Od napędu ręcznego, przez silnik spalinowy i wóz konny. Nieznana historia odkurzacza

Jak dziś można odkurzać podłogi? Leżąc na kanapie albo spacerując, ponieważ w zasadzie wszystko robi się samo. Ale po kolei, bo pierwsze odkurzacze nie miały nic wspólnego z elektrycznością, a do ich obsługi potrzeba było dwóch osób albo i wozu konnego.

Od napędu ręcznego, przez silnik spalinowy i wóz konny. Nieznana historia odkurzacza
Źródło zdjęć: © iRobot
Tomasz Bodył

27.02.2018 | aktual.: 27.02.2018 11:18

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Dwie osoby do obsługi

Nie wiadomo dokładnie, kiedy powstał pierwszy odkurzacz ani kto go wynalazł. Źródła wskazują, że stało się to ok. 1860 roku w USA, zaś jako wynalazca wskazywany jest Daniel Hess lub Ives McGaffey. Tak czy owak były to urządzenia złożone z obracających się szczotek i mieszka lub wentylatora, które napędzało się ręcznie, za pomocą kręcenia. Potrzebne były dwie osoby – jedna kręciła, druga zbierała brud.

Taki odkurzacz, choć wtedy nie znano jeszcze tego słowa, miał wielkie rozmiary, zaś jego używanie było szalenie niewygodne i powodowało olbrzymi hałas. Co ciekawe, pierwsze takie urządzenia kurz… zdmuchiwały. Dopiero później wymyślono zasysanie. Z kolei pod koniec XIX w. pojawił się odkurzacz zasilany silnikiem. Spalinowym. Pewien przedsiębiorca w Stanach umieścił to urządzenie, zwane "pneumatycznym renowatorem dywanów", na wozie konnym, którym jeździł od domu do domu, proponując swoje usługi.

W 1901 roku Amerykanin Hubert Cecil Booth wynalazł odkurzacz elektryczny, a także angielską nazwę tego urządzania ("vacuum cleaner"). Poniższe zdjęcie pochodzi z 1906 roku:

Obraz
© Domena publiczna | Autor nieznany

Początkowo odkurzacze były symbolem luksusu. I sprzętami stacjonarnymi, dodajmy, bo dopiero później wynaleziono wersje przenośne, ważące na początku, bagatela, kilkanaście kilogramów. Minęło jeszcze sporo czasu, zanim zaczęły przypominać urządzenia bardziej współczesne. Warto wspomnieć, że w Polsce pierwszą konstrukcją tego typu był odkurzacz Alfa z 1952 r.

Roboty coraz popularniejsze

Obecnie rynek odkurzaczy w Polsce wart jest ok. 470 mln zł, jak podaje CECED Polska – Związek Pracodawców AGD (dane za 2017 r.). Te dane nie uwzględniają jednak robotów odkurzających, które są stale i dynamicznie rosnącym segmentem rynku.

Według raportu GfK Polonia "Mały sprzęt AGD: trend ku wygodzie, zdrowiu i Internet of Things" tylko w pierwszej połowie 2017 roku na globalnym rynku sprzedaż robotów odkurzających wzrosła o 22 proc. i wyniosła 612 milionów euro (z wyłączeniem Ameryki Północnej, której nie obejmowały te badania).

Tego, że robotyka jest jedną z najprężniej rozwijających się obecnie gałęzi przemysłu, nikomu nie trzeba mówić. Ale nie byłoby robotów sprzątających w znanej nam postaci, gdyby nie… wojsko. Historia tych urządzeń nierozerwanie związana jest bowiem z iRobot Corporation, prekursorem i liderem na tym rynku.

Firma powstała blisko 30 lat temu, a założyło ją troje pracowników renomowanej amerykańskiej uczelni MIT (Massachusetts Institute of Technology): Collin Angle, Helen Greiner i Rodney Brooks. Początkowo zresztą pod nazwą IS Robotics, przekształconą następnie na iRobot. Nie od razu zajmowała się ona urządzeniami na rynek konsumencki. Pierwszą konstrukcją był robot Genghis przeznaczony do badania przestrzeni kosmicznej. Następnie stworzono robota przeciwminowego Ariel, a potem urządzenie o nazwie Pack Bot dla amerykańskiej agencji DARPA (Agencja Zaawansowanych Obronnych Projektów Badawczych). To właśnie on przeszukiwał zgliszcza World Trade Center w 2001 roku.

Obraz
© Domena publiczna

Kolejnym etapem rozwoju firmy było skoncentrowanie uwagi na wytwarzaniu robotów domowych, dlatego dotychczasowymi konstrukcjami robotów militarnych zajęła się odrębna, wydzielona spółka. Od tego momentu firma iRobot zajmuje się wyłącznie robotami przydatnymi w gospodarstwie domowym.

Jednym z najważniejszych początkowo wyzwań iRobot, jak mówił wielokrotnie w mediach Colin Angle, jeden z założycieli firmy, było przekonanie konsumentów, że… robot wcale nie musi wyglądać jak człowiek. Początkowo bowiem wszyscy chcieli konstruować urządzenia humanoidalne. Pokutowało trochę naiwne przekonanie, że robot musi być zbudowany na obraz i podobieństwo człowieka. Firma iRobot postawiła sobie za zadanie udowodnienie, że wcale tak być nie musi . Firma wiedziała, że konstrukcja robotów w takiej postaci byłaby zbyt kosztowna, jak na kieszeń przeciętnego użytkownika. Z punktu widzenia konsumenta dużo bardziej opłacalne było skupienie się na konkretnym zadaniu, które robot miał wykonać i wybrania najbardziej efektywnych rozwiązań – np. zastąpienie nóg kołami.

