Odra zabija coraz więcej osób. I jest już bardzo blisko Polski
WHO zakładało, że do 2020 roku uda się całkowicie wyeliminować odrę. Rzeczywistość okazała się brutalna - choroba, która miała zniknąć, powraca. Na Ukrainie mamy do czynienia z epidemią. A chorych może przybywać w Polsce.
26.06.2018 | aktual.: 26.06.2018 16:21
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Sytuacja na Ukrainie się nie poprawia. Jak pisze gazeta.ru, od początku roku zachorowało prawie 22 tys. Ukraińców, z czego 13 tys. to dzieci. Tylko w ostatnim tygodniu choroba objęła ponad 1400 osób. Od początku roku zmarło już 11 zarażonych osób, z których 7 było dziećmi.
Z danych UNICEF wynika, że Ukraina to drugie państwo na świecie, w którym w ostatnich latach spadła liczba zaszczepionych dzieci. Pierwsze to Syria, w której wskaźnik spadł o 38 proc. Wskaźnik to odsetek niemowląt, które otrzymały wszystkie trzy wymagane dawki szczepionki przeciwko błonicy, tężcowi i krztuścowi. Na drugim miejscu jest Ukraina, gdzie tzw. wyszczepialność zmniejszyła się o 33 proc.
To nie przypadek. Liczba zaszczepionych spada w państwach niestabilnych, targanych konfliktami. Już w 2014 eksperci alarmowali, że na Ukrainie brakuje szczepionek, co tłumaczyli związkiem z sytuacją polityczną kraju.
- Historia niestety lubi się powtarzać. Przed laty w Berlinie zanotowano powrót odry, kiedy do miasta dotarli uchodźcy z Półwyspu Bałkańskiego. Wówczas pochodzący z regionu, na którym toczyła się wojna, nie mieli możliwości, by móc się zaszczepić. Choroba w Niemczech bardzo szybko się rozprzestrzeniała, "przeskakując" na obywateli niemieckich, którzy nie szczepili się z własnej woli - przypominał prof. Leszek Szenborn.
Tyle że tłumaczenie epidemii odry na Ukrainie niestabilnością kraju jest nieścisłością. Ministerstwo Zdrowia Ukrainy poinformowało, że w aptekach obecnie znajduje się ponad 900 tys. szczepionek przeciwko tej chorobie. Problem w tym, że ludzie szczepić się nie chcą.
Ukraińskie Ministerstwo Zdrowia ocenia, że stan zaszczepienia przeciw odrze w ostatnich latach wynosił zaledwie około 50 proc. W okresie od września do grudnia 2017 r. zrealizowano 65 proc. planowanych szczepień najmłodszych. W całym 2017 roku w ramach programu szczepień ochronnych zaszczepiono 88 proc. ukraińskich dzieci. Dla porównania, jeszcze w 2008 roku aż 95 proc. ukraińskich dzieci otrzymało dwie dawki szczepionki przeciwko odrze.
Co się zmieniło? Ukraińcy uwierzyli antyszczepionkowcom, a sytuacji nie poprawia też brak zaufania do rządowych instytucji. Na dodatek wodą na młyn dla środowisk antyczepionkowych były przypadki powikłań po zażyciu niektórych ze szczepionek. Jak podaje gazeta.ru, po zażyciu szczepionki przed kokluszem, błonicą i tężcem dzieci często skarżyły się na ból i zły stan zdrowia. Dla rodziców był to jasny sygnał, że wszystkie szczepionki szkodzą i dlatego należy ich unikać.
Migranci przywożą choroby?
"A ponieważ do Polski, przede wszystkim z zachodniej Ukrainy, przyjeżdża w poszukiwaniu pracy coraz więcej osób, prawdopodobieństwo pojawienia się razem z nimi wirusa odry graniczyło z pewnością", prognozował w stycznu 2018 portal mp.pl. I rzeczywiście tak się stało.
Na początku Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny (PPIS) w Ostródzie poinformował, że wśród obywateli Ukrainy pracujących w zakładach Animex Morliny wykryto kilka przypadków odry. "Od lat nie mieliśmy w powiecie ostródzkim przypadku zachorowania na odrę, a obecnie, gdy aż pięć osób trafiło do szpitala z objawami odry, traktujemy to zdarzenie jako nadzwyczajne", mówił wówczas Zdzisław Sokołowski.
- W zeszłym roku w Polsce odnotowano 133 przypadki odry. Pojawia się ona głównie wśród grup mniejszościowych oraz migrantów - mówiła w marcu 2017 roku dr Iwona Paradowska-Stankiewicz, konsultant krajowy w dziedzinie epidemiologii.
W ubiegłym roku służby sanitarne w woj. lubelskim odnotowały 11 przypadków tej choroby. To jedna szósta wszystkich zachorowań na odrę w Polsce. Były to przede wszystkim osoby, które przyjechały z zagranicy, a w swoich ojczyznach nie przeszły stosowanych szczepień.
