.
Policjanci zarejestrowali za to padające w ich kierunku strzały, jednak – jak się później okazało – choć Heemeyer mógł ich z łatwością pozabijać, celowo strzelał nad ich głowami. Po zrównaniu z ziemią ratusza skierował się w stronę siedziby wspierającej lokalne władze gazety, a w międzyczasie wygrał pojedynek z wielkimi zgniatarkami, które skierowano przeciwko buldożerowi. Zniszczył również dom sędziego, odpowiedzialnego za serię skazujących go wyroków.
Nie sposób usprawiedliwiać zdemolowania połowy miasta. Trzeba jednak podkreślić, że choć rajd buldożerem mógł wydawać się chaotycznym festiwalem destrukcji, Heemeyer starannie wybierał cele. Niszczył przede wszystkim mienie tych, których obwiniał za swoje problemy. A przede wszystkim nie próbował nikogo celowo ranić ani zabijać.
Nie został żaden ślad
W sumie Marvin Heemeyer zniszczył 13 budynków i kilka pojazdów, nie raniąc przy tym nikogo. Rajd Killdozera zakończył się, gdy po awarii chłodnicy maszyna na dobre utknęła w ruinach jednego ze zniszczonych domów. Zgromadzeni wokół policjanci usłyszeli wówczas z wnętrza jeden strzał, ale nie byli w stanie dostać się do środka pojazdu.
Obawiając się, że buldożer może być zaminowany, wywieźli go z miasta, gdzie dopiero po kilkunastu godzinach udało się przepalić pancerne płyty. Gdy w końcu otwarto kabinę, okazało się, że Marvin Heemeyer popełnił samobójstwo.
Zgodnie z życzeniem rodziny pochowano go w nieujawnionym miejscu. Killdozer został rozebrany na części, które rozesłano do różnych złomowisk i zniszczono tak, aby nie pozostał po nim żaden ślad.