Pierwszym takim robotem domowym był iRobot Roomba (premiera w 2002 r., prace rozpoczęły się już wcześniej). Tu właśnie przydały się doświadczenia wyniesione z początkowej produkcji robotów militarnych, bo przy opracowywaniu algorytmów poruszania się i mechaniki Roomby, wykorzystano te, stosowane wcześniej w pierwszym robocie… przeciwminowym (Ariel). Następnym w kolejności sprzętem cywilnym, który trafił do sklepów był robot do mycia podłóg, Scooba (powstał w 2005 r.). Kolejnymi konstrukcjami były specyficzne i specjalistyczne roboty: do czyszczenia basenów (Mirra ) i rynien (Looj).W 2012 r. rodzina produktów firmy iRobot powiększyła się o roboty mopujące Braava. . Do dziś najpopularniejszymi robotami sprzątającymi są roboty odkurzające Roomba. Jak dotąd domowe iRoboty znalazły na całym świecie ponad 20 mln nabywców, z czego aż 230 tys. w Polsce.

Obraz
© iRobot

Odkurzanie z kanapy

Powód sukcesu i rosnącej popularności robotów domowych jest oczywisty – to wygoda. Podłogi brudzą się nieustannie : wchodząc do domu cały czas nanosimy z dworu błoto i piach, a jeszcze „weselej” jest, jeśli mamy dzieci lub zwierzęta domowe. Nasze pociechy zwiększają ilość zabrudzeń na podłogach w tempie błyskawicznym, i to nie tylko tym z zewnątrz, ale także pokruszonymi ciastkami czy resztkami innego pożywienia, zaś sierść psa czy kota można, bez przesady, znaleźć wszędzie. W czasach, kiedy wolny czas jest towarem deficytowym, nikt nie chce paradować po domu z rurą w ręku. Obecnie wszystko można zrobić z poziomu aplikacji w smartfonie i nie inaczej jest, jeśli chodzi o roboty do odkurzania. Tak jest np. w przypadku jednego z najpopularniejszych produktów autorstwa iRobot – modelu Roomba 980. Robota możemy uruchomić z dowolnego miejsca na ziemi. Nie musimy jednak sterować nim wcale, bo dzięki aplikacji iRobot HOME można ustawić harmonogram sprzątania, aby robot samodzielnie rozpoczynał pracę każdego dnia. Roboty z serii 900 same naładują akumulatory, a potem wrócą w miejsce, gdzie skończyły odkurzanie, gdy wyczerpała im się energia. Również w urządzeniach tej serii za pomocą smartfona możemy skontrolować, jak i ile metrów kwadratowych robot posprzątał. Roomba powiadomi nas, że jej pojemnik został zapełniony i wymaga opróżnienia.

Dość nieoczekiwaną funkcję tego, jakby nie było, odkurzacza, jest również monitorowanie domowej sieci Wi-Fi. Sprzątając, oznacza on na planie domu czy mieszkania te obszary, gdzie sygnał jest silny, gdzie słaby, a w którym miejscu nie ma go wcale (nie jest ona jeszcze dostępna w Polsce). W urządzaniach z serii 900 możemy za to korzystać z opcji Raport Clean Map. W zasadzie to nic innego, jak możliwość precyzyjnej kontroli robota za pomocą rozbudowanych statystyk. Urządzenie buduje mapę sprzątanej powierzchni, a dokładny opis jego pracy można odczytać z udostępnianych danych, takich jak metraż oczyszczonej powierzchni, czas pracy i ładowania. Można też sprawdzić, które fragmenty powierzchni były szczególnie zabrudzone, a w związku z tym, najintensywniej czyszczone.

Najistotniejszą cechą Roomby jest jednak to, jak doskonale potrafi ona… odkurzać. To wcale nie takie oczywiste! Niektórzy producenci robotów odkurzających skupiają się na innych aspektach, pomijając ten, który wcale nie jest taki łatwy do zaprojektowania – funkcje odkurzające. Roomba więc nie tylko nie atakuje z furią ścian i innych przeszkód, nie tylko nie ma problemu z najtrudniejszymi wzorami dywanów czy wykładzin, ale też po prostu dobrze sprząta. Między innymi dlatego, że iRobot opatentował 3-stopniowy system sprzątania. Za tą nazwą kryją się: wirująca szczotka boczna, przeciwbieżnie obracające się szczotki główne oraz silnik, które razem działając zapewniają dokładne sprzątanie zabrudzeń, w tym włosów oraz sierści zwierząt domowych. Inny system z kolei (Dirt Detect) wykrywa miejsca najbardziej zabrudzone i właśnie tam robot spędza najwięcej czasu, by skutecznie posprzątać.

Chyba nikogo dziś nie trzeba przekonywać do przydatności tego typu urządzeń. Czas przyzwyczaić się do obecności robotów w domach i nauczyć się z nich korzystać. Te odkurzające to zapewne dopiero początek. Są już tacy, którzy czekają tylko, żeby robot podał im śniadanie do łóżka. Ja zaś uważam, że pełnią sukcesu będzie, jeśli jeszcze wcześniej zrobi zakupy i za nie zapłaci. A najpierw na to wszystko zarobi…

Partnerem artykułu jest iRobot

odkurzaczsprzętrobot
Komentarze (52)