Zrzucanie winy na migrantów byłoby jednak błędem i uciekaniem od odpowiedzialności. Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego (PZH) gromadzi informacje dotyczące liczby odmów dotyczących szczepień obowiązkowych u osób do 19 roku życia. Z danych wynika, że na przestrzeni ostatnich lat znacznie wzrosła liczba odmów dotyczących szczepień. W 2010 roku odnotowano 3437 odmów, w 2011 roku – 4689, w 2012 roku - 5340, w 2013 roku – 7248, w 2014 roku - 12681, w 2015 roku - 16689, w 2016 roku – 23147 i w 2017 roku – aż 30 089 odmów.
Polacy nie chcą szczepić dzieci
Problem dostrzeżono również w Warszawie. - O konieczności szczepień, mówimy od lat, ale niestety problem ze świadomym ich unikaniem jest coraz większy - mówił na konferencji prasowej Włodzimierz Paszyński, zastępca prezydent Warszawy. Według statystyk Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Warszawie liczba osób uchylających się od szczepień rośnie. W 2012 roku w Warszawie było ich 432, w 2017 aż 2085.
Zgodnie z wstępnymi danymi NIZP-PZH w 2017 r. w Polsce odnotowano stan zaszczepienia przeciwko odrze wynosił 94 proc. dla dawki podstawowej, natomiast 93 proc. dla dawki przypominającej dla szczepionki MMR. Według aktualnych zaleceń Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) wszystkie kraje powinny szczepić co najmniej 95 proc. wszystkich dzieci za pomocą dwóch dawek szczepionki MMR. Po zaszczepieniu tymi dwiema dawkami 95-99 proc. dzieci nie zachoruje na odrę lub różyczkę. Odporność jest długotrwała, utrzymuje się prawdopodobnie przez całe życie.
Gdybyśmy byli okrutni, moglibyśmy machąć ręką na osoby, które nie chcą się szczepić - ich wybór, ich problem. Tyle że tak to nie działa. W społeczeństwie zawsze są osoby, których nie da się zaszczepić - ze względu na ich stan zdrowia albo wiek. Mechanizm odporności zbiorowiskowej powoduje, że niezaszczepieni są bezpieczni dzięki ochronie pośredniej, wynikającej właśnie z odporności zbiorowiskowej. Ponad 90 proc. osób musi być uodporniona, by ten mechanizm występował. Im mniej osób będzie szczepionych, tym nasza “narodowa” ochrona słabnie.
Narodowej odporności nie będzie
Zagrożone są szczególnie noworodki. Przeciwko odrze, śwince i różyczce szczepionki podaje się dzieciom, które ukończyły 12 miesiąc życia. Pierwszą dawkę szczepionki dziecko otrzymuje w 13-14 miesiącu życia. Ale nie można dawać najmłodszym z ciężkim upośledzeniem odporności. Właśnie dlatego potrzebujemy "narodowej odporności" - by chronić tych, których szczepić nie można.
Czego obawiają się przeciwnicy szczepień? Ci bardziej radykalni - autyzmu, mimo że badania dawno dowiodły, że szczepionki go nie powodują. Mniej radykalni rodzicie boją się efektów ubocznych. Tyle że te występują rzadko i przede wszystkim są znacznie mniej groźne niż choroba. W Polsce jeden NOP (niepożądany odczyn poszczepienny) występuje z częstością średnio raz na 10 000 podanych dawek szczepionki. Np. w przypadku szczepień przeciwko odrze mniej niż 20 proc. zaszczepionych dzieci reaguje gorączką, która ustępuje po 1-2 dniach. Wśród poważniejszych powikłań wymienia się łagodne zapalenie mózgu, które wyjątkowo występuje w ciągu 5-15 dni po szczepieniu u mniej niż 1 dziecka na milion zaszczepionych. Czyli 1000 razy rzadziej niż po zachorowaniu na odrę.
W Polsce rośnie liczba zgłoszeń o niepokojących objawach występujących po szczepieniu. Rośnie jednak też liczba liczba zgłoszeń, które nie kwalifikują się do uznania ich za NOP. Rodzice są świadomi zagrożenia, więc udają się do lekarza, który wyjaśnia, że to nie konsekwencja szczepionki.
Odra zaraża po cichu
Jest jeszcze jeden problem - odra to choroba, którą trudno od razu rozpoznać. Pierwsze objawy to np. złe samopoczucie czy wysoka gorączka. Jak pisze serwis mp.pl, dopiero 14 dni po kontakcie z wirusem pojawia się "osutka plamisto-grudkowa o barwie od ciemnoczerwonej do fioletowej, często w pierwszej kolejności na głowie". Zanim więc rozpozna się odrę, jedna zarażona osoba może zarazić kolejne - a średnio na jedną chorą przypada 18 zakażonych.
Problem dotyczy nie tylko Ukrainy, bo w Europie (głównie Rumunii, Włoszech, Grecji) również obserwujemy niepokojący wzrost liczby zachorowań na odrę, w tym również zgony. Ogromna większość osób chorych nie była zaszczepiona.